John Terry twierdzi, że Gianfranco Zola, Ruud Gullit i Ginaluca Vialli sprawili, że Chelsea osiągnęła najwyższy poziom. Były obrońca odniósł się także do dawnych zwyczajów oraz trybu życia piłkarzy.

John Terry rozegrał w barwach Chelsea ponad 700 meczów. Tak znakomity wynik to efekt ciężkiej pracy, choć były kapitan The Blues zdradził, że niejednokrotnie pozwalał sobie na jedzenie niezdrowych rzeczy.

– Porównując obecne podejście piłkarzy do podejścia piłkarzy sprzed lat, to tak, jakbyśmy porównywali biel i czerń. Gdy byłem piłkarzem, po treningu można było iść na górę i zjeść burgera, frytki, kiełbaskę albo ziemniaczki. Było kilka pań, które w ośrodku treningowym przygotowywały nam jedzenie – przyznał John Terry.

– Nie było żadnych odżywczych składników. Mogłeś skończyć trening i być w domu o 13.00. Chelsea miała to szczęście, że sprowadziła Zolę, Gullita i Viallego. Gdy przyszli do nas, zaczęli pytać: "Gdzie jest jedzenie, gdzie są proteiny. Potrzebujemy większej siłowni i musimy się więcej rozciągać".

– Dzięki nim weszliśmy na inny poziom i miałem naprawdę duże szczęście, że spotkałem ich na swej drodze na tym etapie kariery. Gianfranco przychodził na treningi dwie godziny przed wszystkimi i ćwiczył, a po treningu zostawał na dwie godziny, żeby się porozciągać.

– Ci trzej faceci odpowiednio się odżywali i pokazali nam nowe spojrzenie. Gdyby nie oni, bylibyśmy jakieś 5-6 lat do tyłu – dodał były kapitan Chelsea.

Mateusz Ługowski

Źródło: Unacademy