+/– West Ham 3:2 Chelsea

Autor: Marcin Niemczyk Dodano: 02.07.2020 15:53 / Ostatnia aktualizacja: 02.07.2020 16:08

Po serii pięciu zwycięstw z rzędu, drużyna Franka Lamparda nie wytrzymała presji i po błędach indywidualnych uległa West Hamowi na Wembley 2:3. Podczas środowego spotkania, The Blues stanęli przed szansą przeskoczenia, słabo prezentującej się po restarcie sezonu, drużyny Lisów Brendana Rodgersa, która przegrała na Goodison Park z Evertonem 1:2. To już drugie zwycięstwo Młotów nad sąsiadami z zachodniej części stolicy w tym sezonie, a zarazem bardzo ważne w kwestii walki o utrzymanie w lidze. Zapraszam na plusy i minusy tego spotkania.

 

Niezawodny duet skrzydłowych (+)

 

Spośród siedmiu bramek strzelonych przez Chelsea po wznowieniu rozgrywek, w zdobycie aż pięciu z nich zaangażowani byli Amerykanin oraz Brazylijczyk (Willian – trzy bramki, asysta; Pulisic – dwie bramki, wywalczony rzut karny). Pomimo tego, że samą grą 31-latek nie zachwycał, to walnie przyczynił się ostatecznego rezultatu tego spotkania, strzelając dwa gole po stałych fragmentach gry. Były zawodnik Borussii Dortmund zaś, kontynuując swoją świetną dyspozycję, był głównym motorem napędowym akcji ofensywnych zespołu, wchodząc jak w masło pomiędzy kolejnych zawodników West Hamu.

 

Solidny występ Kanté (+)

 

Francuz z meczu na mecz coraz lepiej czuje się na swojej nowej starej pozycji. Zalicza wiele kontaktów z piłką, co z reguły przekłada się na późniejsze szybkie wyprowadzenie piłki z własnej połowy. Podczas akcji ofensywnych rywala, ustawia się najgłębiej z całej linii pomocy i tam czeka na okazję, by wyłuskać z piłkę spod jego nóg. Notując jeden z najwyższych wyników procentowych celności podań (93%), trzy odbiory i kilka bardzo ważnych przechwytów, występ Mistrza Świata z 2018 roku śmiało można określić mianem dobrego.

 

Ożywienie gry po wejściu rezerwowych (+)

 

Frank Lampard na pierwszą zmianę zdecydował się już w 53 minucie meczu, a za przeciętnego Mateo Kovačicia, na boisku zameldował się, jak się później okazało, równie przeciętny w tym spotkaniu Mason Mount. Do ożywienia gry, doszło zaś dopiero po 10 minutach, kiedy to na boisku pojawili się Olivier Giroud oraz Ruben Loftus-Cheek. The Blues diametralnie odzyskali kontrolę nad spotkaniem, wchodząc coraz głębiej w pole karne przeciwnika, jednak na koniec ciągle czegoś brakowało i ostatecznie West Ham, po raz drugi z rzędu cieszy się ze zwycięstwa nad Chelsea.

 

Jeden gorszy od drugiego – w skrócie występ środkowych obrońców (–)

 

Wczorajszy występ środkowych obrońców można określić mianem konkursu pod nazwą "Kto popełni większego babola?". Pierwszy o sobie znać dał Andreas Christensen, którego długie podania, mające na celu szybkie wyprowadzenie piłki z własnej połowy przeważnie kończyły swój tor lotu na głowie któregoś z pomocników Młotów. O rywalizacji, o miano najgorszego zawodnika tego meczu, pod koniec pierwszej połowy przypomniał sobie Antonio Rüdiger, którego bezsensowne wybicie piłki na rzut rożny skończyło się bramką Součka na 1:1. Przy bramce na 1:2, Duńczyk nie pokrył w polu karnym  Michaila Antonio, który z bliskiej odległości pokonał Kepę, Niemiec zaś, w 89 minucie jak dziecko dał się objechać, wpuszczonemu na boisko w drugiej połowie, Yarmolence, który ustalił wynik spotkania na 3:2.

 

Stałe fragmenty gry, inaczej wykaz ilorazów inteligencji naszych zawodników (–)

 

Przyspawanie o 14 cm niższego Césara Azpilicuety do mierzącego 192 cm wzrostu Tomáša Součka oraz ustawienie Tammy'ego Abrahama na bliższym słupku, samo w sobie mogło sprowokować Jarroda Bowena do posłania dłuższej piłki w pole karne The Blues. Dwa rzuty rożne wystarczyły zawodnikom West Hamu, by zdobyć dwie bramki. Na nasze szczęście, przy zdobyciu jednej z nich jeden z siedzących na VARze pomocników Martina Atkinsona dopatrzył się spalonego. Chelsea w ten sposób straciła dziewiątą bramkę z rzutu rożnego przy 108 próbach rywala i może się "pochwalić" najwyższym procentem straconych bramek po tym stałym fragmencie gry (8,3%).

 

Cień własnego cienia, czyli wciąż niepocieszony Tammy Abraham (–)

 

153 minuty na boisku, 0 bramek, 0 celnych strzałów, 1 strzał niecelny, 3 próby dryblingu (1 udana), 16 strat piłki, 4 spalone w dwóch ostatnich meczach – te statystyki mówią same za siebie. Tammy Abraham wyraźnie spuścił z tonu po wznowieniu rozgrywek i udowodnił to również w dzisiejszym spotkaniu. Większość kibiców zapomniała już jak wygląda cieszący się z bramki Abraham, który ostatniego spośród 13 goli, zdobył 11 stycznia. Przy bramce na 1:1 nie zdołał wybić, zmierzającej w kierunku bramki, piłki posłanej przez Součka i głównie z tej sytuacji zostanie w tym meczu zapamiętany. Obok pary środkowych obrońców, najsłabszy zawodnik na boisku.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close