Szewczenko, Chelsea i piękny sen, który zamienił się w koszmar

Autor: Maksymilian Mruk Dodano: 17.04.2020 23:27 / Ostatnia aktualizacja: 18.04.2020 17:41

Andrij Szewczenko mimo świetnych występów w Milanie nie sprostał oczekiwaniom kibiców Chelsea. Ukrainiec zdobył zaledwie 22 bramki w 77 występach dla The Blues, a jego transfer okazał się być wtopą. W trakcie przygody na Stamford Bridge miał problemy z regularnym strzelaniem, rozpoczynał mecze na ławce rezerwowych, co podczas jego występów w Serie A było nie do pomyślenia, a dodatkowo problemy aklimatyzacyjne nie pomogły napastnikowi w podbiciu angielskich boisk.

Pomimo upływu lat John Obi Mikel wciąż nie może tego zrozumieć. Były pomocnik Chelsea został poproszony przez „The Athletic” o to, by zastanowił się, jak to jest grać z Andrijem Szewczenką, jednym z najlepszych napastników, którzy kiedykolwiek reprezentowali The Blues.

– Andrij był naprawdę cichym facetem. Nie mogłeś powiedzieć o nim złego słowa. To prawdopodobnie najcichszy gracz z jakim kiedykolwiek grałem. Jego statystyki w Milanie były niewiarygodne. Dorastałem, obserwując go. Po prostu nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego po jego przyjściu do klubu nic nie mówił - ani na boisku, ani podczas treningu, ani także poza nim. To było dziwne.

Przez prasę przewinęło się wiele słów opisujących karierę Szewczenki w Chelsea, ale niewiele z nich było pochlebnych. Wystarczy wejść na dowolną stronę internetową, która opracowała listę najgorszych transferów w historii klubu, a jego nazwisko znajdzie się gdzieś na szczycie. To nie miało tak wyglądać. Kiedy Chelsea pobiła rekord transferowy, by kupić Ukraińca za 30,8 miliona funtów w 2006 roku, było to odczytane jako poważne oświadczenie ze strony The Blues, że chcą oni wygrywać kolejne tytuły mistrzowskie w następnych latach. Poza dominacją w Premier League, nowy nabytek miał być brakującym elementem, który pozwoliłby Londyńczykom zdobyć nieuchwytne jak dotąd trofeum Ligi Mistrzów.

Zamiast tego, obecność Szewczenki wywołała wiele negatywnych emocji w klubie i była postrzegana jako główny czynnik pogarszających się relacji między właścicielem Romanem Abramowiczem a Jose Mourinho. Chelsea prowadzona przez Portugalczyka pewnie zmierzała po drugi z rzędu tytuł mistrzowski – przewodzili w tabeli od trzeciej kolejki sezonu 2005/06 – ale sprawy na boisku nie toczyły się po jego myśli. FC Barcelona wyeliminowała jego zespół w 1/8 Ligi Mistrzów. Dodatkowo The Blues zakończyli już zmagania w Pucharze Ligi Angielskiej i w FA Cup.

Mourinho zaczął myśleć o niewielkiej zmianie stylu gry, tak by zastosować taktykę, którą jego zespół używał jedynie kilka razy w czasie ostatnich dwóch kampanii. Chciał, aby inny napastnik grał u boku Didiera Drogby. Rozwiązaniem nie mógł być obecny w drużynie Hernan Crespo, który pomimo strzelenia 13 bramek w sezonie, chciał wrócić do Serie A. Eidur Gudjohnsen został sprzedany do Barcelony, po tym jak jego stosunki z trenerem się pogorszyły. Mourinho przygotował więc listę możliwych celów transferowych.

– Było tam pięć wielkich nazwisk, a jednym z nich był Samuel Eto’o. Ostatnim na liście był Szewczenko. Czy z powodów politycznych? Myślę, że tak. Jose wiedział, że ze wszystkich graczy, których Abramowicz chciał kupić, Szewczenko był tym, którego najbardziej pragnął – mówi jedna z dobrze poinformowanych osób ze środowiska londyńskiego klubu.

31 maja 2006 roku potwierdzono wiadomość, że Szewczenko podpisał czteroletni kontrakt o wartości 115 tysięcy funtów tygodniowo. Mourinho na powitalnej konferencji prasowej nie mógł brzmieć bardziej patetycznie.

– Dziś nadszedł dzień, w którym marzenia stały się rzeczywistością. Andrij był moim pierwszym wyborem od kiedy przybyłem do Chelsea. Ma wspaniałe cechy, ambicję, dyscyplinę i świadomość taktyczną i oczywiście jest świetnym strzelcem.

Portugalczyk zamiast znaleźć rozwiązanie problemów, jedynie je pogłębił.

Strzelając decydującego karnego w wygranym finale Ligi Mistrzów w 2003 roku przeciwko Juventusowi, Szewczenko był na ustach całej Europy. Latem Abramowicz przyleciał do Mediolanu, by spotkać się z władzami Interu i porozmawiać na temat potencjalnych transferów. Całkiem przypadkowo spotkanie miało miejsce w luksusowym hotelu Four Seasons, w którym w celu omówienia ważnych spraw, Szewczenko umówił się ze swoim współpracownikiem. Po dostrzeżeniu napastnika Abramowicz nie zawahał się wykorzystać okazji.

– Umówiłem się na spotkanie w tym czasie z inną osobą, która zapoznała mnie z Romanem. Od razu zapytał mnie, czy chciałbym grać dla Chelsea, ale absolutnie odmówiłem, ponieważ byłem szczęśliwy w Milanie. Właśnie wygraliśmy Ligę Mistrzów. Rozmawiałem z nim przez kolejne pięć minut i tyle – mówił Szewczenko.

Jeśli napastnik myślał, że to już koniec sprawy, poważnie nie docenił bogatego właściciela The Blues. W maju następnego roku Abramowicz i dyrektor generalny Peter Kenyon rozmawiali z wiceprezydentem Milanu - Adriano Gallianim. Obie strony odmówiły ujawnienia celu spotkania, ale było niemal oczywistym, czego mogła dotyczyć wizyta.

Sugerowano, że Abramowicz i Szewczenko pozostawali w przyjaznych stosunkach i regularnie rozmawiali, jeszcze zanim AC Milan przygotowywał się do kolejnego finału Ligi Mistrzów w 2005 roku. Ukrainiec nie bał się wyrażać pozytywnego zdania na temat człowieka, którego bogactwo, według wielu, miało negatywny wpływ na piłkę nożną.

 Rozmawiając przed meczem z Liverpoolem – który stał się koszmarem dla Szewczenki – powiedział:

– Naprawdę doceniam Romana Abramowicza: jego powagę, ciężką pracę i zaangażowanie, które wkłada w tworzenie Chelsea. Zasłużył na mój ogromny szacunek. Zbyt wiele mówi się o Romanie, jego pieniądzach i tym, co z nimi robi. Jest zbyt mądry, by co roku wyrzucać cały zespół przez okno, po to by kupować nowych graczy.

Kilka miesięcy później zauważono ich rozmawiających na boisku przed meczem towarzyskim w Bostonie w 2005 roku. Transfer wydawał się być jedynie kwestią czasu. Szewczenko miał kontrakt ważny do 2009 roku i musiałby być w pełni przekonany do opuszczenia klubu, który kochał.

Krok naprzód zrobiła Kristen Pazik – żona Andrija. Nawiązała relację z ówczesną małżonką Abramowicza i razem poszły na zakupy w Londynie tuż przed Bożym Narodzeniem. Szewczenko i Pazik zastanawiali się także nad zrobieniem nowego kroku dla swojej rodziny. Jordan, ich syn, był jeszcze niemowlęciem, a drugie dziecko było w drodze. Chcieli, by ich dzieci dorastały w anglojęzycznym państwie, a Londyn dawał im takie możliwości. Mówiło się, że decyzja o transferze do Chelsea była bardziej społeczna i osobista niż piłkarska.

The Blues byli przygotowani na wyrównanie pakietu płac, jakie płacił mu AC Milan i pomimo desperackich prób dokonywanych przez zarząd włoskiego klubu Szewczenko jasno stwierdził, że chce odejść do zachodniego Londynu. Transfer do Chelsea był szóstą najdroższą transakcją w historii. Mediolańczyków mógł pocieszać fakt, że Szewczenko zbliżał się do trzydziestki.

– To zwycięstwo języka angielskiego nad włoskim. Próbowałem go przekonać, żeby został. To z pewnością dla mnie najbardziej bolesne pożegnanie podczas mojego pobytu w Mediolanie – powiedział Galliani.

Prezydent włoskiego klubu Silvio Berlusconi zniósł transfer nieco gorzej. Siedem miesięcy po odejściu Ukraińca, Berlusconi zaatakował Szewczenko i jego żonę:

– Prawdziwy Milanista i mężczyzna nigdy by się tak nie zachował. W moim domu ja odpowiadam za decyzje, Szewczenko przeciwnie. Kiedy jego małżonka krzyczy, ucieka pod łóżko jak piesek. Kazała mu jechać do Londynu wraz z dziećmi.

Jak zaangażowany w ten transfer był sam trener Chelsea? Pytanie to zostało zadane dyrektorowi generalnemu The Blues w rozmowie w BBC Radio 5 Live w styczniu 2007 roku. Keynon nerwowo odpowiedział:

– Rozmowy miały miejsce jeszcze przed przyjściem Mourinho, a następnie w każdym kolejnym roku aż do sezonu, w którym udało się nam pozyskać napastnika Milanu.

Naciskany na to, czy był to pomysł Mourinho, czy Abramowicza, dodał:

– To był nasz pomysł, no wiesz, potrzebujemy napastnika. Kto należy do grona najlepszych napastników na świecie? Gdybym cię zapytał, umieściłbyś tam również nazwisko Szewczenki.

Kariera Szewczenki w Chelsea była prawdopodobnie skazana na porażkę, zanim ten jeszcze podpisał kontrakt. Zaledwie trzy tygodnie wcześniej, napastnik Milanu nabawił się kontuzji kolana w ligowym spotkaniu przeciwko Parmie. Nie było szans na pełną rehabilitację w trakcie lata – jako kapitan Ukrainy, Szewczenko wprowadził swoją reprezentację do pierwszych w historii finałów Mistrzostw Świata. Na turnieju zdobył dwie bramki, ale borykał się z problemami, by być w pełni formy.

Od samego początku w Chelsea brak zadziorności był oczywisty, choć debiutancki gol w meczu o Tarczę Wspólnoty przeciwko Liverpoolowi pokazał umiejętność odpowiedniego nabiegu na piłkę i klinicznego wykończenia akcji.

Kolejna bramka padła wkrótce w przegranym 1:2 meczu Premier League przeciwko Middlesbrough, ale od tego momentu minęły dwa miesiące, kiedy Szewczenko znów znalazł drogę do siatki. To było niepodobne do napastnika, który poprzednio zdobył 173 bramki w 296 występach dla ekipy Rossonerich.

Abramowicz zrobił wszystko, by Ukrainiec poczuł się mile widziany, organizując zakwaterowanie w Londynie. Był nawet gościem restauracji Cocoon w Mayfair z okazji 30. urodzin Szewczenki razem piłkarzami The Blues.

Mikel zdradza dla „The Athletic”, że to była naprawdę rzadka noc. Z reguły nowy napastnik Chelsea wolał zostawać w domu i nie integrować się z kolegami z drużyny.

– W Chelsea także się bawiliśmy. Oczywiście pracowaliśmy ciężko, wygrywaliśmy mecze i trofea, ale robiliśmy to w dużej mierze także dzięki atmosferze. Prasa nie zawsze to widzi. Nie pamiętam "Szewy", by wiele razy wychodził z nami. Rodzina była dla niego priorytetem. Nie wiem, czy na początku nie wymieszał zbyt wiele, ponieważ nie mógł wydusić po angielsku ani słowa.

Mimo wszystko wydawało się, że pomiędzy Drogbą a byłym napastnikiem Milanu powstaje nić porozumienia. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej zdobył trzy bramki w wygranym meczu z Watfordem, grając właśnie u boku Szewczenki.

Jednak do stycznia 2007 roku ich relacja pogorszyła się. Drogba nie był zadowolony z tego, w jaki sposób gra Ukrainiec.

– Po stronie Szewczenki nie widzę chęci współpracy. Myślę, że za wszelką cenę chce on udowodnić to, jak wielki był jego transfer. Lubię się dzielić, ale kiedy daję, doceniam to, gdy coś otrzymuję z powrotem. Każdy z nas by zyskał, gdybyśmy naprawdę współpracowali. Próbowałem zrozumieć sytuację, w której się znajduje. Nigdy nie bałem się konkurencji i nie uważam go za zagrożenie. Rozumiem, że jest to dla niego trudne, ale najpierw musi pomyśleć o zespole.

Według Mikela pod pewnymi względami Drogba był częścią problemu.

– Didier od zawsze uwielbiał takie wyzwania. Im większa stawka, im trudniejsza rywalizacja o miejsce, tym on bardziej lubił coś udowodnić. Kiedy "Szewa" przyszedł do Chelsea, Drogba próbował wejść na jeszcze wyższy poziom, by stało się pewnym, kto jest numerem jeden. Didier chciał pomóc "Szewie". Po treningu nawet wspólnie ćwiczyli strzały. Lampard też. Zawsze zachęcali innych, by przyłączyli się do nich.

Jednym uderzeniem z lewej nogi Szewczenko uciszył fanów Tottenhamu na White Hart Lane i przypomniał wszystkim o jakości, którą posiada. Wielu kibiców Chelsea uważało, że ten gol wart był ceny, za którą sprowadzono napastnika do ich ukochanego klubu. Piłkarze w szatni również byli podekscytowani.

– Wszyscy pomyśleliśmy, że to właśnie ten Szewczenko, którego oczekujemy. To było niesamowite uderzenie. Myśleliśmy, że to początek czegoś dobrego. To będzie zwrot. On wraca. Tak naprawdę nigdy się to nie wydarzyło. To nie tak, że nie strzelał goli. Chelsea próbowała mu pomóc w przywróceniu tego błysku, który miał w Serie A, ale myślę, że przyszedł w nieodpowiednim momencie. Właśnie miał skończyć 30 lat, a jak wszyscy wiemy, w tym wieku zaczynasz trochę tracić – tłumaczył Mikel.

W brytyjskich mediach pojawiły się doniesienia, że niepowodzenie Szewczenki doprowadziło Mourinho i Abramowicza do kłótni. Menedżer Chelsea na konferencji prasowej nie wymienił go jako jednego z ośmiu „nietykalnych” w pierwszej jedenastce. Jakby tego było mało, niektóre źródła opisywały Portugalczyka jako bardzo zdenerwowanego, gdy jeden z jego zawodników ma zbyt bliską relację z Abramowiczem.

– Oczywiście były takie głosy, ale nigdy nie byłem tego świadkiem, by Mourinho odnosił się źle do "Szewy". Nic nie wskazywało, że istnieją jakieś złe stosunki między nimi. Może rozstrzygnęli niektóre kwestie prywatnie? Mourinho na treningach zawsze starał się pomagać, a "Szewa" był dobrym słuchaczem. Był zdyscyplinowany i ciężko pracował. Nie był też nieszczęśliwy ani zrzędliwy. Gdyby nie grał w weekend, przyszedłby następnego dnia na trening i trenowałby równie ciężko. To świetny profesjonalista. Oglądanie jak sobie radził, było świetną lekcją. Kiedy masz 20 lat i widzisz tych wielkich graczy, musisz wybrać, kto jest dla ciebie wzorem. Wszyscy rozumieli, że zespół nie dotyczy tylko jednej osoby. Wiele się od nich nauczyłem, w tym od "Szewy" – mówił Mikel.

Kontuzja pozbawiła jednak Szewczenkę szansy na zagranie w pierwszym finale FA Cup na odnowionym Wembley. Chelsea przegrała w półfinale Ligi Mistrzów z Liverpoolem, a w walce o tytuł mistrzowski musiała uznać wyższość Czerwonych Diabłów.

Latem można było usłyszeć sugestie o ociepleniu relacji pomiędzy Mourinho a Abramowiczem, chociaż szkoleniowiec The Blues oczekiwał większego nazwiska niż Claudio Pizarro. Zależało mu, by wzmocnić atak i wywrzeć większą presję na Szewczencę.

Były brytyjski sprinter olimpijski Darren Campbell został sprowadzony do współpracy z Ukraińcem w celu poprawy jego szybkości. Właściciel Chelsea chwytał się wszystkiego, by jakoś pomóc byłemu napastnikowi Milanu, lecz Mourinho nie był tym faktem zadowolony. Uważał, że takie treningi nie są potrzebne jego zawodnikom. Ponadto Szewczenko wciąż nie integrował się zbytnio z zespołem. Po przeprowadzce do Wentworth o jego serce walczył jeszcze jeden sport.

– "Szewa" miał ciuchy golfowe na każdy dzień. Zanim wróciłem z treningu, on już miał swój sprzęt golfowy i był gotów do gry. Nie mam na myśli, że Andrij był absolutnym samotnikiem. Kiedy trenował, trenował ciężko. Kiedy byłem w klubie, zawsze miał dla mnie czas – mówi były pomocnik Chelsea, Steve Sidwell.

Mourinho został zwolniony po zremisowanym meczu z Rosenborgiem, w którym Szewczenko zdobył nawet bramkę. Sezon dopiero się rozpoczął, jednak Abramowicz nie oszczędził Portugalczyka, a od tego momentu Darren Campbell był zatrudniany znacznie częściej.

– Pod wodzą Mourinho Szewczenko nie mógł robić rzeczy, na które pozwalano mu, kiedy był w Mediolanie. Miał tam trenera od sprintu i pracował z nim. Moim celem jest poprawienie jego kondycji. Chodzi o pierwsze 30 jardów i sprawienie, by jego sprint był bardziej efektywny. Dał mi znać, że czuje się lepiej – tłumaczył były brytyjski sprinter.

Ale reszta sezonu była mniej więcej taka sama jak poprzednia kampania w wykonaniu napastnika. Znów pojawiały się przebłyski, jednak w meczu z Aston Villą Szewczenko został zmieniony z powodu kontuzji pleców. Walczył przez wiele miesięcy, by dojść do siebie. Konieczna była również operacja przepukliny.

Latem 2008 roku powiedział jednej z włoskich gazet, że jego poziom sprawności wynosi najwyżej 40 procent. To wystarczyło. Chciał odejść z Chelsea. Klub sprowadził już w jego miejsce Nicolasa Anelkę. Współpraca nowego nabytku z Didierem Drogbą była zdecydowanie bardziej efektywna.

Szewczenko otwarcie porozmawiał o odejściu z właścicielem The Blues:

– Wyjaśniłem mu jasno, dlaczego chcę odejść. Rozumiał, że nie ma to nic wspólnego z klubem, kolegami z drużyny ani trenerem. Jedynym sposobem na powrót do pewnego poziomu był Mediolan.

Zamiast zrobić różnicę, Szewczenko zakończył swoją przygodę z Chelsea na zaledwie 22 bramkach w 77 występach. Finał Pucharu Ligi Angielskiej w 2007 roku był jedynym finałem, w którym zagrał w barwach The Blues.

Obecne stosunki z klubem z zachodniego Londynu są dobre jak nigdy dotąd. Szewczenko regularnie uczęszcza na mecze swojej byłej drużyny, a jego przyjaźń z Abramowiczem wciąż trwa. Teraz pracuje on na reputację dobrego trenera, zajmując stanowisko selekcjonera reprezentacji Ukrainy od 2016 roku. Zdążył już zdobyć wiele pochwał w związku z awansem do finałów Mistrzostw Europy, które odbędą się w 2021 roku.

43-latek nadal uważa Wentworth za swój dom i potwierdził w grudniu zeszłego roku, że jego drugi syn jest członkiem akademii Chelsea. Najwyraźniej dawni pracodawcy nie mają do Ukraińca urazy, a mówienie w języku angielskim nie sprawia mu już kłopotów. Niektóre osoby z wewnątrz uważają, że pewnego dnia Szewczenko mógłby zostać menedżerem Chelsea.

Jako zawodnik nie zaznaczył on swojej obecności w klubie, ale być może szczęśliwszy rozdział tej opowieści zostanie dopiero napisany.

Author: Maksymilian Mruk

Źródło: The Athletic

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close