Życie na wypożyczeniu: Nathan Baxter

Autor: Piotr Różalski Dodano: 13.02.2020 11:01 / Ostatnia aktualizacja: 13.02.2020 11:01

Bramkarz Chelsea Nathan Baxter to kolejny zawodnik, który został przedstawiony w cyklu tytułowanym "Life on Loan" na oficjalnym portalu "The Blues".

Młody golkiper wypowiedział się na temat swojego przystosowania się do życia w Szkocji oraz wspomniał o czasach akademii i szczebelkach kariery, przez które przechodził w szkółce z Cobham.

Nathan, może rozpocznijmy naszą rozmowę od kontuzji jaka przytrafiła się Tobie przed sezonem (złamana ręka)...

– To oczywiście rozczarowujące wydarzenie, tym bardziej, że wznowiłem treningi dwa tygodnie po zakończeniu urlopu. Zawsze udawało mi się ustrzec urazów, grałem praktycznie co tydzień, więc trudno było mi się z tym pogodzić. Tym bardziej, że byłem przyzwyczajony do grania w soboty o 16:00. Przez pewien czas nie mogłem odczuć tej satysfakcji.

– Ross County dobrze ze mną postępowało.Klub starał mnie się stale angażować do współpracy z kolegami z zespołu. Byłem obecny na wielu zajęciach i oglądałem wiele meczów z ich udziałem. Ciągle rozmawiałem ze sztabem do momentu mojego powrotu. Chelsea także szybko poradziła sobie z leczeniem mojego urazu i jestem zadowolony, że szybko udało mi się przezwyciężyć ten rodzaj kontuzji.

Czy w związku z tym urazem odniesionym w pechowym momencie, musiałeś także walczyć o dojście do odpowiedniej formy mentalnej?

– Z pewnością było coraz lepiej, kiedy mogłem w końcu być pełni sprawny. Przez pierwsze dwa tygodnie przygotowań czułem się dobrze, odpowiednio zagnieździłem się na swojej pozycji i już wcześniej znałem swoim kolegów ze szkockiego zespołu. Istotne dla mnie było to, że udało się szybko wyzdrowieć. Zdarzało mi się nawet uczestniczyć na podwójnych sesjach i tym podobnych rzeczach, więc moją pierwszą myślą po odniesieniu kontuzji było dążenie do jak najszybszego powrotu do gry.

– Z mentalnego punktu widzenia czuję się, jakbym miał ten trudny okres dawno za sobą. Wielka szkoda, że nie byłem w stanie być dostępny w kadrze na każdy mecz, ale kontuzje także są częścią piłki. Z tym także trzeba się zmierzyć.

– Ten okres dał mi okazję na pewne refleksje, przeanalizowanie kilku meczów wstecz z moim udziałem, częstsze ćwiczenia na siłowni. Z pewnością nie miałbym czasu na te aktywności, gdybym grał od początku sezonu. Miałem także okazję obejrzeć wiele meczów z udziałem Chelsea, także z wysokości trybun Stamford Bridge.

Odkąd wróciłeś do gry po kontuzji, rozegrałeś 14 spotkań z rzędu. Ross County obecnie znajduje się na 9. miejscu w szkockiej Premiership...

– Cieszę się z obecności w tym zespole. Poczyniłem dobry krok przechodząc z drużyny League Two, nawet jeśli ludzie uważają inaczej. Tutaj gra się trochę inaczej niż w niższych ligach angielskich, gdzie każdy może pokonać każdego.

– W Szkocji gra tylko 12 drużyn w najwyższej klasie rozgrywek, więc praktycznie każdy mecz przeciwko ekipie będącej niżej w tabeli można traktować jak spotkanie o sześć punktów. Dlatego to sprawia, że praktycznie każdy mecz jest ważny.

Jakie to było uczucie wystąpić przed 50-tysieczną widownią na Ibrox i 60-tysięczną na Celtic Park?

– Byłem mocno podekscytowany występami na tych boiskach. To był jeden z kluczowych argumentów, aby wybrać ligę szkocką, a nie League One. W poprzednich sezonach wszystko krążyło u mnie tylko wokół zwykłych meczów. Teraz mam okazję przedstawić się szerszej publiczności w bardziej konkurencyjnej lidze.

– W Ross jesteśmy przyzwyczajeni, gdy na nasze mecze przybywa około trzech tysięcy kibiców. Jednak wybierając się na inne stadiony, także te w Hibernian, Hearts czy Aberdeen, można odnieść wrażenie, że ta liga jest bardziej atrakcyjna od moich poprzednich.

– Dla mnie to zawsze dobra okazja do pokazania się z jak najlepszej strony. Naprawdę cieszę się każdym nadchodzącym meczem, mam okazję stanąć w rywalizacji z dobrymi piłkarzami, którzy jeszcze uczestniczą w europejskich pucharach. Dla mnie to kolejne cenne doświadczenie.

W ostatnich latach w Woking i Yeovil Town udało ci się kończyć sezon z indywidualnymi wyróżnieniami, jednak przy okazji drużyna została relegowana do niższej ligi. To musiało być dziwne uczucie, prawda?

– Dla mnie zawsze najważniejsze jest spojrzenie na klub, w którym jestem obecnie. Jako 18-latek grający w piątej lidze angielskiej, gdzie nastolatków nie było dużo, kluby tego szczebla walczące o awans nie mają w zamiarze pozyskiwać mało doświadczonych bramkarzy. Zazwyczaj też nie można było liczyć na występ w każdym meczu.

– Dlatego jeśli chciałem grać, musiałem wybrać niżej notowany klub w danej lidze. To było dla mnie cenne wyzwanie, podczas gdy wcześniej rozwijałem się w Chelsea i wygrywanie co tydzień było dla nas normą. Przechodząc do słabszego klubu już nie było takiego poczucia. Rywale także nie oddawali zbyt wielu strzałów na bramkę, zawsze kończyło się u mnie na jednej, może dwóch dobrych interwencjach.

– Oczywiście doświadczenie spadku do niższej ligi to negatywna strona w mojej karierze, ale mimo to jestem dumny ze swojej ścieżki kariery i występów. Dobrze jest też wiedzieć, że można pozytywnie wpłynąć na grę zespołu dla którego się gra.

Jak układa się współpraca z Christophem Lollichonem, który jest Twoim mentorem?

– Christophe prawdopodobnie był na co najmniej połowie meczów z moim udziałem. Kontaktujemy się ze sobą z dnia na dzień, sam udziela mi pewnych wskazówek pod względem techniki i wspiera mnie. To bardzo ważne. Często trenerzy bramkarscy z którymi miałem okazję pracować skupiali się bardziej na wynikach odnoszonych przez zespół, przez co zachęcali mnie do pragmatycznego podejścia do piłki. Christophe ciągle jest zainteresowany moim rozwojem, bardziej niż poprzednicy.

– Zawsze miałem wrażenie, że mój rodziny klub przygląda się moim poczynaniom, nawet jeśli grałem na Met Police. Wówczas Neil Bath regularnie mnie obserwował wśród setki kibiców będących na trybunach. Także okazał mi wielkie wsparcie przez ten czas. Kiedy rozglądałem się za nowym miejscem, pomógł mi w ważnych chwilach.

To Twój piąty okres na wypożyczeniu, niedawno osiągnąłeś liczbę 150, jeżeli chodzi o występy w seniorskich drużynach. Masz 21 lat. Czy jesteś zadowolony ze swojej piłkarskiej podróży jak do tej pory?

– Jeśli spojrzeć na innych angielskich bramkarzy, takich jak Jordan Pickford, Nick Pope czy Dean Henderson, wszyscy grali na początku w niższych ligach angielskich. Każdy z nich mówi w mediach o tym, jak bardzo te doświadczenia pomogły im się wybić. W moim przypadku jest podobnie. Zwykle ci bramkarze, którzy zaczynali od piątego szczebla rozgrywek lub League Two, później rozwijali karierę w świetny sposób. To także mój cel.

– Teraz jestem w Szkocji i miałem okazję grać na sporych obiektach, dlatego sam odczuwam, że z każdym kolejnym wypożyczeniem wchodzę na wyższy poziom. Moim marzeniem jest wrócić i grać dla Chelsea, nad tym nieustannie pracuję. Jestem jednak w pełni świadomy, że muszę dojść do tego krok po kroku. Jeśli chce się skoczyć daleko w przyszłość z miejsca, wtedy nie uda się osiągnąć zamierzonego celu.

Na koniec, jakie są Twoje cele na ten sezon?

– Biorąc pod uwagę, że jesteśmy jedną z mniejszych drużyn w topowej lidze i rolę beniaminka, naszym głównym celem jest utrzymanie. To mój najczęstszy cel, kiedy gram na wypożyczeniu w ostatnim czasie. Jestem już przyzwyczajony do tego, że zespół w którym gram jest zazwyczaj tym niżej notowanym. Musimy się teraz skupić na zdobywaniu jak największej liczby punktów przeciwko drużynom, z którymi rywalizujemy o dalszy byt w tej lidze.

– Jeżeli chodzi o osobiste cele, udało mi się już zaliczyć kilka czystych kont. Otrzymywałem także wyróżnienia zawodnika meczu, rozegrałem dobre mecze przeciwko większym rywalom. Dlatego najistotniejsze dla mnie w tej chwili jest utrzymanie dobrego poziomu między słupkami.

Źródło: Chelsea FC

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close