Tammy Abraham - czy zasłużył na nowy kontrakt?
Dodano: 29.12.2019 23:09 / Ostatnia aktualizacja: 29.12.2019 23:38Na stadionie, na którym prym wiedli Didier Drogba i Diego Costa, Tammy Abraham wybrał idealny moment by strzelić pierwszego gola dla Chelsea przeciwko zespołowi z Big Six. Gol napastnika Chelsea w końcówce spotkania z The Gunners nie tylko zmienił kierunek, w jakim zmierza obecny sezon dla zespołu The Blues, ale także jego pozycję negocjacyjną w sprawie nowego kontraktu.
Przedłużenie umowy z 22-latkiem powinno być priorytetem dla klubu w 2020 roku, jednak jak się okazuje, negocjacje nie muszą wcale być dla Chelsea tak łatwe, jak zakładali jej włodarze. Wydawać by się mogło, że umowa byłaby idealna dla obu stron, Abraham jest podstawowym napastnikiem, a klub jest zadowolony z jego rozwoju. Jednakże sprawy przybrały w ostatnim czasie nieco mniej oczywisty obrót.
Obecny kontrakt Anglika wygasa za 2,5 roku i na jego mocy Tammy zarabia 50 tysięcy funtów tygodniowo. Oczywistym jest, że napastnik oczekuje znacznego podwyższenia wynagrodzenia wobec niedawnych powołań do reprezentacji i dobrej formy w klubie.
Żądania Abrahama są zasadne. Chelsea niedawno podpisała nową umowę z trzy lata młodszym Hudsonem-Odoim, o wartości 180 tysięcy tygodniowo. Były napastnik Aston Villi oczekuje podstawowej pensji na poziomie 120 tysięcy funtów. Wobec możliwości wejścia Chelsea na rynek transferowy zimą i łączenia przez media klubu z Timo Wernerem czy Moussą Dembele, zrozumiałym jest fakt, że Anglik chce potwierdzenia swojej pozycji w zespole.
Byłoby absolutnie nieprawdopodobnym gdyby Chelsea postanowiła nie negocjować z Anglikiem, który strzelił dla niej 12 goli w Premier League. Żaden z pozostałych graczy nie strzelił więcej niż 5 bramek. Gdzie zespół Lamparda byłby gdyby nie on?
Jedynym powodem krytyki wobec Abrahama była jego nieskuteczność przeciwko zespołom z Big Six. Przełamania nie było także w meczu z Tottenhamem, za które zebrał dobre recenzje. Tammy pozostawał zatem pod ostrzałem, także z uwagi na fakt, że strzelił zaledwie jednego gola w sześciu ostatnich meczach w Premier League.
Każdy kolejny napastnik w Chelsea jest porównywany do Drogby i Costy – dwóch najlepszych napastników w erze Romana Abramowicza. Obaj gracze uwielbiali grać przeciwko Arsenalowi, strzelając odpowiednio 13 goli w 15 meczach oraz trzy bramki w sześciu spotkaniach przeciwko The Gunners. W pierwszej połowie meczu na The Emirates Abrahama nie było widać. Zdominowany przez byłego kolegę z drużyny – Davida Luiza, Caluma Chambersa i Shkodrana Mustafiego, nie mógł odpowiednio wejść w mecz.
Statystyki Abrahama po pierwszej połowie były przygniatające. Nie oddał strzału, wykonał sześć podań i zanotował jedenaście kontaktów z piłką. Po przerwie przebudził się jak cała drużyna. Oddał pięć strzałów i zanotował kolejne 21 kontaktów z piłką. Najważniejszym wkładem w to spotkanie było jego przyjęcie, odejście do prawej nogi i strzał między nogami Leno, po którym Chelsea utonęła w ekstazie i dopisała trzy punkty na swoje konto.
Chelsea zakończyła rok na czwartym miejscu w tabeli, a krytyka wobec Abrahama, póki co, ucichła. Anglik rozegrał 19 z 20 spotkań w Premier League i od meczu z Manchesterem United na inaugurację robi wyraźnie zauważalne postępy.
Frank Lampard zapytany o opinię na temat występu Tammego przeciwko Arsenalowi, powiedział:
– Myślę, że rozwinął się od meczu z United, w którym sprawiał sporo problemów rywalom. Tammy od tamtej pory strzelił sporo goli. Jego występ przeciwko Tottenhamowi był znakomity, jedyne, czego zabrakło to gol. Sprawił im wiele problemów, testował ich na mnóstwo sposobów, rozciągał pole gry dla nas, kontrolował piłkę i ściągał ją dla nas z niebotycznych wysokości. Ciężko pracuje i cały czas się rozwija. Jest prawdziwym napastnikiem – wiemy o tym. Może być tylko lepszy. Jest inny niż Didier czy Diego. Ma inne zalety, ale oni są dla niego idealnym wzorcem do naśladowania, wobec tego, co zrobili dla klubu.
– Ci dwaj byli potężni i silni w wielkich meczach. On tego doświadczy. Włącza sobie wideo z Didierem i Diego każdego wieczora. Chce być najlepszy. Może podglądać ich poczynania i iść ich śladami.
Skuteczność jest sferą, w której może poprawić się najbardziej. Tammy zmarnował 11 dużych okazji, co stanowi czwarty wynik w lidze. Jednakże, co warte podkreślenia, liczby Sadio Mane są jeszcze gorsze (13), podczas gdy Sterling, Vardy czy Jesus zmarnowali po 10 takich okazji.
Abraham zasłużył na szacunek wśród swoich rówieśników. Gary Cahill widzi różnicę pomiędzy piłkarzem, z którym trenował, a tym, który strzelił gola przeciwko jego Crystal Palace.
– Tammy jest utrapieniem dla obrońcy. Jest znakomity fizycznie, ma odpowiednią prezencję, dobrze gra obiema nogami i strzela różnorodne bramki. Ma odpowiednie warunki by stać się klasowym napastnikiem. Musi iść za ciosem. Dostać szansę to jedno, ale umieć ją wykorzystać to inna sprawa. On wykorzystuje ją w tym sezonie znakomicie. Jest świetnym gościem. Chce się uczyć i jednocześnie gra w wielkim klubie. Okres na wypożyczeniu był dla niego jak powiew świeżego powietrza, sporo mu dał w kwestii pewności siebie.
Chelsesa musi działać ostrożnie, bowiem konieczność sprowadzenia napastnika jest oczywista. Giroud jest na wylocie z klubu, a Batshuayi nie przekonuje. Na przekór powiedzeniu, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie ulicy, zespół z Londynu powinien wyraźnie postawić jednak na swojego wychowanka.
- Źródło: The Athletic
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.