Od Peckham do Premier League: Historia Tammy'ego Abrahama

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 21.10.2019 12:52 / Ostatnia aktualizacja: 21.10.2019 13:05

Sobotni poranek na St Paul's Sports Ground w Rotherhithe, gdzie znajduje się siedziba klubu Fisher FC i baza treningowa Millwall Lionesses, to czas treningów 11-letnich chłopaków z drużyny Bruin JFC, której trenerem jest Peter Farrell.

 

Tammy Abraham należał kiedyś do tej szkółki i nosił on biały trykot z niebieskimi paskami. Chociaż minęło 13 lat odkąd opuścił szkółkę na rzecz Chelsea, pozostaje on w pewnym sensie w pamięci wszystkich w Bruin. W rozmowie z "The Athletic", Peter Farrell, którego weekend został zdominowany przez sobotnie treningi oraz niedzielne mecze, wspomina napastnika Chelsea.

 

– Często mówimy tutaj o Tammym. Używam jego historii jako motywacji. Wszyscy chłopcy chcą być zawodowymi piłkarzami, więc możliwość podania konkretnego nazwiska, które wywodzi się z Bruin i któremu udało się...

 

Wypowiedź zostaje przerwana, kiedy Farrell wydaje instrukcje chłopakom, którzy z wielką niecierpliwością czekają na kolejne ćwiczenie. Nie wszyscy mają na sobie jaskrawożółte bluzki treningowe klubu.

 

– Mamy zarejestrowanych 14 piłkarzy, którzy są upoważnieni do gry, ale pozwalam dzieciom z okolicy trenować z nami – wyjaśnia Farrell.

 

W dzisiejszych czasach, Bruin przyciąga młodych adeptów piłki przede wszystkim z okolicy Bermondsey. W 2004 roku, ich działalność obejmowała znacznie większy zasięg i rozciągała się aż do Peckham, gdzie Anthony i Marian Abraham wychowywali swoich dwóch synów (zapaleńców futbolu): Tammy'ego i Timmy'ego.

 

Obaj bracia trafili ostatecznie do Bruin, ale Tammy, jako starszy z braci, dołączył do szkółki jako pierwszy. Sekretarz klubu, Gary Tennent wyjawia na co zwrócił uwagę, kiedy zobaczył napastnika Chelsea.

 

– Najważniejszą rzeczą, jaką pamiętam, był jego wzrost. Był zdecydowanie najwyższy na boisku, a kiedy grasz piątką piłkarzy w polu, musisz grać na różnych pozycjach. Pamiętam, że był tak wysoki, że zwykle zalecaliśmy mu, by skupiał się na defensywie.

 

Abraham chciał jednak grać z przodu, podobnie jak reszta ówczesnych zawodników Bruin, do której należeli między innymi Eberechi Eze (obecnie QPR), a także Ovie Ejaria (Liverpool, obecnie wypożyczony do Reading). Drużyna dołączyła do SELKENT (South East London & Kent) League, a swoje mecze domowe rozgrywała na London Marathon Playing Field w Greenwich.

 

– Byliśmy jak niezwyciężeni. Myślę, że sześciu zawodników poszło wtedy do West Hamu, więc zostaliśmy praktycznie bez składu. Nasi piłkarze byli tak dobrzy, że obserwowały ich wszystkie kluby – mówi Tennent.

 

Ejara podpisał umowę z Arsenalem, który również wyrażał zainteresowanie Abrahamem, ale to Chelsea była sprawniejsza w negocjacjach. Dzięki Alfowi Blandfordowi, skautowi Chelsea, który obserwował rozgrywki na południowej części Londynu, do klubu trafił nie tylko Abraham, ale także Ruben Loftus-Cheek oraz Fikayo Tomori.

 

Tomori i Abraham zaczęli budować swoje relacje w lokalnym centrum rozwoju Chelsea w sąsiednim Kidbrooke. Dowodził tam wtedy obecny asystent Stevena Gerrarda w Rangers, Michael Beale.

 

– Zawsze był pełen energii [Abraham – przyp. redakcja]. Cały czas było go słychać na treningach. Gdy strzelił gola, świętował, jakby zdobył bramkę w finale Pucharu Świata. Jeśli przestrzelił, także wykazywał wiele emocji. Wszystko to można zobaczyć także dzisiaj. Był jednym z wyższych piłkarzy w tej grupie. Pamiętam, że zawsze sprzeczał się z Fikayo. Najlepsi przyjaciele poza boiskiem, na boisku ciągle się kłócili – przypomina sobie Beale.

 

Abraham trenował w Bruin, dopóki Chelsea nie zaoferowała mu miejsca w akademii, gdzie mógł reprezentować drużynę U-9. Dołączył tym samym do zespołu, w którym grali już: Tomori, Solanke i Jake Clarke-Salter.

 

– Zabierałem Tammy'ego z miejsca jego zamieszkania w Peckham i woziłem do Battersea Park, kiedy zespoły młodzieżowe trenowały tam (we wtorki i czwartki). W tym samochodzie jeździł też Ruben Loftus-Cheek i kilku innych zawodników. To były wspaniałe dni – oznajmia Beale.

 

 

Okoliczności pracy Bruin zmieniły się w ciągu ostatnich lat. Nadal rozgrywają swoje mecze domowe na London Marathon Playing Field, jednak treningi odbywają się w St Paul's Sports Ground, pięć mil dalej, ponieważ w pobliżu nie ma dostępnych tanich miejsc do wynajęcia. Wcześniej, klub prowadził zespoły męskie i żeńskie w różnych grupach wiekowych, natomiast teraz działa tylko drużyna U-12, której trenerem jest Farrell.

 

– Próbujemy ponownie rozwinąć klub. Chcemy stworzyć zespoły U-7 oraz U-8 i jeśli nam się uda zgromadzić odpowiednią ilość chętnych, to otworzymy także drugi zespół U-12.

 

Bruin to klub, którego finansowanie jest ciągłym wyzwaniem. Farrell jest jednak dumny z faktu, że jego drużyna jest konkurencyjna w SELKENT League, a jego piłkarze przyciągają uwagę skautów z najlepszych drużyn w Anglii. Dwóch zawodników z obecnej grupy trenuje aktualnie z Tottenhamem, a inni z kolei wrócili po tym, jak zostali zwolnieni przez akademie większych klubów.

 

– W QPR jest bramkarz, który był w Bruin. Jest jeszcze ktoś, kto właśnie podpisał kontrakt z Millwall w wieku 16 lat. W tak małym klubie jest olbrzymi talent.

 

Piłka toczy się w stronę trenera Bruin, a ściga ją jeden z młodych chłopaków zespołu: "Rozmawiacie o Tammym Abrahamie?" Pyta z szerokim uśmiechem. Dobry początek sezonu w wykonaniu Anglika starają się wykorzystać Ferrell oraz Tennent. Przypominają chłopakom z Bruin, gdzie rozpoczęła się przygoda Abrahama.

 

– Często o nim wspominamy, ponieważ to dobry przykład dla tych chłopaków. Jeśli wiedzą, że Tammy tu grał, automatycznie staje się ich ikoną – mówi Tennent.

 

 

Zbliża się godzina 16:00, a Tammy Abraham jest ostatnim zawodnikiem Chelsea, który wychodzi na boisko. Przybija piątkę z maskotką klubową, a grupa na WhatsAppie, którą prowadzi Farrell, zalewa się wiadomościami o nadziei, że Anglikowi uda się zdobyć w tym meczu bramkę.

 

Newcastle ma pomysł jak zdetronizować Abrahama i nie pozwolić mu na strzelenie gola. Steve Bruce polecił Jamaalowi Lascellesowi pilnowanie Anglika, a pomagają mu w tym Clark i Schar. Walka o miejce na boisku między środkowym obrońcą a środkowym napastnikiem trwa w najlepsze. W niektórych momentach meczu, fizyczność Lascellesa wydaje się być przytłaczająca – zwłaszcza wtedy, gdy obrońca uderza przedramieniem w szyję Abrahama posyłając go tym samym na ziemię. Frank Lampard, Jody Morris i Chris Jones próbują wtedy zaciekle interweniować u sędziego technicznego.

 

W innych przypadkach, zdecydowana gra Abrahama i sprytne uwolnienia przynoszą mu sukces. W drugiej połowie, Abraham pokazuje swoją obecność na boisku, uderzając w poprzeczkę bramki Dubravki. Anglik unosi długie ręce nad głowę z frustracją i jakby prośbą do bogów futbolu o łaskawość. Dziesięć minut później, kolejne uderzenie głową, i piłka przelatuje nad bramką przeciwników. Tysiące kibiców na Matthew Harding zaczyna śpiewać: "Och, Tammy, Tammy... Tammy, Tammy, Tammy, Tammy Abraham".

 

Nareszcie nadchodzi przełamanie i dzięki bramce Marcosa Alonso, Chelsea wychodzi na prowadzenie. Abraham wyprzedza wszystkich piłkarzy swojej drużyny i jako pierwszy cieszy się ze strzelcem gola. W szalonych ostatnich minutach meczu, Newcastle wydaje się być coraz bardziej zdesperowane. Olivier Giroud i Michy Batshuayi stoją przy linii bocznej i czekają na sygnał od Lamparda, który jednak nie nadchodzi. Abraham wspina się na jeszcze wyższy poziom intensywności.

 

 

Kilka minut po zdobytej przez Alonso bramce, Abraham po podaniu Pulisica staje przed świetną okazją, by spełnić przedmeczowe życzenia chłopców z Bruin, jednak wślizg Yedlina pozostawia Abrahama zamrożonego w niedowierzaniu. Po meczu nadal dręczy go myśl, co by było, gdyby strzelił dziewiątą bramkę w Premier League w tym sezonie, jednak nie przeszkadza mu to we wręczeniu swojej koszulki młodemu kibicowi z Matthew Harding Lower. Abraham i Tomori są ostatnimi piłkarzami Chelsea, którzy wchodzą do tunelu. Czekają na nich Morris oraz Edwards.

 

– Widać, że Abraham czuje się komfortowo i może wyrażać siebie. W Chelsea ma wokół siebie personel, który go zna i pozwala mu to być sobą. Ma też wokół siebie wielu piłkarzy, którzy przechodzą przez taką samą drogę jak on. Możesz dzielić ciężar doświadczeń. Przeżywasz tę podróż z przyjaciółmi, a to sprawia, że jest to naturalny proces – mówi Beale.

 

Tammy przygotowuje się do rozmowy z grupą dziennikarzy w tunelu Stamford Bridge, jednak przedtem zatrzymuje się, by zrobić kilka zdjęć z młodymi fanami The Blues. Bruce, który ściągnął napastnika w zeszłym sezonie do Aston Villi, kończy rozmowę z nim krótką instrukcją: "Niech uśmiech nie znika z Twojej twarzy."

 

Sobotnie popołudnie kończy się uśmiechem najbardziej rozpoznawalnego podopiecznego Bruin. Nadejdą bardziej frustrujące dni, ale utrzymujące będzie poczucie, że Abraham zasłużył sobie na miłość Stamford Bridge czymś więcej niż tylko zdobywanymi bramkami.

Źródło: The Athletic

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

ainstein666
komentarzy: 138
21.10.2019 17:10

Fajny tekst. Dzięki za wstawienie.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close