Emenalo: Musiałem walczyć o przetrwanie akademii Chelsea

Autor: Piotr Różalski Dodano: 08.10.2019 13:36 / Ostatnia aktualizacja: 08.10.2019 13:44

Były dyrektor techniczny Chelsea Michael Emenalo ujawnił w wywiadzie dla "The Telegraph", że nigdy nie składał broni w obronie dobrego imienia akademii The Blues.

Obecnie Roman Abramowicz musi być dumny z tego jaki wpływ na pierwszy zespół wywiera szkółka z zachodniego Londynu. Rewolucja Franka Lamparda powoduje, że w tej chwili Chelsea plasuje się na piątej pozycji w Premier League, a zespół w znacznej części składa się piłkarzy wywodzących się z akademii Chelsea. Na dodatek sam styl gry może się podobać nie tylko rosyjskiemu miliarderowi.

Odgrywający główne role w podstawowym składzie Chelsea piłkarze, wśród ich m.in. Tammy Abraham, Mason Mount czy Fikayo Tomori, właśnie przebywają na zgrupowaniu reprezentacji Anglii. Dodając do tego powracającego do formy Calluma Hudsona-Odoia czy leczącego jeszcze kontuzję Rubena Loftus-Cheeka, The Blues mogą niebawem liczbowo zdominować seniorską reprezentację Anglii.

Po raz pierwszy od niemal dwóch lat, Emenalo postanowił ujawnić w jaki sposób Abramowicz odmówił rezygnacji z prężnego rozwoju akademii Chelsea, podczas gdy wiele osób ze środowiska "Niebieskich" kwestionowało, czy w ogóle takie działanie ma sens i kiedykolwiek się spłaci w przyszłości.

– Broniłem akademii, kiedy wokół niej wylewało się wiele pesymizmu. Był taki okres kiedy niektórzy sprzeciwiali się inwestowaniu środków w szkółkę. Pewien menadżer przedstawiał nawet swoją prezentację na ten temat, twierdząc, że akademia nie odgrywa znaczącej roli. Mówił także, że takie przedsięwzięcie zajmuje zbyt dużo czasu i nie mamy czasu, by się poświęcać temu projektowi – zdradza Emenalo.

– Dodał także, że te pieniądze powinniśmy ulokować w inne działania. Chciał udowodnić właścicielowi klubu, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto i powinien zaprzestać takiej inwestycji. To nie był w żadnym wypadku mój pomysł, gdyż twierdziłem wręcz odwrotnie i postanowiłem stanąć w obronie akademii. Dlatego jestem ogromnie dumny z decyzji Romana Abramowicza, który mi zaufał, miał ochotę mnie wysłuchać i ostatecznie dać więcej czasu na rozwój projektu akademii.

Emenalo obecnie korzysta z przerwy od pracy w futbolu po tym, jak nie powiodło się urzędowanie w AS Monaco. Nigeryjczyk uważa jednak, że dla niego nie ma największego sensu rozżalać się nad niedokończonym projektem w Chelsea z jego udziałem. Na dodatek nie ukrywa zachwytu, że jego praca oraz innych byłych działaczy The Blues w końcu jest odpowiednio realizowana.

– Za każdym razem, gdy wprowadzasz w życie pewien projekt, oczekujesz, że niebawem zacznie wszystko działać jak należy. Czasem jednak potrzeba odpowiedniego momentu i nigdy nie jest pewne, jak pewna rzecz zadziała. To, co się obecnie wyprawia z akademią powoduje u mnie wielki zachwyt. Jestem wdzięczny nie tylko tym młodym chłopakom, ale również ludziom, którzy stanowili w przeszłości część sztabu szkoleniowego w akademii i pierwszej drużynie, skautom, zarządcom, sekretarzom. Wszyscy wcześniej wymienieni dołożyli swoją cegiełkę do tworzącego się sukcesu akademii.

– Oczywiście w takich momentach potrzebna jest także szczypta szczęścia. Ono przyszło wraz z nałożeniem zakazu transferowego i zatrudnieniem na stanowisko trenera takiej osoby jak Frank Lampard oraz asystentów, Jody'ego Morrisa i Joe Edwardsa. Nikt nie powiedział, że łatwo jest wcielić w życie taki projekt. Jednak to świetny przykład, że wszystko jest możliwe.

Emenalo otrzymał szansę na przebudowę akademii Chelsea w 2010 roku, kiedy został mianowany na dyrektora technicznego. Wówczas sam przekonywał Abramowicza, że istnieje możliwość, aby w podstawowej kadrze Chelsea co najmniej 60 procent stanowili wychowankowie.

– Od początku celem zawsze było posiadanie w zanadrzu zawodników, którzy razem by dorastali w jednej drużynie i na przyszłość stanowili o nowym obliczu pierwszego zespołu. Za dobry przykład może stanowić Barcelona i tacy piłkarze jak Xavi, Iniesta czy Busquets. To jest prawdziwa kultura klubu, w którym znajdują się chłopcy rozumiejący filozofię zespołu i troszczący się o sprawy klubu.

– Proszę tylko obejrzeć jak chłopaki z Chelsea celebrowali zdobywane bramki w Southampton. Pierwsze dwa gole to zaangażowanie Tammy'ego, Mounta i Hudsona-Odoia. Ci dwaj ostatni byli pierwszymi, którzy wspólnie cieszyli się z Abrahamem. Tomori oczywiście nie mógł być pierwszy przy celebracji, ale biegł do chłopaków ile tylko miał sił w nogach. Na naszych oczach buduje się kolejna wspaniała kultura klubu. Tradycja Chelsea będzie stanowić o sile i trosce piłkarzy oraz ludzi, którzy będą chcieli czynić dobro przez kolejne lata. Ten postęp jest po prostu niesamowity.

– Jedną kluczową zmianą za mojej kadencji były metody treningowe. Można było zaobserwować młodych chłopaków dołączających do pierwszej drużyny. Przedtem młodzi potrafili się męczyć już po 40 minutach gry. Przy Lampardzie czy Essienie, którzy musieli rozgrywać jakieś 65 spotkań w sezonie, chłopcy nie byli gotowi podjąć się większych wyzwań.

– Dlatego wprowadziliśmy pewną barierę, która musiała zostać przeskoczona przez adeptów. Każdy zawodnik akademii musiał rozegrać w sezonie co najmniej 45 meczów bez względu na to, jaki to jest poziom rozgrywek i kategoria wiekowa. Dla przykładu, Jay Dasilva grał dla ekip U-18, U-19 i U-23 i musiał uzbierać co najmniej 45 występów. Według moich wyliczeń można to przyrównać do 25 meczów w Championship lub League One. W ten sposób chłopcy uczyli się radzić ze zmęczeniem i po spełnieniu wymogów mogli trenować wraz z pierwszym zespołem.

– W życie wprowadzony został także program dotyczących zawodników na wypożyczeniach. Różni trenerzy mogli sprawdzić zawodników w innym położeniu, więc dlaczego nie mieliby z tego skorzystać najlepsi zawodnicy akademii? Dobry przykład stanowi Andreas Christensen, który grał w Borussii Moenchengladbach. Miał okazję grać w Lidze Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Trener tamtej drużyny powiedział, że jeśli Andreas może grać na takim poziomie u nas jak w akademii, decyduję się na niego. To na pewno podwyższa pewność siebie u piłkarza.

– Oczywiście, to nie u każdego zawodnika się sprawdzało. Jednak popatrzcie na Mounta, grał sezon w Vitesse, sezon w Derby i jest gotowy na wielki zespół. To samo Tammy, wcześniej grał w Bristol, Swansea i Aston Villi. Tomori przebywał w Brighton, Hull i Derby. Hudson-Odoi to już inna bajka, zawsze może ujawnić się jeden wyjątkowy talent. Z pewnością występy w minionym sezonie i sekcje treningowe pomogły mu dojść do miejsca w którym znajduje się obecnie.

– W rzeczywistości próbowaliśmy się ograniczać do 30-40 procent graczy sprowadzanych do Chelsea za wielkie pieniądze. 60-70 procent mieli stanowić gracze akademii. Dzięki temu nie musieliśmy zwracać uwagi na rynku transferowym na dobrze prosperujących piłkarzy. Sądzę, że teraz Chelsea jest bliska tego, co planowałem. Najlepszym scenariuszem byłoby posiadanie wszystkich talentów w kadrze, którzy łącznie byliby wyceniani na jakieś 600 milionów funtów. Wówczas raptem 200 milionów funtów wystarczyłoby na dokonanie ewentualnych wzmocnień.

Emenalo bacznie obserwował także finał FA Youth Cup w 2015 roku, siedząc u boku Romana Abramowicza w loży honorowej na Stamford. Wtedy w drużynie grali razem Abraham z Tomorim, zaś rok później udało się obronić tytuł, podczas gdy Mount przyczynił się do zdobycia kolejnego trofeum.

– Właściciel chciał wiedzieć jak toczy się życie w akademii. Obserwował młodych piłkarzy w telewizji i sam sporządzał pewne notatki, nawet zadawał mi pytania. Kiedy rozgrywany był finał w 2015 roku, przebywał w mieście i koniecznie chciał się wybrać na ten mecz, by zobaczyć akademię w akcji. To była dla niego spora frajda i sam wyróżniał poszczególnych piłkarzy. To niesamowity człowiek, ponieważ potrafił zachować odpowiednią harmonię i balans między wspieraniem pierwszej drużyny i zespołów młodzieżowych. Wygrał z klubem wiele trofeów, a jego wiara i zainwestowany czas oraz pieniądze w akademię właśnie się spłacają.

– Sądzę, że obecnie właściciel chce sprawdzić dalszy sens działania długofalowego projektu. Myślę, że w tym sezonie także cieszy się z tego co widzi. Jego podstawowym zaspokajaniem potrzeb jest widok drużyny wznoszącej trofea, jednak w takim przypadku myślę, że zajęcie miejsca w TOP10 na koniec sezonu będzie satysfakcjonujące dla Abramowicza. Z pewnością cieszy się z faktu, jaki styl gry prezentuje drużyna i w jaki sposób wdrażają się do pierwszego zespołu. Można to przyrównać to zdobycia tytułu – podsumował Michael.

Źródło: The Telegraph

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

ainstein666
komentarzy: 138
08.10.2019 16:51

Good job!

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close