Moja droga do Chelsea: Filip Jørgensen
Dodano: 13.10.2024 19:48 / Ostatnia aktualizacja: 13.10.2024 19:48Piłkarska droga Filipa Jørgensena zaprowadziła go do Chelsea. Młody bramkarz trafił na Stamford Bridge latem tego roku i wydaje się, że jego początki w nowym klubie wyglądają obiecująco. W kolejnym odcinku stałego cyklu, Filip opowiedział, jak zaczynała się jego przygoda z piłką nożną i zdradził, w jaki sposób został profesjonalnym piłkarzem.
Filip wychował się w Lommie – małym miasteczku położonym na południowym wybrzeżu Szwecji, między Malmo i Lund. Część swojej młodości 22-latek spędził jednak w zupełnie innym regionie Europy, bo na śródziemnomorskiej wyspie Majorce. Dorastanie w dwóch różnych kulturach ukształtowało jego osobowość.
Ojciec naszego bramkarza jest Duńczykiem, a matka Szwedką. To ojciec zaszczepił w nim miłość do futbolu, gdyż występował w drużynie oldbojów w Szwecji.
– Moim pierwszym wspomnieniem związanym z futbolem jest gra w lokalnej szwedzkiej drużynie GIF Nike. Miałem wtedy pięć lat – zdradził Filip Jørgensen. To był wiek, w którym można było zacząć grać w tym klubie. Boiska klubu znajdowały się bardzo blisko mojego domu więc często bywałem tam z moim tatą, drużyną taty, starszym bratem, młodszym bratem i przyjaciółmi.
– Byłem wtedy zawodnikiem z pola, napastnikiem. Kiedy miałem sześć lat, przeszedłem do Malmo. To było niedaleko. Chciałem spróbować czegoś trochę trudniejszego. Byłem zbyt dobry dla Nike! Gdy byłem młody, gra w piłkę sprawiała mi radość. Starałem się cieszyć każdym dniem. Dużo trenowałem w Malmo, a kiedy wracałem do domu, trenowałem z drużyną swojego taty. Po prostu uwielbiałem grać w piłkę.
Na pozycji bramkarza Filip zaczął występować, gdy miał 10 lat. Szybko okazało się, że była to znakomita decyzja, gdyż Malmo zmniejszyło liczbę traconych goli ze 100 do 20. Gdy kariera młodego bramkarza zaczynała nabierać rozpędu, jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Rodzice, prowadzący salon fryzjerski, chcieli spróbować czegoś nowego i podjęli decyzję o przeprowadzce na Majorkę.
– Nie podobało mi się to – wyznał Filip. W Malmo radziliśmy sobie bardzo dobrze. Co roku coś wygrywaliśmy więc chciałem tam zostać. Ale ostatecznie ta decyzja okazała się dobra. Dzięki tej przeprowadzce dojrzałem i poszerzyłem horyzonty. Trzeba spojrzeć na to z innej perspektywy. Myślałem, że Malmo było najważniejszą rzeczą w moim życiu, ale kiedy przeprowadziłem się na Majorkę, nikt nie słyszał o Malmo. Poza tym, w tej grupie wiekowej treningi bramkarzy wyglądały zupełnie inaczej. W Malmo nie mieliśmy żadnego trenera bramkarzy czy trenera. W Hiszpanii, kiedy miałem 12 lat i grałem na niższym poziomie, nawet nie w Majorce, w takim klubie, który nazywał się Penya Arrabal, mieliśmy trenera bramkarzy i dobre szkolenie. Dużo się tam nauczyłem.
Po roku spędzonym na Balearach Jørgensenowie wrócili do Lommy, a Filip ponownie dołączył do Malmo. Naukę musiał pogodzić z treningami.
– Nie lubiłem szkoły. Chciałem po prostu grać w piłkę. Nie musiałem się dużo uczyć. Trenowałem rano, po południu i kiedy wracałem do domu w Lommy trenowałem z tatą. Zawsze to był mój wybór. Bardzo mi się to podobało.
Real Mallorca dostrzegł Filipa, gdy ten występował w Penya Arrabal i zaproponował mu współpracę. Rodzina młodego bramkarza zdecydowała się jednak wrócić do Szwecji. Rok później Filip zapytał, czy oferta nadal jest aktualna i okazało się, że jest. Filip wrócił na Majorkę, gdzie podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt, a zaledwie 12 miesięcy później, czyli latem 2017 roku, kontakt nawiązał z nim Villarreal.
– Gdy miałem 15 lat, podpisałem swój pierwszy profesjonalny kontrakt. To było bardzo dobre uczucie. Byłem niesamowicie szczęśliwy. Marzyłem, żeby dostać się do akademii jakiegoś dużego klubu. Wtedy zaczęła się ciężka praca. Zawsze jednak sprawiała mi ona radość. Nigdy nie traktowałem tego jak ciężką pracę. Lubiłem dodatkowe treningi i robienie dodatkowych rzeczy. Dużo pracuję na siłowni, żeby mieć jak najwięcej energii, jak najwyżej skakać. Oglądam wielu innych bramkarzy. Zawsze pragnąłem ciężko pracować. Myślę, że właśnie dlatego teraz tu siedzę.
Na początku swojej kariery Filip w zasadzie nie doznawał niepowodzeń, dlatego wszystko przebiegało bardzo szybko. Wszystko zmieniło się 3-4 lata temu, gdy przeszedł do Villarrealu i stał się bramkarzem trzeciego wyboru.
– Futbol jest dla mnie wszystkim, ale wtedy to było za dużo. Moja głowa źle to przyjęła. Mieszkałem sam w swoim mieszkaniu w Castellón. Wracałem do domu myśląc o treningach i oglądałem piłkę nożną. Następnego dnia znowu szedłem na trening, wracałem do domu myśląc o kolejnym treningu i tak cały czas. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że to dla mnie za dużo. Musiałem rozmawiać z ludźmi i stać się bardziej towarzyski. Zwykle popołudniami starałem się robić coś niezwiązanego z piłką, spędzać czas z przyjaciółmi i relaksować się. Od tamtej pory łatwiej mi było być lepszym bramkarzem i szczęśliwszym człowiekiem. Wszystko się układało.
Filip nie oglądał się za siebie i w poprzednim sezonie stał się podstawowym bramkarzem Villarrealu. Zanotował najwięcej interwencji w La Liga i w lipcu jego siedmioletnia przygoda z Żółtą Łodzią Podwodną zakończyła się transferem do Chelsea.
– Będąc chłopakiem pochodzącym ze Szwecji, który oglądał dużo piłki, zawsze wiedziałem o Chelsea i o tym, że jest to wielki klub. A projekt, który teraz realizuję, wygląda bardzo dobrze. Właśnie dlatego chciałem podpisać z nimi kontrakt.
– Bardzo mi się tu spodobało, nawet bardziej niż się spodziewałem. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze. Mając takie obiekty i tych ludzi, którzy pomagają ci trenować i osiągnąć najwyższy poziom, wiesz, że jest to marzenie dla kogoś takiego jak ja, kto uwielbia trenować i się rozwijać. W tym roku chcę grać jak najwięcej, chcę wygrać Ligę Konferencji, zdobywać tytuły i stawać się coraz lepszy każdego dnia – dodał Filip.
- Źródło: Chelsea FC
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.