Fot. Chelsea FC

Cucurella: Chcemy zagrać w Lidze Mistrzów!

Autor: Hubert Anuszkiewicz Dodano: 11.10.2024 22:17 / Ostatnia aktualizacja: 15.10.2024 17:38

Marc Cucurella udzielił obszernego wywiadu, w którym wiele opowiedział o swoich odczuciach po Euro, o tym jak kocha żartować, ale oczywiście nie zabrakło również wątków o Chelsea.


Po wygranym Euro przez Hiszpanię, Marc został pewnego rodzaju twarzą tego sukcesu. Nic dziwnego: patrząc na jego charakterystyczną fryzurę (z której po 3 miesiącach wciąż nie zeszła czerwona farba), popularną przyśpiewkę, ale i po prostu przez zaangażowanie na murawie bez wątpienia wyróżnia się przed szereg.


Często ludzie określają go mianem zabawnej osoby, tak go nazwał np. Erling Haaland. Jak sam Hiszpan się do tego odnosi?


— Mają oczywiście do tego prawo, bo jednak trochę jestem zabawny. Nie zawsze żartuję, ale przeważnie chcę wprowadzać jak najwięcej szczęścia. Myślę, że dobrze się ze mną spędza czas.


— To że mogłem zostać idolem dla wielu jest dla mnie fantastyczną sprawą. W przeszłości ludzie bardziej zaptrywali się na napastników, którzy dryblowali i zdobywali gole. Możliwe, że futbol się zmienił, bo z jakiegoś powodu zaczęli kupować koszulki z moim nazwiskiem i tworzyć ze mną banery. Coś w tym sumie jest.


Końcówka minionego sezonu dla 26-latka była niezwykle dynamiczna. Najpierw udało mu się złapać fantastyczną formę w Chelsea, by następnie stać się jednym z filarów zwycięskiej reprezentacji La Furia Roja. Wychowanek Barcelony sporo się nauczył o sobie w tamtym okresie.


Można powiedzieć, że wręcz musiał. Po transferze do Chelsea za 62 miliony funtów był symbolem przedpłaconej polityki transferowej nowych właścicieli. Przecież jeszcze nie tak dawno kibice The Blues wygwizdywali go z trybun. Teraz jest jednym z tych graczy, którzy są najmocniej wyczekiwania po przerwie reprezentacyjnej- taki obraz był raczej nie do wyobrażenia te pół roku temu.


Początek jego przygody nie był jednak oczywisty. Kiedy dostał pierwsze powołanie od Luisa de la Fuente po wygranym przez Chelsea meczu w ćwierćfinale FA Cup, w rzeczywistości było to konsekwencją kontuzji José Luis Gayà.


— Kiedy trener powiedział mi, że chce mnie widzieć na miejscu Gayi byłem oczywiście zaszczycony. Powołanie było nagrodą, wyróżnieniem dzięki któremu chciałem jeszcze mocniej się przykładać do każdego meczu. Dało mi to sporo energii. Chciałem się tym cieszyć, po tych wszystkich ciężkich chwilach które przeżyłem...


— Wcześniej grałem w gorszych zespołach niż Chelsea, ale trafiłem do klubu w ciężkim okresie, kiedy było wielu piłkarzy i trenerów. Czułem jakby chcieli zrzucić na mnie winę za taki stan rzeczy. Kibice widzieli cenę za transfer i myśleli, że zacznę strzelać 50 goli i zdobywać 50 asyst. W rzeczywistości kwota transferu to tylko kwestia między moim agentem, a klubem- nie ma nic wspólnego ze mną


— W Chelsea miałem najwięcej trenerów w swojej karierze. Tuchel, Potter, Lampard, Pochettino i teraz Enzo. Tuchela praktycznie nie poznałem; nie mieliśmy na to za dużo czasu. Potem przyszedł Graham Potter, którego znałem z Brighton, ale nie był to łatwy czas. Miał bardzo szeroką kadrę i nie umiał wprowadzić swojego stylu. Podobnie Lampard.


Marc również powiedział o kontuzji kostki, która w jego opinii było bardzo ważne w trakcie jego pobytu na SW6:


— To był moment, który zmienił moją karierę- jest to dziwne, bo żaden piłkarz nie chce być kontuzjowany. Chodzi o uraz kostki z zeszłego sezonu. Dużo czasu spędzałem sam, mam wiele czasu na indywidualne treningi, ale i przemyślenia. Te dwa miesiące były dla mnie kluczowe pod względem mentalnym, nawet spotkałem się z trenerem mentalnym.


— Krytyka jest ciężka, bo każdy podchodzi do niej personalnie. I tak powoli to we mnie narastało, przez co traciłem pewność siebie. Od tego momentu nie byłem za bardzo sobą. Jakbym bał się tego, że zaraz coś zepsuje.

— Doszedłem jednak do momentu w karierze, gdzie nie gra to większej roli. Nie jest łatwo nauczyć się takiego podejścia i musiałem sporo nad tym pracować.


Konsekwencją czego Cucurella mógł nas zachwycać swoimi występami. Na europejskim czempionacie było sporo kluczowych momentów z jego udziałem. Na pewno można wspomnieć o asyście w finale, ale dla kibiców Niemiec bez wątpienia najbardziej pamiętne było jego przewinienie w ćwierćfinale rozgrywek:


— Gołym okiem było widać, że piłka uderzyła w moją rękę. Spojrzałem na sędziego, a ten pewny siebie powiedział, że niczego nie odgwiżdże. Po miesiącu tej decyzji nie można już zmienić, a stworzyło to sporo kontrowersji. To dość dziwne, ale nic już nie można z tym zrobić.


W trakcie turnieju, ale i po jego kariera weszła na wyżyny, a ludzie go pokochali:


— Wcześniej ludzie lubili gwiazdy, a teraz sympatyzują ze mną. Jest to bardzo miłe, że ktoś mnie lubi i podziwia. Wcześniej bez problemu mogłem pójść zrobić zakupy, a teraz... no bywa z tym różnie.


Kolejnym ikonicznym momentem była przyśpiewka. Na początku trzeba zaznaczyć (bo sam Cucurella to podważył)- paella to nie jest ulubione danie Hiszpana. W eter jednak poszedł tekst, gdzie Cucu-Currella pije Estrellę i je wspomnianą paellę, a do tego Haaland drże na jego widok.


Norweg odniósł się do piosenki i widać, że wziął ją dość mocno do siebie, co było widać po wywiadzie pomeczowym z Chelsea:


— W zeszłym sezonie chciał moją koszulkę, a teraz robi o mnie piosenkę.


Teraz Marc postanowił się odnieść do postawy Erlinga:


— Że to akurat musiał być pierwszy mecz sezonu! [śmiech]


— Wyglądało jakby Premier League zrobiła to specjalnie. Niemniej było to zabawne, taki jest futbol. Teraz mogę podejść do tego z uśmiechem i uważam, że tak trzeba podchodzić do życia.


Jak ostatnio zawodnicy The Blues mają w naturze, Cucurella wypowiedział się o najjaśniejszej gwieździe w konstelacji piłkarzy Chelsea, czyli o Cole'u Palmerze:


— Kiedy zobaczyłbyś go na ulicy, nigdy byś nie pomyślał, że jest piłkarzem. Jednak jak zobaczysz go na murawie... Nie ma co prawda zbyt mocnego uderzenia, ale i tak większość strzałów zamienia na bramki.


— Jest inny. Sam nie wiem jak ty wyjaśnić: jest wyjątkowy. Mamy ogromne szczęście, że gra z nami w zespole. Również w Hiszpanii mogliśmy się cieszyć, że nie grał dłużej, ale i tak w finale udało mu się namieszać. Jeśli utrzyma taką formę, będzie jednym z najlepszych na świecie. Nie ma zbyt mocnych włosów, ale to chyba jego jedyna słabość.


Na sam koniec boczny obrońca powiedział jakie są jego ambicje na nadchodzący sezon:


— Chcemy wygrać jakieś trofeum. Czujemy, że stać nas na wiele w Lidze Konferencji. Może do tego jakiś puchar krajowy. W tamtym sezonie udało nam się dojść do finału i półfinału. W lidze musimy być w czołowej czwórce. Wciąż moim zdaniem jednak brakuje nam do Arsenalu i City. Tak samo Liverpool, bo ich od lat jest bardzo zgrana. Ale możemy osiągnąć kwalifikacje do Ligi Mistrzów, to jest nasz główny cel.

Hubson
Author: Hubson

Hubert Anuszkiewicz

Niebieskim kibicuję od 2012 roku, głównie przez występy na Euro Fernando Torresa. Na krajowym podwórku wspieram Zagłębie Lubin.

Poza piłką uwielbiam historię, głównie byłej Jugosławii. KTBFFH


Źródło: The Guardian

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close