Moja droga do Chelsea: Axel Disasi
Dodano: 11.09.2024 09:30 / Ostatnia aktualizacja: 11.09.2024 09:30Oficjalna strona Chelsea FC zapoczątkowała nowy cykl, w którym poszczególni piłkarze opowiadają, jak wyglądała ich droga na Stamford Bridge. Jako pierwszy swoimi wspomnieniami podzielił się Axel Disasi. Obrońca miał trudne etapy w swojej karierze, ale zdołał je przezwyciężyć.
Jadąc 20 kilometrów na północ od Paryża, mijając przy okazji Stade de France, dotrzemy do miejscowości Villiers-le-Bel. To tutaj dorastał Axel Disasi. Początki Francuza w piłce nożnej nie były oryginalne – w dzieciństwie mnóstwo czasu poświęcał na grę w piłkę z przyjaciółmi.
– Mój brat Divin jeździł autobusem na treningi, a ja czekałem z nim na dworcu na autobus. Pewnego dnia, gdy autobus przyjechał, chciałem pojechać razem z nim. Powiedział mi: "Nie, nie, nie, Axel, nie możesz ze mną jechać." Płakałem. Chciałem jechać razem z nim, ale miałem jakieś pięć lat. Wtedy jeden facet w autobusie powiedział mojemu bratu: "Pozwól swojemu bratu wsiąść." Mój brat posłuchał i zabrał mnie ze sobą – zaczął swoją historię Axel Disasi.
– Stałem obok boiska i oglądałem trening. Jeden z chłopaków złapał kontuzję więc trener zaczął się rozglądać. Dostrzegł mnie i zaczął wypytywać, kim jestem. Powiedziałem, że jestem bratem Divina. Zapytał, czy chcę zagrać. Oczywiście! Ciężko trenowałem, a po zajęciach trener powiedział, że następnym razem mam zabrać ze sobą swoje rzeczy.
Axel dorastał na paryskich przedmieściach. Jego matka opiekowała się starszymi pacjentami w szpitalu, zaś ojciec zajmował się wieloma rzeczami, m.in. prowadził małe sklepy.
– Dorastałem otoczony wieloma kulturami i narodowościami. To było dobre doświadczenie. Dobrze było poznać tych ludzi. Dzisiaj jestem w stanie dogadać się z każdym i zawdzięczam to środowisku, w którym dorastałem. Nauczyłem się, jak myślę osoby z innych kultur. Nie powiem, że było trudno, ale łatwo też nie było. W naszej społeczności panowała wielka solidarność. Bardzo dobrze wspominam ten okres.
– Moi rodzice mają kongijskie i angolskie korzenie. Ja i moi bracia dorastaliśmy w tej kulturze. Nasza rodzina zadbała o to. Moja mama gotowała typowe posiłki charakterystyczne dla miejsca swojego pochodzenia. Dobrze jest mieć taką bazę. Pomogło mi to dorosnąć i stać się mężczyzną, którym jestem dzisiaj. Byłem raz w Kongo, w 2017 roku. Po raz pierwszy zobaczyłem, skąd pochodzi mój tata. Dowiedziałem się, jak żyją tam niektórzy ludzie. Jest tam bardzo trudno. Tamta podróż uświadomiła mi, jaką szansę dała mi Francja.
Zostanie profesjonalnym piłkarzem nie przyszło Axelowi łatwo. Jak napisała "Le Parisien" w 2015 roku, Axel musiał "przebrnąć przez sieć skautów". Dopiero niedługo po swoich 16. urodzinach trafił do profesjonalnego klubu Paris FC. Wcześnie grał tylko w klubie w swojej rodzinnej miejscowości Villiers-le-Bel.
– Moja podróż nie była zwyczajną podróżą. Nigdy nie byłem w żadnej akademii. Chodziłem do szkoły i jednocześnie trenowałem. Następnie w wieku 16 lat przeniosłem się do Paris FC. Kiedy zaczynałem, było tam wielu zawodników z akademii, a ja byłem jednym z niewielu, którzy zaczęli w klubie. Nie powiem, że początki były trudne, ale na pewno byłem trochę nieśmiały. Bardzo przykładałem się do pracy i rozwoju. Miałem jednego trenera, od którego można się było wiele nauczyć. Dorosłem bardzo szybko. Po sześciu miesiącach zostałem przeniesiony do kolejnej grupy wiekowej. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moja podróż tak naprawdę dopiero się zaczęła.
W 2015 roku Mathieu Lacan, dyrektor akademii Paris FC i reprezentacji Francji U19, powiedział, że Axel Disasi "pochodzi z bardzo daleka, prawie znikąd". Nasz obrońca faktycznie przeszedł niesamowitą drogę.
– Wychodziłem na pociąg do szkoły, a później od razu jechałem na trening. Z domu wychodziłem o 08.30, a wracałem o 19.00. Tak wyglądały moje dni w tamtym czasie. W swoim drugim roku w Paris FC trenowałem z pierwszym zespołem. Miałem 17 lat. Ten rok był najtrudniejszy. Miałem wtedy egzaminy, zdawałem maturę we Francji więc był to bardzo ważny rok pełen nauki.
– Jednocześnie grałem z profesjonalistami w Paris FC. Mój kalendarz kręcił się więc raczej wokół piłki nożnej, a nie wokół szkoły. W szkole bardzo się męczyłem. Czasami przychodziłem spóźniony 30 minut. Pamiętam, jak odrabiałem pracę domową w pociągu i zasypiałem. Byłem bardzo zmęczony treningami. Kiedy docierałem do domu, chciałem tylko spać.
Axel Disasi debiutował w barwach Paris FC mając 17 lat. Miało to miejsce w pierwszej rundzie Pucharu Francji. Axel nie miał wtedy podpisanego profesjonalnego kontraktu i nie zmieniło się to, gdy przed sezonem 2016/17 przeszedł do Reims.
– Grałem już w Ligue 2, w Reims. Nie chcieli podpisywać ze mną profesjonalnego kontraktu więc dali mi roczny kontrakt, jako półprofesjonaliście. Pod koniec roku powiedzieli, że nie dostanę profesjonalnego kontraktu więc byłem bardzo zły i zdenerwowany.
– To działo się tego samego lata, podczas którego pojechałem do Konga. Kiedy wróciłem, byłem innym człowiekiem. Odbyłem przygotowania do sezonu, rozegrałem pierwszy mecz, strzeliłem gola i wtedy, dwa lub trzy tygodnie później, podpisałem kontrakt. Tydzień później otrzymałem powołanie do reprezentacji U20. Wszystko działo się tak szybko!
W sezonie 2017/18 Reims wywalczyło awans do Ligue 1, a Axel rozegrał 13 meczów. Kolejny sezon był jednak trudniejszy, ponieważ Axel w zasadzie nie dostawał szans, pierwszy mecz rozegrał dopiero w ostatniej kolejce, gdy jego zespół pokonał PSG. W tym meczu Axel spisał się znakomicie. Francuski obrońca miał udać się na wypożyczenie do Ligue 2, ale Reims zdecydowało się postawić na niego, co okazało się idealną decyzją. Axel wykorzystał daną mu szansę, dzięki czemu zapracował sobie na transfer do Monaco w 2020 roku. Później przyszedł czas na debiut w dorosłej reprezentacji Francji i transfer do Chelsea
– Tutaj zadziałało połączenie, pracy, pewności siebie i ludzi, którzy mnie otaczali. Moja rodzina i moi przyjaciele to dobrzy ludzie. Kiedy było źle, byli przy mnie, a kiedy było dobrze, też byli przy mnie. Dzięki nim potrafiłem zachować równowagę. Nigdy nie pozwolili mi pomyśleć, że jestem na szczycie świata.
– Przeszkody, które musiałem pokonać, pomogły mi stać się tym, kim dzisiaj jestem. Wiem, jaką dostałem szansę. Opuściłem rodzinny dom bardzo późno. Tacy ludzie jak Benoît [Badiashile – przyp. red.] opuścili dom mając 13 czy 14 lat. Ja mieszkałem w domu do 18. roku życia. Mam podstawy. To pomogło mi stać się tym, kim jestem.
– Należę do osób, które lubią się uczyć. Nawet dzisiaj wciąż się uczę. W przyszłości chciałbym się dalej uczyć. Chcę dalej pracować, iść do przodu i tak właśnie postępuję w życiu. Nie jestem osobą, która stawia sobie granice. Po prostu naciskam i zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi – dodał obrońca Chelsea i reprezentacji Francji.
- Źródło: Chelsea FC
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.