Ekskluzywny wywiad z T. Chalobahem: Gdy moje ścięgno uległo zerwaniu po raz drugi, było mi naprawdę ciężko
Dodano: 09.03.2024 19:49 / Ostatnia aktualizacja: 09.03.2024 19:49W ostatnich tygodniach Trevoh Chalobah wrócił do gry po wielu miesiącach nieobecności spowodowanej urazem ścięgna podkolanowego, a tak naprawdę dwoma urazami. Mauricio Pochettino cieszy się z powrotu młodego obrońcy i regularnie z niego korzysta. W wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie Chelsea Trevoh opowiedział, jak wiele wysiłku kosztował go powrót na boisko.
Do pełnych treningów Trevoh wrócił w połowie października, gdy trwała przerwa reprezentacyjna, po dwóch i pół miesiąca przerwy spowodowanej urazem ścięgna podkolanowego. Radość była jednak chwilowa.
– Czułem się naprawdę dobrze. Rehabilitacja z personelem przebiegała znakomicie, przez jakiś czas pracowałem też poza klubem. Przeszedłem wszystkie zabiegi i prowadzono mnie naprawdę ostrożnie – przyznał Trevoh. Wtedy trzeba było przyśpieszyć. Jednak w pierwszym ćwiczeniu na pierwszej sesji moje ścięgno podkolanowe ponownie uległo zerwaniu. Kurczę, to był chyba najtrudniejszy moment. Było mi naprawdę ciężko. Trzeba się z tym jednak pogodzić, zaakceptować to i wrócić do pracy.
Powrót do zdrowia zajął obrońcy kolejne cztery miesiące. Było to dla niego wyzwanie nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym.
– Niczego nie żałuję. Oczywiście, na początku jest trudno, gdy nie możesz robić tego, co kochasz. W pewnym sensie czujesz się wtedy zestresowany. To była moja pierwsza tak poważna kontuzja w karierze więc zrozumiałem, że mogę wyciągnąć z tej sytuacji jakieś doświadczenie.
– Starałem się znaleźć trochę radości, jeśli wiecie, co mam na myśli. Skoncentruj się, nie rozpraszaj uwagi, chodź na rehabilitację. Musisz zachować wiarę i spokój. Starałem się odeprzeć stres, ponieważ jeśli jesteś pozytywnie nastawiony, twoje ciało zaczyna to odczuwać. Mogę więc powiedzieć, że pracowałem nad swoją psychiką, nad swoją sprawnością i nad emocjami. Teraz czuję się jeszcze lepiej.
Piłkarze wracający po kontuzjach odsuwają się w cień. Nie widać ich na co dzień, ale wykonują wielką pracę w gabinetach rehabilitacyjnych i na siłowni. Wszystkim towarzyszy pragnienie powrotu na boisko. W trakcie rehabilitacji Trevoh spędził dużo czasu z takimi piłkarzami jak Christopher Nkunku czy Ben Chilwell. Do treningów z pierwszą drużyną obrońca wrócił w styczniu, ale wiedział, że przed nim jeszcze wiele pracy.
– Musiałem dać sobie czas. Moje nastawienie było takie: jesteś coraz lepszy, wszystko będzie dobrze, po prostu zachowaj spokój. Dlatego codziennie przychodziłem z uśmiechem na twarzy i ufałem chłopakom. Wiedziałem, że wiedzą, jak pomóc mojemu ciału. Najtrudniejsze było dla mnie oglądanie meczów domowych. Oczywiście, kibicowałem chłopakom, ale kurczę, leżałem na sofie i po prostu nie mogłem się doczekać, by być tam razem z nimi i pomagać drużynie.
W połowie lutego Anglik wrócił do kadry meczowej i mógł podziwiać grę swoich kolegów w wygranym meczu z Crystal Palace. Pięć dni później Chelsea mierzyła się z Manchesterem City i na 20 ostatnich minut Trevoh został wprowadzony na boisko z ławki rezerwowych. Maurcio Pochettino pokazał w ten sposób, że ma do niego pełne zaufanie.
– Myślę, że dobrze sobie radziłem w trakcie przygotowań do sezonu więc trener znał mnie i wiedział, co potrafię. Dzięki treningom odzyskałem pewność siebie, ale każdy piłkarz powie, że nie ma nic lepszego od gry. To ona jest najlepszym sprawdzianem dla ciebie i twojego ciała.
Po meczu z Obywatelami 24-latek zagrał siedem minut w finale Carabao Cup z Liverpoolem, zaś kilka dni później zagrał od pierwszej minuty w meczu z Leeds United w FA Cup. Na początku Anglik był ustawiony na środku obrony, a na ostatnie 15 minut został przesunięty na prawą stronę defensywy. Istniało ryzyko, że będzie potrzebna dogrywka, której ostatecznie udało się uniknąć.
– W ostatnich minutach moje nogi naprawdę czuły ten mecz. Szczerze mówiąc, modliłem się, żeby nie było dogrywki! Oczywiście Conor strzelił bramkę i mecz się skończył. Musiałem mu za to podziękować.
W meczu z Brentford Trevoh zagrał na środku trzyosobowego bloku obronnego. Na tej pozycji grał w czasach gry w akademii oraz podczas wypożyczenia do Lorient. Wszechstronność naszego wychowanka pozostaje nieoceniona.
– Jest to rola, w której czuję się komfortowo, ale zagram wszędzie tam, gdzie będzie trzeba. Grałem w środku trójki obrońców, grałem na prawej obronie u Thomasa Tuchela, a we Francji grałem na lewej stronie. Chodzi po prostu o to, co jest najlepsze dla zespołu. W meczu z Brentford czułem się dobrze. Moje nogi stały się silniejsze. Kiedy wracasz do rytmu meczowego, wszystko staje się łatwiejsze.
Niedługo Chelsea zmierzy się z Leicester City w ćwierćfinale Pucharu Anglii, a także ma szansę poprawić swoją pozycję w Premier League. The Blues starają się o awans do rozgrywek europejskich w przyszłym sezonie.
– Wiemy, co musimy robić, a dla mnie najważniejszą rzeczą jest pomaganie zespołowi na tyle, na ile mogę. Czuję się dobrze i wracam do swojego rytmu. Chodzi o to, żeby wrócić do momentu, w którym byłem w lipcu, przed kontuzją – dodał wychowanek Chelsea.
- Źródło: Chelsea FC
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Nie przypominam sobie jego baboli. On po prostu jest ze średniej półki, dobry na ławkę. Niemniej, przy tym pierdolniku finansowym, który nam zafundowali jankesi, to trzeba go opchnąć.
Niestety taka prawda.
Solidny zapchaj dziura.
Do opchnięcia, byle by nie kupili w jego miejsce dwóch nowych 18sto latków ;)
Wielu z Was na niego narzeka, ale narazie nie miał za bardzo kiedy pokazać co potrafi. 2 mecze po kontuzji o niczym nie świadczą