Fot. Chelsea FC

Thiago Silva: Wciąż pasjonuję się piłką nożną

Autor: Sebastian Romanowski Dodano: 03.11.2023 12:46 / Ostatnia aktualizacja: 03.11.2023 12:46

Thiago Silva w rozmowie z "The Guardian" zdradził między innymi sekrety swojej długowieczności, opowiedział o tym, dlaczego odpadnięcie Brazylii z mistrzostw świata wciąż go boli, a także poruszył kwestię rozmów z Mauricio Pochettino.

 

Thiago Silva ma 39 lat, jednak nie przeszkadza mu to w regularnej grze w barwach Chelsea. Obrońca mówi o swoich poświęceniach, a także tym, co napędza go do dalszej pracy.

 

– Nie mogę żyć bez piłki nożnej. To już od dziecka było całym moim życiem. Rzecz polega na tym, że moja pasja do tego sportu wciąż jest taka sama. Moje oczy nabierają błysku przed treningiem, to samo dzieje się podczas każdego meczu. Lubię oglądać piłkę nożną, lubię przyglądać się treningom moich dzieci.

 

Brazylijczyk należy do grupy zawodników, którzy z wiekiem wydają się coraz lepsi. Dołączył do Chelsea w 2020 roku jako wolny zawodnik, więc jego przyjście przeszło niezauważone w uwagi na fakt, iż The Blues zapłacili duże sumy za Kaia Havertza, czy Timo Wernera. W klubie z Londynu został już tylko Silva. Według Brazylijczyka, jego forma zależy w dużej mierze od tego, czego nie robi.

 

– Dwadzieścia cztery godziny na dobę to zdecydowanie za mało. Opiszę wam mój dzień od rana do wieczora: budzę się około ósmej, a w Cobham muszę być o 8:45. Przyjeżdżam, wypijam kawę, robię to, co mam do zrobienia przed treningiem, następnie jest sesja. Po treningu regeneruję się tu w Cobham, później wracam i odpoczywam w komorze hiperbarycznej przez dwie godziny. Wstaję, a mój zespół specjalistów jest gotowy, aby kontynuować regenerację. Później coś zjem, podwieczorek, obiad, suplementy.

 

– Staram się też spędzić trochę czasu z rodziną. Czasami przyprowadzam dzieci na trening i oglądam jego fragment. Następnego dnia robię dokładnie to samo, kolejnego również. Obecnie bardziej skupiam się na regeneracji aniżeli faktycznej pracy. Czasami mniej znaczy więcej.

 

Z Silvą pracuje siedmiu specjalistów: lekarz, dietetyk, fizjoterapeuta, agent, prawnik, rzecznik prasowy oraz osobisty trener. Brazylijczyk postrzega swoich pracowników jako dobrą inwestycję i jeden z powodów swojej długowieczności.

 

– Obecnie wielu młodych ludzi postrzega zatrudnianie kogoś takiego jako stratę pieniędzy. Myślą, że wyrzucają pieniądze w błoto, korzystając z pomocy profesjonalistów. Ja uważam zupełnie odwrotnie: to inwestycja.

 

Thiago Silva dołączył do Fluminense gdy skończył 12 lat. Już wtedy jego dni musiały być dobrze zaplanowane, żeby znaleźć czas na treningi, szkołę, a także czterogodzinne dojazdy do klubu. 39-latek przyznaje, że nie żałuje tego, ale teraz zdaje sobie sprawę, że musiał się poświęcić.

 

– Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, iż straciłem kawałek dzieciństwa. To już nigdy nie wróci. Nie chcę jednak, żeby ludzie myśleli: "Och, biedak, stracił dzieciństwo". Nie. Taki był mój wybór. Wybrałem tak, bo wiedziałem, że to zapewni lepsza przyszłość mi oraz mojej rodzinie.

 

– Chodziłem wcześniej do szkoły, a potem jechałem prosto do Xerém (ośrodka szkoleniowego akademii Fluminense – przyp. red.), które było bardzo daleko. Dojeżdżaliśmy tam, trenowałem i wracałem do domu około 21. Gdy wracałem, moi koledzy bawili się i wołali mnie. Czasami zatrzymywałem się na pięć lub dziesięć minut, a czasami po prostu nie mogłem, bo byłem zbyt zmęczony. Oznaczało to brak możliwości spędzania czasu ze znajomymi.

 

Pierwsza przeprowadzka do Europy, do Porto w 2004 roku, zakończyła się powrotem do Fluminense po dwóch latach. Jednak w 2009 roku dołączył do Milanu, gdzie poznał jednego ze swoich największych idoli: Paolo Maldiniego.

 

– Spotkanie z Maldinim coś we mnie pobudziło. Miałem 24 lata, kiedy trafiłem do Milanu. Patrzenie na niego sprawiło, że zacząłem myśleć: "Sposób w jaki o siebie dbam – nie piję, nie palę, dobrze sypiam – pozwala mi osiągnąć poziom Maldiniego." Mam oczywiście na myśli poziom wieku, w jakim będę mógł jeszcze grać, a nie poziom osiągnięć. Jest tylko jeden Maldini.

 

– Z pewnością odmienił moją mentalność. Nie tylko on, ale także Alessandro Nesta. Był dla mnie nauczycielem na treningach. Właśnie wrócił po operacji, więc był to dla niego trudny czas, ale starałem się mu pomagać. Powiedział mi gdzie mam iść, a ja to robiłem. Robiłem to z wielką przyjemnością, ponieważ zawsze podobał mi się jego sposób bycia, sposób trenowania. Zdałem sobie sprawę, że grając u jego boku wiele się nauczę.

 

Kilka miesięcy przed dołączeniem do Milanu, Silva zadebiutował w reprezentacji Brazylii w wygranym 4:0 meczu przeciwko Wenezueli. Grał dla kadry przez 15 lat, rozgrywając 113 meczów. Były wzloty – na przykład zwycięstwo w Copa America – ale było też kilka upadków, z których ostatnia – porażka z Chorwacją na mistrzostwach świata w 2022 roku – wciąż się nie zagoiła.

 

– To bardzo, bardzo, bardzo boli. Wiele osób mówi, że Brazylia wcale nie grała dobrze, że zostaliśmy wyeliminowani, bo nie prezentowaliśmy godnego poziomu, że mogliśmy zrobić to lub tamto... Kiedy jest już po fakcie łatwo jest wskazać błędy. Mówili, że Fred nie powinien wychodzić tak daleko. To sytuacja boiskowa, stary. Musimy podejmować decyzje w ułamku sekundy. Wyobraź sobie, że Fred wchodzi na boisko, odzyskuje piłkę, a my strzelamy wtedy drugiego gola. Sytuacja byłaby zupełnie odwrotna.

 

– Lepszy zespół nie zawsze wygrywa mecz... i dlatego tak bardzo mnie to boli. Byliśmy na dobrej drodze i w drużynie panowała dobra atmosfera. Grupa była niezwykle zjednoczona. Nie tylko zawodnicy, ale cały zespół, wliczając w to sztab szkoleniowy.

 

Dla Silvy był to czwarty występ na mistrzostwach świata. W jego głowie zostały też inne bolesne wspomnienia, jak porażka z Belgią w 2018 roku i oczywiście przegrana 1:7 z Niemcami. Największym żalem pozostaje jednak mecz z Chorwacją, ponieważ obrońcy desperacko zależało na zdobyciu pucharu świata nie tylko dla siebie, ale także dla trenera, Tite, którego Silva darzy ogromnym szacunkiem.

 

– Jestem mu wdzięczny za to, że we mnie uwierzył i o mnie walczył. Starałem się zrobić dla niego wszystko, co byłem w stanie, ale nie mogłem zapewnić mu najważniejszej rzeczy, czyli zwycięstwa na mundialu.

 

Dlaczego Tite nie dostał jeszcze żadnej oferty pracy w Europie?

 

– Nie jestem pewien, ale myślę, że to dlatego, iż nie wygrał pucharu świata. Ludzie skupiają się tylko na wynikach, a nie dobrej pracy wykonywanej przez zespołu. Tite to jeden z najlepszych trenerów, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Gdyby trafił do Europy, do zespołu na wysokim poziomie, jestem pewien, że osiągnąłby sukces.

 

Thiago Silva spędził osiem lat pełnych sukcesów w PSG, ale pomimo znacznych inwestycji, Paryżanie nie byli w stanie wygrać Ligi Mistrzów.

 

– Słuchaj, nic nie dzieje się z dnia na dzień. Nie osiągniesz wielkich sukcesów tylko dlatego, że masz dużo pieniędzy. Futbol tak nie działa. Jeśli nie masz jasnego planu, nic z tego nie wyjdzie. Przede wszystkim musisz być szanowany w swoim kraju, a następnie dopiero poza jego granicami. Nie zrobiliśmy tego, byliśmy całkowitym przeciwieństwem. Chcieliśmy, żeby nas kochano za granicą, ale nie zrobiliśmy nic, żeby szanowano nas w kraju.

 

Dokonał tego już w pierwszym sezonie po przejściu do Chelsea. Oprócz tego sukcesu, Silva przeżył w londyńskim klubie między innymi zmianę właściciela i pracę pod okiem czterech menadżerów. Brazylijczyk szczególną sympatią darzy Franka Lamparda, który sprowadził go do klubu.

 

– Jeśli jestem tutaj teraz, jestem szczęśliwy, a fani mnie lubią, to wszystko zasługa legendarnego Franka Lamparda. Mauricio Pochettino bardzo pomógł mi w poprawie kondycji. Nie żebym był z siebie zadowolony, ale po prostu znajdowałem się w swojej strefie komfortu. Wyglądało to tak, że wszystko było w porządku i czułem się dobrze, a jemu udało się wyciągnąć mnie z tego obszaru.

 

Silva przyznaje, że powoli przygotowuje się już do roli trenera.

 

– Na boisku jestem już trochę trenerem, prawda? Kiedy oglądam mecz z linii defensywy widzę wiele sytuacji. Później ostrzegam innych przed pewnymi rzeczami. Rozmawiam ze sztabem, z Pochettino, abyśmy nie popełniali błędów. Czasami z boiska widać lepiej co jest nie tak i co można zrobić lepiej. Są też sytuacje, które można lepiej zinterpretować będąc poza boiskiem. Ta relacja jest ważna.

Źródło: The Guardian

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close