Przekonujące zwycięstwo nad Orłami. Wnioski po meczu Crystal Palace 1:4 Chelsea

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 10.04.2021 21:07 / Ostatnia aktualizacja: 10.04.2021 21:07

Zwycięstwo było dziś obowiązkiem i piłkarze Tuchela spokojnie rozprawili się z Crystal Palace. Derbowy pojedynek zaczął się dla Chelsea bardzo dobrze i tak też się skończył. Tym razem zespół skazywany na porażkę nie zdołał sprawić niespodzianki, a Chelsea wygrywa kolejny mecz. Trzy punkty wędrują na Stamford Bridge, a The Blues wracają do czołowej czwórki i czekamy teraz na ruch rywali.

 

Zintensyfikowane strzelanie bez rasowego snajpera

 

Thomas Tuchel odkąd przybył na Stamford Bridge, stawia przede wszystkim na defensywę. Zespół traci mało bramek, a skupia się przede wszystkim na dominowaniu rywala i nie dopuszczaniu do sytuacji bramkowych. Ostatnie dwa mecze stanowią wyjątek, który potwierdza regułę. Spotkanie z FC Porto skończyło się co prawda szczęśliwie, ale Portugalczycy mieli wiele szans. Dziś na Selhurst Park wyszliśmy bez klasycznej dziewiątki, a wszyscy trzej napastnicy zaczęli mecz na ławce rezerwowych i pozostali tam do końca meczu. Brak snajperów nie przeszkodził nam, by zdobyć cztery gole. Dotychczas najlepszy wynik to dwie bramki w jednym meczu. Dopóki wygrywamy, rozmiary zwycięstwa nie mają znaczenia, ale zawsze miło zobaczyć, jak piłka wpada do siatki rywala więcej niż raz czy dwa. W roli fałszywej dziewiątki bardzo dobrze sprawdził się Kai Havertz, choć pierwsze 45 minut na pewno zaliczy do bardziej udanych. Niemiec już na początku brał udział przy dwóch golach, dzięki czemu po 10 minutach prowadziliśmy 2:0. Przy pierwszym golu Niemiec najpierw odebrał piłkę, oddał ją, wystawił się na pozycję i pokonał Guaitę pewnym strzałem. Chwilę później asystował Pulisicowi, który mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi. Trzeci gol był z innego gatunku, bo padł on po wrzutce Mounta z rzutu wolnego, którą głową wykończył Kurt Zouma. Czy to oznacza, że nie potrzebujemy już napastnika? Potrzebujemy, ale dziś plan na spotkanie nie obejmował snajperów. O ile brak minut dla Wernera jest uzasadniony, tak dziwi brak szansy dla Abrahama i Giroud. Anglik ostatni mecz rozegrał pod koniec lutego i mimo że jest dostępny do gry od dwóch spotkań, nie pojawił się na murawie ani na minutę. Sytuacja Francuza wygląda niewiele lepiej i nie wiemy, co stanie się z tymi zawodnikami latem. Wniosek jest taki, że ofensywa zagrała skutecznie i strzeliliśmy w końcu więcej niż dwie bramki w meczu. 

 

Dwie różne połowy

 

Nad pierwszą połową pochyliłem się nieco pisząc o ofensywnych wyczynach bez udziału napastników. Za pierwsze 45 minut rzeczywiście należy się graczom Tuchela pochwała. To była pełna dominacja, gdzie Crystal Palace stanowiło tylko tło. Nie udało im się nawet zbytnio przeszkadzać, bo The Blues robili to, co chcieli. 12 strzałów, 7 celnych, do tego 67% posiadania piłki. Dominacja pełną gębą. Orły nie oddały ani jednego strzału, choćby niecelnego. Edouard Mendy mógł zacząć myśleć o kolejnym czystym koncie, bo nie zapowiadało się, żeby gospodarze mieli jakikolwiek pomysł, by zagrozić Chelsea. W drugiej połowie oglądaliśmy jednak już więcej niedokładności, niechlujnych zagrań i rozluźnienia w szeregach prowadzącej drużyny. Z początku Crystal Palace nie potrafili tego wykorzystać, ale po godzinie gry przytrafiła im się jedna, jedyna akcja, która pozbawiła czystego konta senegalskiego bramkarza. Wrzutka Schluppa, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku wystarczyła, by Benteke zamienił ją na bramkę głową. To był jedyny zryw gospodarzy, jedyny moment większej dekoncentracji gości. Pod koniec meczu swoją drugą bramkę dołożył Pulisic, więc drugie 45 minut zakończyło się remisem. Można się cieszyć, że w pierwszej połowie niemal rozstrzygnęliśmy losy spotkania, ale też nieco zmartwić faktem, że do drugiej części meczu podeszliśmy tak beztrosko. Ostatecznie to wystarczyło na przeciętny zespół jakim był dziś Crystal Palace i nawet gorsze 45 minut nie przyniosło katastrofy. 

 

Dobry prognostyk przed Ligą Mistrzów

 

Co by nie mówić, to był dobry mecz. Chelsea spokojnie sobie poradziła i gdybyśmy nie rozbierali tego spotkania na czynniki pierwsze, moglibyśmy powiedzieć, że mankamentów nie było. Brak czystego konta i gorsza postawa w drugiej połowie to jeszcze nie powód, żeby obawiać się o drużynę na dalszą część sezonu. Skuteczność i koncentrację z pierwszej połowy przełożyć na rewanż z Porto i możemy być spokojni o półfinał. Portugalczycy to oczywiście dużo bardziej wymagający rywal, ale dobra forma The Blues trwa. Można powiedzieć, że druga część meczu to już było odbieganie myślami do rywalizacji na arenie międzynarodowej. Dobrze, niech zawodnicy będą wypoczęci, bo zapracowali sobie pierwszą połową na to, by mieć więcej luzu w drugiej. Nie jest to może najbardziej właściwa taktyka, ale po tyle meczach, jakie mają w nogach zawodnicy, odrobina luzu jest wskazana. Szkoda oczywiście tej straconej bramki, ale może otworzył się worek z golami w zespole Tuchela. Oby tak było, a na pewno będziemy zadowoleni. Ten mecz to przede wszystkim trzy punkty, których tak bardzo potrzebujemy, by zapewnić sobie miejsce w TOP 4 Premier League.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close