Pełna dominacja i powrót do TOP 4. Wnioski po meczu Chelsea 2:0 Newcastle

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 16.02.2021 17:40 / Ostatnia aktualizacja: 16.02.2021 17:40

Kolejny dzień pracy Thomasa Tuchela i kolejne powody do zadowolenia. Chelsea nadal pozostaje niepokonana, wciąż żaden z rywali nie potrafi strzelić nam bramki, a zwycięstwo nad Newcastle oznacza powrót do czołowej czwórki. Jest się z czego cieszyć, a może być jeszcze lepiej!

 

Pełna dominacja

 

Chelsea pod wodzą Thomasa Tuchela nie daje złudzeń rywalom. W każdym z meczów piłkarze ze Stamford Bridge mają grubo ponad 50 procent posiadania piłki, kreują sobie wiele sytuacji strzeleckich i oddają coraz więcej strzałów. W żadnym z meczów nie było większych obaw, że pogubimy punkty. Debiut w roli trenera Chelsea Thomasa Tuchela zakończył się co prawda bezbramkowym remisem, ale potem były już same zwycięstwa. Newcastle przyjechało bez Calluma Wilsona i raczej nikt nie spodziewał się, że Sroki zagrożą bramce Kepy. Hiszpan wykorzystał swoją szansę, a nawet zaliczył sześć interwencji. Wszystko rozstrzygnęło się tak naprawdę w pierwszej połowie, kiedy to The Blues mieli większą ochotę na ofensywne poczynania, a Sroki były zmuszone okopać się na własnej połowie i wyczekiwać na ewentualne kontrataki. Do szatni mogliśmy schodzić z wynikiem korzystniejszym niż ,,tylko" 2:0, ale to wystarczyło. Druga część spotkania to wciąż dominacja w każdym aspekcie, ale korzystny wynik sprawił, że nie potrzeba było tak ochoczo atakować. W niedalekiej przyszłości mamy ważne spotkania w Lidze Mistrzów oraz poważniejsze starcia w Premier League, dlatego spokojniejsze tempo meczu było jak najbardziej uzasadnione. Kontrola każdego sektora boiska, pewna defensywa i skuteczny atak. Czyste konto i dwa strzelone gole to zawsze powód do radości, a kiedy robi się to zupełnie bez nerwów, satysfakcja tym bardziej wzrasta. Dodatkowo przełamał się Timo Werner. Wydawało się, że Niemiec zapomniał już jak strzela się bramki, ale w końcu może odetchnąć z ulgą. Nie tylko on z resztą, bo było widać dużą radość zespołu w związku z jego golem. Kibice też na pewno podchodzą do tego z entuzjazmem. Kolejne bramki to już formalność, prawda, Timo?

Żeby nie mówić tylko o pozytywach, to wspomnieć należy o kontuzji Tammy'ego Abrahama. Anglik ucierpiał w starciu z Jamaalem Lascellesem i może chwilę odpocząć od gry. Na razie nic nie wiemy, ale po Thiago Silvie i Kaiu Havertzie mamy kolejnego piłkarza, który potencjalnie wypada na jakiś czas. Mamy szeroką kadrę, ale zawsze lepsza klęska urodzaju, niż ból głowy związany z brakami kadrowymi.

 

Wracamy do TOP 4!

 

Jeszcze niedawno Chelsea była blisko środka ligowej tabeli, a dziś jesteśmy na czwartym miejscu. Ambicje przed sezonem były takie, że do końca liczymy się w walce o tytuł. Sezon zweryfikował marzenia kibiców i na ratunek w trudnej sytuacji przybył Thomas Tuchel. Efekty pracy Niemca są widoczne nie tylko na boisku, ale też w tabeli. Efektowana gra nie zawsze jest efektywna, a w tym przypadku obie te kwestie idą ze sobą w parze. Każdy zespół gubił w tym sezonie punkty, a Chelsea robiła to namiętnie przez cały grudzień. Teraz absolutnie nie ma na to miejsca i każdy w klubie doskonale o tym wie. Liverpool w końcu doczekał się słabszej serii, a zdziesiątkowana kontuzjami kadra co chwila traci punkty. The Blues są na szczęście na fali i choć przed nami trudne spotkania, to z optymizmem patrzymy w przyszłość. Nawiązanie rywalizacji z Manchesterem City będzie niezwykle trudne, ale jak mówił Antonio Rudiger: ,,Najpierw czołowa czwórka, potem walka o tytuł". Priorytetem jest udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów i żaden z piłkarzy, trener ani Roman Abramowicz nie chcą, byśmy wypadli z tych rozgrywek. Utrzymanie zwycięskiej passy będzie teraz kluczowe i miejmy nadzieję, że czwarte miejsce to tylko przystanek w drodze na szczyt.

 

Jedni grają, drudzy się przyglądają?

 

Nie da się ukryć, że każdy trener ma swoich ulubieńców. Ani to wada, ani zaleta, choć oczywiście trzeba podchodzić do sprawy zdroworozsądkowo. Do niedawna nieodłącznymi elementami defensywnej układanki byli Ben Chilwell oraz Kurt Zouma. Dziś obaj panowie są zdrowi i gotowi do gry, a jednak Thomas Tuchel woli stawiać na Marcosa Alonso, Antonio Rudigera czy Andreasa Christensena. Nie możemy mieć pretensji do trenera, bowiem broni się on wynikami. Na ten moment nie możemy domagać się zmian, bo Niemiec szybko osiągnął cel narzucony przez właściciela. Były szkoleniowiec PSG musi oczywiście utrzymać klub w czołowej czwórce, ale wydaje się, że jest na to duża szansa. Frustracja w związku z brakiem gry może się pojawić u niektórych piłkarzy. Wymieniłem Kurta Zoumę i Bena Chilwella, bo grali oni niemal każdy mecz u Franka Lamparda. Niedługo na tej liście może znaleźć się też Hakim Ziyech, który już podobno jest niezadowolony ze swojej pozycji. Miejsc w składzie jest jedenaście, a chętnych prawie dwa razy więcej. Tuchel stoi przed karkołomnym zadaniem, by utrzymać balans w drużynie oraz podtrzymać dobrą atmosferę. Marcos Alonso niejako ,,zmartwychwstał", ale czy Hiszpan równie dobrze będzie radził sobie z rywalami takimi jak Rahim Sterling co z Jaydenem Boglem? Trudno jest przesądzać, kto powinien grać, a kto nie. Dopóki wygrywamy, to ja będę ufał Tuchelowi. 

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close