+/- Southampton 0:3 Chelsea

Autor: Jakub Karpiński Dodano: 08.10.2018 19:24 / Ostatnia aktualizacja: 08.10.2018 21:06

Drużyna Chelsea wykonała zadanie i wywiozła trzy punkty z St. Mary’s Stadium. Jeśli The Blues chcą liczyć się w walce o laury na końcu sezonu nie mogą pozwolić sobie na gubienie punktów w takich meczach jak ten. Tym razem udało się, choć pomimo faktu, że gracze Maurizio Sarriego wygrali 3:0, momentami bywało pod bramką Kepy Arrizabalagi groźnie i w początkowej fazie meczu wiele wskazywało na to, że wcale tak łatwo nie będzie.

 

Początkowa faza meczu niemal przyniosła szybkie objęcie prowadzenia przez gości z Londynu, ponieważ strzał Williana po rykoszecie trafił w poprzeczkę. Następne fragmenty meczu do złudzenia przypominały jednak mordęgę z Newcastle United, gdy bardzo długo The Blues nie potrafili realnie zagrozić przeciwnikowi, lub mecz z West Hamem, gdzie ostatecznie gola strzelić się nie udało.

 

Gdyby nie nieskuteczność Danny’ego Ingsa, to Święci prowadziliby w niedzielnym spotkaniu. Pomimo przytłaczającej dominacji w posiadaniu piłki (momentami nawet ponad 80 procent czasu przy piłce na korzyść Chelsea), gospodarze przeprowadzili dwie bardzo groźne akcje, w których dużą rolę odgrywał wychowanek londyńczyków Ryan Bertrand. Najpierw pomylił się jednak Mario Lemina, a potem wspominany Danny Ings. Do 20. minuty wcale nie wyglądało to zbyt różowo, pomimo stale krzyczącego przy linii i podenerwowanego Marka Hughesa, który obawiał się nieuniknionej straty gola.

 

Wspomniani Lemina i Ings doszli do sytuacji strzeleckich również dzięki problemom obrońców z kryciem, co zdarza się praktycznie w każdym meczu. Ogrywany we wcześniejszej fazie akcji Antonio Rüdiger tworzył lukę w szyku defensywnym, a z kryciem nie radzili sobie David Luiz i César Azpilicueta, którzy mieli pilnować swoich piłkarzy.

 

Przełamanie Chelsea to wynik przytomności i waleczności Rossa Barkleya, który zaskoczył przeciwnika, zabrał mu piłkę, podał ją do Edena Hazarda, a będący w życiowej formie Belg nie mógł się pomylić. Bramka trochę z niczego ułożyła Chelsea spotkanie i zmusiła Hughesa do częściowego odkrycia się – z boiska w przerwie zszedł notabene dobrze dysponowany Jan Bednarek, a za niego wszedł dobrze znany na Stamford Bridge pomocnik Oriol Romeu.

 

Po małym minusie zebrała więc za pierwszą połowę praktycznie cała defensywa The Blues. Po zmianie stron było już jednak lepiej. Antonio Rüdiger rzucał się do blokowania strzałów niczym John Terry, a David Luiz niejednokrotnie ratował drużynę ważnymi wybiciami piłki. Nieźle prezentował się Marcos Alonso, który w pierwszej połowie przegrywał pojedynki z Nathanem Redmondem czy Ryanem Bertrandem, ale z czasem nabrał solidności i spisywał się lepiej. Dość cichy jak na przebojowego Hiszpana mecz w ofensywie.

 

Piłkarzem meczu wybrano całkiem słusznie Rossa Barkleya. Anglik zostawił mnóstwo serca na boisku, harował w odbiorze, a także skończył spotkanie z golem i asystą. W meczach, w których przeciwnik kurczowo się broni wychowanek Evertonu może zaoferować nieco ciekawsze rozwiązania niż rezerwowy dziś Mateo Kovačić, który znacznie lepiej czuje się w spotkaniach o wysokiej intensywności i prawdziwej bitwie o środek pola – tak jak z Arsenalem, czy z Liverpoolem.

 

Dobry występ zaliczył też Jorginho, który pośród swoich 91 podań zagrał kilka bardzo ciekawych piłek. Szczególnie w pamięć zapaść musi ta przy kontrze, która zakończyła się niewykorzystaną sytuacją sam na sam Álvaro Moraty. Brazylijczyk z włoskim paszportem może sporo się jeszcze nauczyć od Cesca Fàbregasa pod względem przeglądu pola i wykonania trudniejszych podań. Dzisiejszy mecz pokazał, że sprowadzony latem rozgrywający stale się rozwija i rokuje pozytywnie.

 

N’Golo Kanté nie wyróżniał się zbytnio w dzisiejszym meczu, ale warto odnotować jego energię i zwinność, która pomaga napędzać rozegranie ataku pozycyjnego. Francuz nie boi się presji przeciwnika i wielokrotnie jest w stanie wybrnąć z kiepskiego położenia. Dzisiejszego spotkania do udanych nie zaliczy na pewno Willian, który podjął wiele złych decyzji, jego gra była pełna niedokładności i można domyślać się, że będący w pełni zdrowia Pedro może niebawem wrócić do podstawowej jedenastki.

 

Olivier Giroud jak zawsze walczył i przepychał się z przeciwnikami. Dziś nie miał zbyt wielu okazji do wykazania się. Czasami martwić może ograniczona mobilność Francuza, przez którą akcje tracą na dynamice, ale jego gra na jeden kontakt i warunki fizyczne zawsze będą pomagały pomocnikom w rozegraniu. Niestety, dziś i nie tylko dziś boczni pomocnicy i skrzydłowi mieli tendencję do ignorowania proszącego o dośrodkowanie mistrza świata z Rosji. Zdecydowanie, warto częściej korzystać z atrybutów fizycznych Giroud. Występ neutralny z małym plusem za asystę, która była wynikiem idealnej egzekucji przygotowanego wcześniej stałego fragmentu gry. Napastnik kończy mecz z czwartą asystą w sezonie.

 

Jedynym powodem do zmartwień na temat osoby Edena Hazarda jest to, że tak dużo od niego zależy. Belg znów był fenomenalny. Kapitalnie wykończył akcję Rossa Barkleya, stworzył Álvaro Moracie dwie stuprocentowe sytuacje i jak zwykle, był w centrum każdej akcji londyńczyków. Zachwytów nad skrzydłowym nie ma końca i słusznie, bo jak sam twierdzi, nigdy wcześniej nie grał tak dobrze.

 

Pedro Rodríguez i Mateo Kovačić nie mieli zbyt dużo pola do popisu po wejściu z ławki rezerwowych. Inaczej ma się sytuacja z Álvaro Moratą, który zaliczył niezły występ i zakończył mecz z golem. Przy pierwszej sytuacji sam na sam Hiszpan ewidentnie przekombinował sprawę, wybierając dość niezrozumiałe rozwiązanie. Natomiast kilka minut później czasu na namysł już nie było i być może właśnie dzięki temu wychowanek Realu Madryt popisał się tak dobrym wykończeniem akcji.

 

Na koniec trzeba zatrzymać się przy Kepie Arrizabaladze, który ma za sobą świetny tydzień. Jego parada przy lecącym pod poprzeczkę strzale Nathana Redmonda to coś, do czego kibice Chelsea w następnych dniach chętnie będą wracać, a z każdym meczem coraz bardziej musi podobać się jego gra nogami i pewność siebie przy rozgrywaniu piłki. Poza kilkoma rutynowymi interwencjami Bask zaliczył dziś dwie kapitalne obrony i stale daje spore podstawy do uznania jego transferu za sukces.

 

Mecze takie jak z Southampton piłkarze Chelsea muszą wygrywać w przekonującym stylu i ostatecznie można uznać, że pomimo turbulencji w niedzielę to się udało. Zawodnicy Sarriego cieszą oczy rozegraniem ataku pozycyjnego, czy golem zdobytym po uprzedniej wymianie 31 podań. Wciąż czeka ich praca nad defensywą i odpowiednim, bardziej dynamicznym wejściem w mecz, ale nie od razu Rzym zbudowano.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close