Pewnie po swoje na Turf Moor, czyli wnioski po meczu Burnley 0:3 Chelsea
Dodano: 01.11.2020 09:36 / Ostatnia aktualizacja: 01.11.2020 10:28Chelsea odniosła kolejne przekonujące zwycięstwo po tym, gdy w środku tygodnia pokonała rosyjski FK Krasnodar. Tym razem zawodnicy Franka Lamparda bez większych problemów wygrali z Burnley. Czy to już jednak szczyt potencjału tej drużyny, czy jeszcze są jednak tryby, które nie funkcjonują prawidłowo? Zapraszam na kilka przemyśleń po wczorajszym spotkaniu.
Kolejny popis defensywny
Niemal tydzień po tygodniu, pisząc wnioski pomeczowe, jak mantrę powtarzałem to samo, czyli bardzo słabą grę obronną Chelsea. Kolejni dziennikarze, kibice, wrzucali co ciekawsze absurdalne wręcz liczby obrońców i bramkarza The Blues. Najlepiej może to zobrazować pewna statystyka. Zawodnicy Franka Lamparda nie potrafili zachować czystych kont w dwóch ligowych spotkaniach z rzędu, odkąd ten objął posadę trenera pierwszej drużyny. Piłkarzom Chelsea na przeszkodzie zawsze stawał to bramkarz, to obrońcy, którzy popełniali wręcz komiczne błędy indywidualne. Przełamanie przyszło na szczęście wczoraj i miejmy nadzieję, że gracze na tym nie poprzestaną. Uwzględniając jednak wszystkie rozgrywki, nasi zawodnicy w czterech meczach z rzędu nie stracili gola, na co oczywiście miała też zmiana sposobu gry i postawienie większej wagi na defensywę, nieco kosztem ofensywy. O tym jednak później.
W tym akapicie skupię się wyłącznie na bloku obronnym, a w tym na fotelu rozsiadł się wygodnie Thiago Silva, który z miejsca stał się szefem defensywy. Brazylijczyk gra bardzo pewnie i udowadnia, że wiek to tylko liczba. We wczorajszym meczu miał pięć wybić piłki i jeden odbiór, 5/5 wygranych pojedynków na ziemi oraz 4/5 wygranych pojedynków w powietrzu. Do tego 90/97 celnych podań (93%) oraz 10/13 celnych długich zagrań (77%), co w przypadku obrońcy jest doskonałym wynikiem. Co jednak ważniejsze, ma znakomity wpływ na partnerów z boiska. Przy nim Kurt Zouma w końcu wygląda jak solidny ligowiec. Jak to jednak Francuz, nie ustrzegł się błędu, gdy prawie stracił piłkę w bliźniaczy sposób, co w meczu z Southampton. Tym razem jednak naprawił swój błąd, a później całkowicie się za to zrehabilitował, strzelając gola na 2:0, czym nieco uspokoił grę Chelsea. Na lewej stronie swoją pozycję ustabilizował Ben Chilwell, który tym razem zaliczył nieco spokojniejszy mecz w ofensywie i grał poprawnie w obronie. Lewy obrońca jest jednym z lepszych i najrówniejszych zawodników, którzy gwarantują określony poziom. Reece James zagrał również bardzo poprawnie w obronie. W ofensywie jego podania były w większości niedokładne, jednak po jednym doskonałym dośrodkowaniu, Timo Werner mógł cieszyć się z gola, lecz został w ostatniej chwili uprzedzony przez obrońcę. Pod koniec meczu miał swój wpływ na ustalenie wyniku gry, gdy popisał się dobry zejściem i rajdem w środku pola, zaliczając asystę drugiego stopnia przy golu niemieckiego napastnika. Frank Lampard w końcu znalazł optymalne zestawienie w obronie i wydaje się, że teraz może być tylko lepiej, gdy stali gracze tej formacji będą się ze sobą zgrywać. Wydaje się, że wymiennie będziemy tylko widzieć zamianę Jamesa na Azpilicuetę i odwrotnie, aczkolwiek w tym przypadku możemy być spokojni o zachowanie pewnego poziomu jakości.
Mendy podąży śladami Cecha?
Edouard Mendy w swoich pierwszych pięciu meczach w barwach Chelsea zaliczył 4 czyste konta i wpuścił zaledwie jedną bramkę. Petr Cech w swoim debiutanckim sezonie miał dokładnie takie same liczby po pierwszych pięciu spotkaniach. To właśnie czeski bramkarz polecił sprowadzenie Senegalczyka i jest coraz więcej przesłanek, że był to doskonały wybór. Tym meczem dorzucił kolejny mecz "na zero z tyłu". 28-latek jest pewny na linii, do której jednocześnie nie jest "przyspawany" (nie piszę tego oczywiście przypadkowo). Co jednak ważniejsze, poza piłkami, które musi obronić, co mecz dorzuca coś extra. Tym razem już w 7. minucie spotkania stanął oko w oko z napastnikiem, którego jednak swoim pewnym wyjściem poza bramkę zmusił do nerwowego, niecelnego strzału. Szybko stracony gol mogłby sprawić, że mielibyśmy zupełnie inny przebieg spotkania. W późniejszych minutach Senegalczyk nie miał zbyt wiele roboty, gdy nasi gracze uspokoili grę, jednak w takich meczach trzeba wybronić nieraz jedną dobrą okazję przeciwników i z tego wywiązał się znakomicie. Edouard, co widać często na powtórkach, pokrzykuje na swoich kolegów i daje im wskazówki odnośnie dobrego ustawiania, z którymi komunikuje się w języku francuskim. Wielu ekspertów miało obawy odnośnie barier językowych nowych graczy, jednak Frank Lampard znalazł dobre rozwiązanie tego problemu. Mendy zaliczył tym meczem czwarte czyste konto z rzędu, a jego pewność siebie stale rośnie. Miejmy nadzieję, że obsadzenie newralgicznej pozycji bramkarza, to już temat do zapomnienia.
Uwalnianie potencjału nowych graczy
Po pierwszych 3-4 meczach wielu ekspertów zdążyło już powątpiewać w Timo Wernera, Kaia Havertza i Hakima Ziyecha, którzy dopiero zaczynają zgrywać się z kolegami, nie mając przedsezonowego okresu przygotowawczego. Coraz częściej widzimy jednak, że gracze ci będą mieć wiele do zaoferowania dla londyńskiego klubu. Zacznę jednak nieco spokojniej, od analizy gry Kaia Havertza. 21-letni Niemiec był najdroższym nabytkiem, a saga z jego zakontraktowaniem trwała miesiącami. Póki co jest największym rozczarowaniem ze wszystkim zawodników, którzy tego lata zasilili klub. Pomocnik ma nieco flegmatyczny styl poruszania, co widać było chociażby również w Leverkusen, jednak tutaj póki co wygląda na nieco zagubionego na boisku. To, za co należy z pewnością go pochwalić, to praca w fazie defensywnej, gdzie wczoraj zaliczył cztery przechwyty piłki. We wczorajszym spotkaniu bardzo mogły jednak irytować jego bardzo niedokładne podania, po których gospodarze wychodzili z kontratakami. Dodatkowo można nieraz odnieść wrażenie, że Kai nie potrafi dłuższymi fragmentami odnaleźć wspólnego boiskowego języka z kolegami. Być może ma na to wpływ rzucanie go po różnych pozycjach na boisku. Wszyscy znaliśmy wszechstronność tego zawodnika, jednak Frank Lampard cały czas szuka dla niego odpowiedniej strefy, w której będzie najgroźniejszy. Liczby Niemca nie są złe jak na początek przygody z klubem, jednak należy pamiętać, że hattricka ustrzelił w meczu pucharowym ze słabym przeciwnikiem. Daleko mi jednak do tego, by już mówić, że Kai to niewypał. Ten 21-letni chłopak ma olbrzymi potencjał, który pokazywał już w poprzednim klubie jak i reprezentacji. W jego przypadku jednak aklimatyzacja najzwyczajniej potrwa nieco dłużej. Jestem niemal przekonany, że będziemy mieli z niego olbrzymi pożytek.
Przejdę teraz do nieco przyjemniejszej części. Timo Werner przychodził do Chelsea jako klasowy już napastnik, który w poprzednim sezonie był drugim najlepszym strzelcem Bundesligi, zaraz po nieuchwytnym Robercie Lewandowskim. Niemiec wszedł spokojnie w rozgrywki Premier League i na gola musiał czekać do piątek kolejki, gdy wielu dziennikarzy zaczęło już pisać, że nie pasuje do tej ligi. Ten jednak zagrał swój najlepszy dotychczas mecz i zdobył dwie bramki z Southampton. Następnie przyszły dwa mecze z Sevillą i Manchesterem United, gdzie Frank Lampard postawił na uszczelnienie obrony i niemal zerowe zaangażowanie w ofensywę. Napastnik praktycznie nie miał okazji, by się wykazać. W ostatnich dwóch meczach jednak Chelsea zagrała ofensywniej, co i jemu stworzyło pole do popisu. W środowym meczu zdobył gola przeciwko FK Krasnodar, a wczoraj ustalił wynik meczu z Burnley. W ostatnich 5 meczach zdobył cztery bramki i wydaje się, że powoli zaczyna wchodzić na właściwe tory. W tym meczu grał na pozycji skrzydłowego, gdy zaraz przed meczem zastąpił kontuzjowanego Pulisica. Warto zaznaczyć, że Timo zagrał 5 meczach z rzędu, w czterech grając po 90 minut, w odstępie zaledwie piętnastu dni.
Czas na gracza, który biegał po drugiej stronie skrzydeł. Hakim Ziyech, którego transfer ogłoszono w styczniu, na swój pierwszy mecz musiał czekać do 9. października. Marokańczyk po długim okresie bez gry, spowodowanym przerwą w rozgrywkach, zaliczył pechową kontuzję przed startem sezonu. Kibice Chelsea musieli bardzo długo czekać, by zobaczyć go w koszulce The Blues. Frank Lampard bardzo ostrożnie wprowadzał go do składu, gdzie w trzech meczach zagrał łącznie 58 minut. W tym czasie nie popisał się niczym szczególnym, jednak trzeba wziąć również poprawkę na dwa bardzo defensywne mecze Chelsea. Gdy jednak Ziyech wyszedł w podstawowym składzie na środowy mecz z Krasnodarem, to z miejsca pokazał, że może być ważnym graczem w układance Lamparda, strzelając jedną z bramek. Trzy dni później Hakim znowu wyszedł w podstawowej jedenastce i to on otworzył wynik meczu, popisując się mocnym plasowanym strzałem. Do tego dorzucił asystę przy bramce Wernera, która ustaliła wynik meczu. Marokańczyk oczywiście nie pokazuje jeszcze pełni potencjału, gdyż podejmuje mało prób dryblingu, z którego jest znany, do tego kilka razy notując niepotrzebne straty. Co jednak ważne, skrzydłowy zaczyna wywierać wpływ na grę oraz wyniki Chelsea. Czekamy na więcej!
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Super tekst, nikt nie pominięty co bardziej przykuwał uwagę. Fajna analiza Havertza bez zbędnej krytyki.
Bartek Super!