Nie taki diabeł straszny. Chelsea - Burnley [wnioski]

Autor: Mikołaj Biegański Dodano: 11.01.2020 21:49 / Ostatnia aktualizacja: 11.01.2020 22:11

Chelsea zagrała przekonująco, strzeliła trzy gole, nie straciła żadnego, zgarnęła trzy punkty i na tym powinniśmy zakończyć wnioski. Ludzka przyzwoitość wymaga jednak, by po dwóch porażkach z rzędu na własnym boisku, napisać przynajmniej kilka konstruktywnych zdań puenty, wieńczącej dzisiejsze starcie na Stamford Bridge.

 

Andreas Christensen zagrał, być może, najlepszy mecz w obecnym sezonie w barwach Chelsea. Słowa Franka Lamparda, dotyczące konieczności pokazania charakteru i większej waleczności, najwidoczniej podziałały mobilizująco na Duńczyka, który wygrał ponad 70% pojedynków i był zaangażowany w osiem pojedynków powietrznych (najwięcej z całej drużyny). Choć brawa za czyste konto należą się całej linii defensywnej, to widać, że zaufanie, jakim Lampard obdarzył Christensena na konferencji prasowej, dodało mu ogromnej pewności siebie.

 

Teraz niepopularna opinia. Chelsea gra lepiej przeciwko drużynom o podobnym stylu do Burnley bez N'Golo Kante. Z czego to wynika? Z dodatkowego zawodnika, kreującego grę. W dzisiejszym spotkaniu środek pola odżył. Z dobrej strony pokazał się Ross Barkley, swoje zadanie wykonał Jorginho, a perłą w koronie był Mason Mount. Należy jednak podkreślić z całą stanowczością, że defensywne walory Francuza będą niezwykle istotne przeciwko drużynom nastawionym na atak, m.in. Manchesterowi United, Leicester czy Bayernowi.

 

Fantastycznie wygląda współpraca na linii Reece James - Callum Hudson-Odoi, ale jeszcze lepiej dogrania Jamesa w pole karne do Tammego Abrahama. Dzisiaj po raz kolejny wypracowali bramkę dla zespołu i wyraźnie było widać porozumienie między całą trójką. Kto wie, może Lampard wreszcie zdecydowanie postawi na młodego Anglika na prawej stronie obrony, bo powodów do tego ma całe mnóstwo. Tyle narzekaliśmy na wrzutki Alonso, Emersona czy Azpilicuety, a mamy w składzie piłkarza, który w tym aspekcie nie ma sobie równych.

 

Nowy rok to nowy Kepa. Hiszpan, najwyraźniej, poukładał sobie wszystkie sprawy w głowie, dokonał przewartościowania i wreszcie wyglądał pewnie. Zarówno w meczu z Brighton jak i dzisiejszym notował bardzo udane interwencje, podejmował dobre decyzje i celnie podawał do kolegów z zespołu. To dobry omen, bo od postawy bramkarza zależy dalsza struktura zależności w zespole. Jeśli on gra dobrze, większą pewność siebie zyskują obrońcy. Gdy szczelna jest defensywa to rzutuje na większą odwagę zawodników z przodu w akcjach ofensywnych.

 

Ci wówczas mniej myślą o możliwości straty piłki, bo wiedzą, że za ich plecami są koledzy, którzy, z dużą dozą pewności, przerwą akcję rywali. Miejmy nadzieję, że dzisiejsza wygrana nie będzie przysłowiową jaskółką, która nie czyni wiosny, a zapoczątkuje kolejną w tym sezonie serię zwycięstw. Stamford Bridge musi na nowo stać się twierdzą.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close