Konferencja prasowa Grahama Pottera po meczu z Borussią Dortmund
Dodano: 08.03.2023 01:25 / Ostatnia aktualizacja: 08.03.2023 14:15Jesteś zadowolony z dzisiejszego przebiegu wydarzeń?
— Tak, bardzo. Zawodnicy i kibice byli fantastyczni. Musisz być przeciwko zespołowi, któremu tak dobrze idzie – wygrali przecież wszystkie z ostatnich dziesięciu spotkań. Myślę jednak, że w pełni zasłużyliśmy na awans. Zagraliśmy dobrze w Dortmundzie, ale wtedy nie udało się strzelić, dziś już tak. To wyjątkowa noc.
Ten mecz wydawał się być o „wszystko, albo nic”, miałeś odnośnie niego podobne odczucia?
— Nie myślałem tak o nim. Oczywiście, zawsze będą o to pytania. Moim zadaniem jest pomoc zespołowi i zawodnikom, przygotowywanie ich do spotkań i wspieranie. Oni też cierpieli. Nikogo nie cieszył ostatni okres. Dlatego te zwycięstwo jest dla nas tak ważne. Chcieliśmy się rozwinąć i w końcu nam się udało, więc jesteśmy szczęśliwi.
Rozmawiałeś po spotkaniu z właścicielem?
— Tak, zresztą nadal jest na stadionie.
Jak ważne jest to zwycięstwo? Nie byłeś w stanie patrzeć, kiedy Havertz wykonywał rzut karny.
— Wygrana i awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów to jeden z najlepszych wieczorów w mojej karierze. Patrzyłem na pierwsze podejście Havertza i nie wyszło to nam na dobre. Za drugim razem pomyślałem, że będę patrzył w ziemię i poczekam, aż usłyszę radość kibiców. Na szczęście ją usłyszałem. Podczas karnego nic nie zależało ode mnie, jedynie od Havertza i jego charakteru, który jest oczywiście na bardzo wysokim poziomie.
Cucurella bywał już wygwizdywany, ale dziś zagrał świetnie.
— Dostał statuetkę dla zawodnika meczu, prawda? Jestem z niego zadowolony. Oczywiście, kiedy jesteś pod formą, musisz liczyć się z krytyką i dawać sobie z nią radę. Marc sobie poradził. Próbowaliśmy go trochę chronić i jednocześnie wybrać dobry moment, by zagrał. Pomyślałem, że dziś, niezależnie od wszystkiego, wszyscy kibice będą nas fantastycznie wspierać. Nie mogliśmy skorzystać z Badiashile’a, więc skorzystaliśmy z tego, że Cucurella jest lewonożny. Dobrze zbalansował trójkę obrońców i dał nam fantastyczny występ.
Pokazałeś dzisiejszego wieczoru wiele pasji i emocji przy linii bocznej.
— To był ważny mecz, panowała specjalna atmosfera, która stworzyła ten pasjonujący wieczór. Kibice obu zespołów się do tego przyczynili. Stamford Bridge dziś oszalało, a nasz występ tylko to wspomógł. Presowaliśmy wysoko, staraliśmy się atakować Borussię i udało się. A wszystko to przeciwko topowemu zespołowi.
Zawodnicy pokazali dziś fantastyczny charakter.
— Nie tylko dzisiejszego wieczoru. Mieliśmy ciężki okres i musieliśmy go skontrować przeciwko Leeds. Zagraliśmy dobrze w Dortmundzie, ale przegraliśmy. W momencie, w którym się znajdowaliśmy, nikt nie chce słyszeć, że zagrałeś dobrze, ale nie odniosłeś zwycięstwa. Mieliśmy słabą pierwszą połowę przeciwko Southampton, takie rzeczy szybko potrafią wytworzyć efekt kuli śnieżnej. Musieliśmy trzymać się razem i zawodnicy to zrobili. Dziękujemy również kibicom. Zarówno dziś i w sobotę byli fantastyczni.
Myślisz, że dziś nastąpił niejako punkt zwrotny? Chciałbym też zauważyć, że mieliście trochę szczęścia, jeżeli chodzi o kontuzje rywali…
— Myślę, że kibice byli z nami szczerzy. Fani wczuwają się, więc kiedy wyniki nie były zbyt dobre czuli ból. Musieli jakoś wyładować swoją frustrację, czasami była ona kierowana we mnie, czasami w kogoś innego, taka jest część tej pracy. Naprawdę nas wspierali i wiem o tym. Zostali przy nas i pomogli nam wrócić na dobre tory. Zawsze potrzebujesz odrobiny szczęścia. Przed mistrzostwami świata u nas wypadło dziewięciu graczy. Dzisiaj szczęście leżało po naszej stronie i nie zamierzam na to narzekać.
Czy potrafisz wyjaśnić różnicę w waszej formie w Lidze Mistrzów i w Premier League?
— To dwa zupełnie inne typy rozgrywek. Czasami gra się co cztery dni, a prawdę mówiąc kontuzje przeszkadzały nam, szczególnie na jesieni, w utrzymaniu stabilności i to wpłynęło na naszą formę w lidze. Po styczniowym okienku staraliśmy się wdrożyć nowych zawodników i pomóc tym, którzy wracali po kontuzjach. Wiele rzeczy złożyło się na nasz gorszy okres. To że awansowaliśmy do ćwierćfinału jest dla nas ważne, jestem wdzięczny każdej osobie w klubie, która się do tego przyczyniła.
Czy dzisiejszy rezultat jest warty tego wszystkiego, co przeszliście?
— Nie wiem, czy „warty” to dobre słowo. Zawsze w życiu masz te lepsze i gorsze momenty. Chodzi o to, jak radzisz sobie z tymi słabszymi, jakie wnioski z nich wyciągasz. Życie nie jest złe cały czas, mimo, że czasami tak się czujemy.
- Źródło: football.london
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Jak to dobrze że nasz wujek Todzik wierzy w Harrego i pochopnie go nie zwolnił ;)
nie tylko Tadzio.