Fot. Getty Images

Dlaczego Chelsea nie stać na utratę Antonio Rüdigera

Autor: Jakub Karpiński Dodano: 18.11.2021 23:49 / Ostatnia aktualizacja: 18.11.2021 23:49

Położenie w jakim znalazła się Chelsea w wyniku impasu w negocjacjach nowego kontraktu z Antonio Rüdigerem zdarza się w tym klubie rzadko. Nie co sezon kibice The Blues muszą obgryzać ze zdenerwowania paznokcie, stając przed wizją utraty kluczowego piłkarza, absolutnego pewniaka na swojej pozycji, na rzecz innego europejskiego potentata. Ostatni taki przypadek to Eden Hazard, a wcześniej długo, długo nikt.

 

Jak sięgam pamięcią, i myślę o piłkarzach którzy wyrośli na Stamford Bridge na światową czołówkę na swojej pozycji, to mam wrażenie że z kilkoma wyjątkami o ich przyszłość nigdy nie trzeba się było obawiać, dopóki się nie zestarzeli lub dopóki ich czas na szczycie nie minął. Nie chcę wchodzić w nazwiska legend klubu, bo to przypadki oczywiste, ale myślę bardziej o piłkarzach, którzy może nie mieli aż tak niebieskiej krwi, ale na boisku byli fundamentalni. Pogoń Barcelony za Davidem Luizem po wygraniu Ligi Mistrzów spełzła na niczym. N’Golo Kanté konsekwentnie odrzucał zaloty Paris Saint-Germain praktycznie co pół roku. Juan Mata odszedł dopiero jak był niechciany przez José Mourinho. Wyłamał się dopiero Diego Costa, który pożegnał się ze Stamford Bridge składając wcześniej trzy prośby o odejście w półtorej roku, z czego jedną w środku ataku na mistrzowską koronę, a ostatecznie i tak okazało się, że po tym fakcie jego kariera przybrała równię pochyłą. I wreszcie Hazard, ale on nas na to rozstanie szeptami w każdym wywiadzie przez wiele miesięcy przygotowywał. Tak, że jak Florentino Pérez przyszedł i przystał na wycenę Mariny Granowskajej, to mało kto był zszokowany. W skrócie – przez lata nikt nam tych największych kozaków, za wyjątkiem Belga, nie podbierał. A teraz stajemy przed widmem utraty takowego, i co gorsza, patrzymy na rynek, a oczywistych następców nie widać.

 

Niejedna osoba na pewno się skrzywiła jak w akapicie o fundamentach Chelsea w ostatnich latach przeczytała nazwiska Davida Luiza i Antonio Rüdigera, ale zwróćmy uwagę bardziej na kontekst danego momentu, sytuacji w jakiej znajdowały i znajdują się klub, a przede wszystkim drużyna, niż na całokształt kariery danego piłkarza. Brazylijczyk po transferze z Benfiki przez dłuższy czas był fenomenem i jednym z bohaterów z Monachium. Czarował rozegraniem od tyłu, szybkością, zwrotnością. A Rüdiger, który jeszcze nie dalej jak rok temu był odsuwany przez Franka Lamparda od drużyny i popełniał komiczne błędy, obecnie jest naszym jedynym nominalnym lewym środkowym obrońcą. Jest jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym, nazwiskiem na protokole meczowym. Ani César Azpilicueta, ani Thiago Silva, ani Trevoh Chalobah, ani Reece James nie będą się czuli komfortowo po lewej stronie trzyosobowego bloku defensywnego. Niemiec nie jest lewonożny, ale po latach praktyki, po świetnym wejściu do drużyny za Antonio Conte, nauczył się tej pozycji do perfekcji. Gra na niej również w reprezentacji. W czwórce defensorów bywało różnie. Ale Thomas Tuchel już niemal rok używa formacji 3-4-3 bądź 3-5-2 i nic nie zwiastuje zmiany – ani patrząc na boisko, ani wspominając lato i okno transferowe, gdy trener Chelsea prosił o kupienie lewonożnego stopera. Już wtedy czuł co się święci, zaczął wyobrażać sobie przyszłość bez jednego ze swoich pewniaków. Zapytania o Presnela Kimpembe i o Niklasa Süle były spławiane, a pomysł na rekompensatę w postaci kolejnego prawego środkowego stopera, Jules’a Koundé, został przez zarząd uznany za zbyt kosztowny.

 

Antonio Rüdiger to była jedna z najbardziej zasłużonych postaci w udanej pogoni Chelsea za drugim mistrzostwem Europy w historii klubu. Jeśli przypomnimy sobie dwumecze z Atlético i z Realem Madryt, to w pierwszym Niemiec był niekwestionowanym MVP, a w drugim również był praktycznie bezbłędny. Do solidności w defensywie i do fizycznej dominacji dołożył chojrackie rajdy przez cały lewy sektor boiska. Na początku łapaliśmy się za głowę, a potem przywykliśmy. Zarówno my, jak i jego koledzy, którzy nauczyli się go asekurować przy tych wojażach na połowę rywala, bo wszyscy zrozumieli że przewaga którą robi potrafi być w pewnych momentach gamechangerem. Spójrzmy prawdzie w oczy – w wieku 28 lat, prawdopodobnie najlepszym dla piłkarza, a przynajmniej w większości przypadków – Antonio Rüdiger jest jednym z naszych najważniejszych piłkarzy. Za pięć lat będzie miał lat 33 i nie można dziś przesądzać, że będzie wtedy o wiele gorszy, lub gorszy w ogóle.

 

A teraz porozmawiajmy o pieniądzach. Wielu kibiców jest sfrustrowanych doniesieniami „Bilda”. Niemieccy dziennikarze poinformowali, że oferta kontraktu ze strony Chelsea na poziomie 7 milionów funtów rocznie została potraktowana przez reprezentanta Niemiec jako policzek. Bayern Monachium ma już szykować w przeliczeniu nawet 10 milionów funtów, a jeśli wierzyć dziennikarzom The Athletic, to Paris Saint-Germain jest gotowe znów rozbić bank i zaproponować prawie dwa razy tyle. Szaleństwo, ale to tylko pokazuje jaką markę wyrobił sobie niemiecki stoper i jak bardzo jest rozchwytywany.

 

Niektórzy powiedzą że uznanie 7 milionów funtów za policzek to chciwość. Przechodząc do Chelsea z AS Roma latem 2017 roku Rüdiger podpisał umowę gwarantującą mu 5 milionów funtów rocznie. Przypomnijmy sobie okoliczności tego transferu – The Blues wykupili Niemca świeżo po długiej pauzie spowodowanej kontuzją kolana, co z pewnością znacząco obniżyło cenę i skłoniło giallorossich do pozbycia się piłkarza z wątpliwą przyszłością, jeśli chodzi o zdrowie. Przychodził jako zawodnik rezerwowy, piłkarz do odbudowania, ktoś do poszerzenia kadry na powrót do Ligi Mistrzów, a teraz jest niekwestionowanym graczem triumfatora Ligi Mistrzów, gdzie walnie się do tego sukcesu przyczynił. Czy więc wymaganie podwyżki o więcej niż 140 procent jest nie na miejscu, podczas gdy choćby David Alaba w Realu Madryt inkasuje niemal dwa razy tyle, co propozycja Chelsea – 15 milionów euro rocznie?

 

Za jakość się płaci, a szczególnie za jakość produktu deficytowego.Mówimy o newralgicznej pozycji, bo lewonożnych stoperów klasy światowej jest na świecie tylko kilku. Jeśli zgodnie z oczekiwaniami Rüdiger latem odejdzie, to trzeba będzie go zastąpić, a na kogokolwiek nie padnie wybór, to, po pierwsze, klub wcale nie musi chcieć go sprzedać, a jeśli już, to swoje będzie kosztował i na pewno również zażyczy sobie niemałej pensji – czy to będzie Presnel Kimpembe, którego PSG sprzedawać raczej nie chce ani nie musi, czy Alessandro Bastoni który podpisał nowy kontrakt z Interem i wyrasta na lidera nerazzurrich, czy Pau Torres, dla którego to byłby zapewne skok na głęboką wodę. Nazwiska nie są na bazie prasowych doniesień, ja tylko głośno myślę. Niemniej, czy zatem zarząd Chelsea na pewno chce zapisać się na burzliwe lato pełne trudnych negocjacji i z pewnością narazić się trenerowi, który odbudował potęgę klubu po kilku latach? Mam nieodparte wrażenie, że niewspółmierna z umiejętnościami i ważnością piłkarza oferta kontraktu może klub w ostatecznym rozrachunku drogo kosztować.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Krolec
komentarzy: 136
20.11.2021 18:43

Rudiger powinien dostać syta podwyżkę, musi zostać!

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close