Najlepszym atakiem jest obrona
Dodano: 31.10.2021 13:30 / Ostatnia aktualizacja: 31.10.2021 13:30Gdyby ktokolwiek pokusił się o stworzenie księgi nietypowych piłkarskich rekordów, Chelsea FC zapisałaby się na jej łamach niejeden raz. Na ten moment w oczy rzucają się co najmniej trzy kategorie, a sezon trwa w najlepsze i nie zdziwiłbym się, jeśli jeszcze w obecnej kampanii, The Blues odnotują więcej ciekawych osiągnięć.
Za pierwsze z nich można uznać serie rzutów karnych. Oto w mijającym tygodniu mieliśmy już trzeci przypadek w tym sezonie, gdy o losie The Blues musiały rozstrzygać "jedenastki". Trzy konkursy rzutów karnych w jednej kampanii to całkiem sporo, a przecież takie osiągnięcie może jeszcze ulec zmianie. Oczywista sprawa, że nie jest dobrze, jeżeli zespół nie potrafi rozstrzygnąć meczu w regulaminowym czasie ani w dogrywce. Z drugiej strony wygrana wojna nerwów na pewno buduje pewność siebie w drużynie. Skoro w niedługim czasie piłkarze Chelsea aż trzy razy wygrali konkurencję, która bywa określana mianem loterii, a de facto jest po prostu próbą mentalności zawodników, to raczej nie ma w tym przypadku. Śmiało można stwierdzić, że pod kątem psychologicznym podopieczni Thomasa Tuchela wskoczyli na wysoki poziom.
Ciekawa sprawa, że mecz Carabao Cup, w którym rywalem była ekipa Southampton, był bardzo dobrym widowiskiem. Zaskoczyła przede wszystkim intensywność gry, która w zasadzie nie odbiegała od poziomu oglądanego na poziomie Premier League. Szkoda tylko, że gospodarze nie byli w stanie przekuć na bramki swojej przewagi, za wyjątkiem trafienia Kaia Havertza. Choć sam Niemiec zagrał dobre zawody, to jego koledzy z formacji ofensywnej spisali się słabiej. Można żałować niezłych okazji Saula Nigueza, bo w przypadku tego akurat gracza dobre występy potrzebne są niczym tlen. Pewnym paradoksem jest postawa Kepy Arrizabalagi. Hiszpan znów dobrze spisał się przy rzutach karnych i popisywał się interwencjami klasy światowej pod koniec meczu. Jednocześnie jednak stracona bramka obciąża także jego konto. Ogólnie rzecz biorąc, można być zadowolonym z postawy rezerwowego bramkarza Chelsea. Osobiście przestałem się obawiać ewentualnych absencji Edouarda Mendy'ego. Jestem przekonany, że na ten moment hiszpański goalkeeper będzie w stanie godnie zastąpić swojego kolegę.
Innym popisem właściwej mentalności był mecz ligowy z Newcastle United. O tym, że Chelsea wielokrotnie miewała problemy z zespołami stawiającymi na skomasowaną ofensywę, z pewnością nikomu nie trzeba przypominać. Dlatego też tym bardziej cieszy to, że The Blues byli w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Co prawda przez pierwsze 45 minut można było się spodziewać przykrej niespodzianki w postaci remisu 0:0. Obawy pogłębiała kolejna bramka zdobyta z pozycji spalonej i to jest właśnie rekordowy wyczyn numer dwa. Gdyby tak zsumować wszystkie anulowane bramki Chelsea z przeciągu minionego roku (nie tylko wyczyny Timo Wernera, ale także innych graczy), łączna liczba byłaby na pewno szokująca. Pech chciał, że znów padło na gracza, który ma poważne problemy z formą. Może Hakim Ziyech znów uwierzyłby w siebie, gdyby znów trafił do siatki? Niestety, Marokańczyk będzie musiał na to poczekać, o ile jeszcze kiedykolwiek zobaczymy gole dla Chelsea w jego wydaniu.
No ale od czego ma się obrońców, kiedy zawodzą napastnicy? Reece James po raz kolejny udowodnił, że za kilka lat nie będzie miał konkurencji na swojej pozycji (o ile jeszcze ją ma). Młody Anglik jest skałą w obronie i zabójcą w ataku. Tak strzelający boczny obrońca nie zdarza się często... no chyba, żeby uwzględnić jeszcze niejakiego Bena Chilwella. Osiągi wahadłowych Chelsea robią niesamowite wrażenie, a ich liczb nie powstydziłoby się wielu napastników. W szczególności napastników tej właśnie ekipy. To jest rekord numer trzy, bo liczby notowane przez wszystkich defensorów The Blues przechodzą ludzkie pojęcie i kto wie, może jeszcze się okazać, że urazy napastników są w gruncie rzeczy błogosławieństwem. A może jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji w futbolu i to na obrońców spadnie ciężar zdobywania goli? Można nazwać to absurdem, ale w przypadku Chelsea fakty mówią same za siebie i najlepszym atakiem jest obrona.
Tak czy inaczej, zawodnicy The Blues notują dobrą serię i chwilowy kryzys sprzed poprzedniej przerwy reprezentacyjnej udało się zażegnać. Nie dość, że londyńska ekipa regularnie punktuje, to na dodatek rywalom zdarza się pogubić "oczka". Trzeba jednak pamiętać o tym, że do końca wojny 2021/22 jeszcze bardzo daleka droga. W nadchodzącym tygodniu czekają nas dwa "lżejsze" mecze, a po kolejnej przerwie wrócimy do gry z najpoważniejszymi rywalami. To oznacza, że nie wolno się zatrzymywać ani spoczywać na laurach.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Coś w tym jest, patrząc na tytuł tego artykułu :)