Na temat [#04] Mów mi Álvaro

Autor: Mateusz Ługowski Dodano: 01.01.2021 13:25 / Ostatnia aktualizacja: 01.01.2021 13:25

Nigdy nie jest tak, że wszystko idzie jak po maśle. Zawsze jest coś, co uniemożliwia osiągnięcie pełni szczęścia i zmusza do rozważań, poszukiwania nowych rozwiązań. W takiej sytuacji znajduje się obecnie Frank Lampard, któremu jeden z zawodników zaczyna dostarczać coraz więcej zmartwień...


Gdy 18 czerwca tego roku Chelsea obwieściła całemu światu, że sfinalizowała transfer Timo Wernera z RB Leipzig za niespełna 50 milionów funtów, cieszyłem się jak dziecko. Miałem świadomość, że do naszego klubu przechodzi zawodnik, który był jednym z najskuteczniejszych napastników w Bundeslidze, który jest bardzo szybki, a na dodatek stosunkowo młody, dzięki czemu spodziewać się można, że jego poziom z czasem będzie jeszcze wyższy. Niestety, coraz częściej wydaje mi się, że Timo nie spełni pokładanych w nim nadziei.


Początkowo wydawało się, że wszystko układa się tak, jak powinno. Timo Werner szybko wskoczył do pierwszego składu Chelsea, był bardzo aktywny, imponował szybkością, a jego problemy ze skutecznością tłumaczono przejściowymi trudnościami z aklimatyzacją w nowej lidze. Niemiec zaliczył kilka udanych występów. W meczu z Southampton strzelił dwie bramki, a później trafiał także w spotkaniach z Burnley i z Sheffield United. Trzy dni przed meczem z Szablami, Werner dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w spotkaniu Ligi Mistrzów z Krasnodarem. Wszystko układało się naprawdę dobrze, ale już pod koniec pierwszej połowy listopada coś się zacięło.


Timo Werner zaczął marnować coraz więcej dogodnych okazji, a media powoli zaczęły zarzucać mu niską skuteczność. Co prawda Frank Lampard stanowczo broni swojego zawodnika i konsekwentnie umieszcza go w wyjściowym składzie w kolejnych meczach, ale wydaje się, że gdy Callum Hudson-Odoi, Christian Pulisic i Hakim Ziyech odzyskają optymalną formę po przebytych urazach, Niemiec może trafić na ławkę rezerwowych i trudno mu będzie z niej wstać. Im mniej grasz, tym masz mniej szans na strzelenie gola. A właśnie tego wymaga się od byłego zawodnika RB Leipzig, choć nie występuje on na pozycji klasycznego napastnika.


Gdy tak patrzę na ostatnie tygodnie w wykonaniu Timo, mam nieodparte wrażenie, że podobnie było kilka lat temu z Álvaro Moratą. On też miał bardzo dobry początek, nawet dużo lepszy od Niemca, ale z czasem zaczął tracić formę, aż w końcu stał się wrakiem napastnika. Nie szło mu kompletnie, zaliczał kolejne kiksy i w pewnym momencie chyba nikt w zachodnim Londynie już w niego nie wierzył. Głęboko wierzę, że w przypadku Timo będzie inaczej. Reprezentant Niemiec posiada atuty, które mogą być przydatne drużynie i nie chodzi tutaj o skuteczność, a o szybkość, którą nadal zachwyca. Co więcej, wygląda on na w miarę mocnego psychicznie, nie chowa się za obrońcami, szuka piłki, więc jest szansa, że uda mu się pokonać problemy ze skutecznością. I ma też obok siebie Franka Lamparda, który jest nie tylko świetnym menedżerem, ale także wielkim mentorem.


Jak rozwinie się ta sytuacja? Tego nie da się przewidzieć. Możliwe są różne scenariusze, a nam pozostaje mieć nadzieję, że Timo nie pójdzie w ślady swojego hiszpańskiego poprzednika i da nam wiele radości.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close