Koniec transferów na granicy opłacalności? Zmiany w Chelsea
Dodano: 17.11.2020 15:10 / Ostatnia aktualizacja: 17.11.2020 15:11Świat oszalał. Nie chodzi bynajmniej o sytuację pandemiczną, choć nie da się od niej uciec, dosłownie. Oszalał świat futbolu, jaki znamy, kochamy i przez lata podziwialiśmy. Astronomiczne sumy wydawane na piłkarzy, nierzadko ze średniej półki, budzą obrzydzenie wśród ludzi, którzy stronią od jakiejkolwiek formy angażowania się emocjonalnego w sport. Przykład Chelsea pokazuje doskonale, że można zarówno przestrzelić z wyborem nowego gracza i poświęcić na niego spory procent budżetu, ale także pozyskać diamenty za cenę tombaku.
Gdybyśmy dokonali krótkiego podsumowania „wyczynów” transferowych zarządu The Blues na przestrzeni ostatnich 10 lat to napotkamy na fakty zatrważające. Choć można przy paru piłkarzach postawić kilka plusów i wyraźnie subiektywnie ocenić, że ich wkład w osiągnięcia zespołu zrównoważył ostatecznie wydane na nich pieniądze, to jednak statystyki nie kłamią.
Najbardziej wydatnym przykładem rozrzutności w zachodnim Londynie w ostatnim czasie jest Kepa Arrizabalaga. Zasada o nie kopaniu leżącego traci tutaj sens, gdyż problem jest dużo bardziej złożony. Kwota bllsko 80 milionów euro wydana na Baska była szeroko komentowana jeszcze długo po dopięciu transferu.
Obraz marnego bramkarza, którego przerosła presją oczekiwań, podłamanego rozstaniem z wieloletnią partnerką to obraz zupełnie odmienny od tego, jaki widzieliśmy w pierwszym roku Kepy na Stamford Bridge. Kilkanaście czystych kont, znakomite interwencje w Lidze Europy, iskra nadziei na powrót do czasów, gdy sytuacja w bramce Chelsea była stabilna. Nadzieja szybko okazała się płonną, choć przyznać trzeba, że nikt, nawet przez moment, nie uznawał Hiszpana za golkipera klasy światowej.
Kolejny przykład, który w pełni oddaje subiektywną ocenę kibiców to Fernando Torres. Piłkarz klasy światowej w swoim najlepszym okresie w barwach Liverpoolu – fakt. Zawodnik, o którego biło się niegdyś pół Europy – fakt. Napastnik, który nie był wart nawet połowy wydanej na niego kwoty w 2011 roku – fakt. Co zatem skłoniło Chelsea do takiego zakupu? Często decydujący o tego typu transakcjach casus wspomnienia dawnej legendy. Bramka na Camp Nou czy nieco ponad 20 goli w jednym z sezonów spędzonych na Stamford Bridge nie zmieni faktu, że to kolejny przepłacony transfer.
Doskonałym przykładem wyrzucenia pieniędzy w błoto jest zakup Alvaro Moraty. Nie było jak w przypadku Torresa wcześniejszych imponujących rekordów strzeleckich. Był jedynie stosunkowo młody rezerwowy Realu Madryt, który był horrendalnie drogą alternatywą Romelu Lukaku. Belg ostatecznie trafił do Manchesteru United, a Hiszpan przybył na Stamford Bridge by zapełnić pustkę po charyzmatycznym Diego Coscie. Jaki był finał tej historii wszyscy wiemy. Ciągłe urazy, zamartwianie się o ciążę żony, pudła i absolutny brak wiary w siebie. 66 milionów euro, o zgrozo!
Takie przykłady niekompetentnego skautingu, nieracjonalnego gospodarowania budżetem, przepłacania zawodników, byle tylko kogoś sprowadzić można mnożyć. Od kupionego za 40 milionów Bakayoko, przez sprowadzonego za 32 miliony Drinkwatera, po Michy’ego Batshuayia, którego Marsylia wyceniła na 39 milionów.
Patrząc na dzisiejszą Chelsea można się zastanawiać czy płacenie 80 milionów za młody talent niemieckiej piłki, który pokazał się z dobrej strony w zaledwie dwóch poprzednich sezonach, mieści się w ogóle w jakichkolwiek ramach racjonalności. Rynek wymusza wydawanie coraz większych kwot za piłkarzy, których renoma częściej opiera się na potencjale niż faktycznej dyspozycji.
Do tego grona trzeba też zaliczyć Christiana Pulisica, którego jestem osobistym fanem, jednak nie mogę uciec od tej jednej ciemnej myśli na wspomnienie tego nazwiska – wielki, ale szklany. Blisko 65 milionów, które The Blues wydali za sprowadzenie Amerykanina do Londynu już wtedy wydawało się kwotą bajońską. Teraz coraz częściej pojawiają się głosy, że fizyczność Premier League nieco przerosła filigranowego skrzydłowego, a jego samego mocno dołują ciągłe urazy.
Teraz odbiegnijmy od tematu źle, bądź niepewnie zainwestowanych pieniędzy i przejdźmy do wyłapywania okazji. Za taką należy uznać podpisanie kontraktu z Thiago Silvą, który niewątpliwie jest opoką obecnej drużyny Franka Lamparda. Nie chcę żebyście pomyśleli, że sugeruję, aby Chelsea robiła teraz tylko darmowe transfery i rezygnowała z wydawania większych kwot na nowych graczy. Przykład Brazylijczyka pokazuje jednak najlepiej, że czasami zamiast niepewnych inwestycji najlepsze są stare i sprawdzone nazwiska – dosłownie „stare”.
Czy wydanie 40 milionów na wieloletnią gwiazdę ligi holenderskiej i Ligi Mistrzów sezonu 2018/19 uważam za rozrzutność? Absolutnie nie. Czy wydałbym 20 milionów na bramkarza, którzy miał za sobą epizod bezrobocia i był bliski zakończenia kariery, gdyby polecił mi go mój były najlepszy bramkarz i niewątpliwa ikona tego fachu? Absolutnie tak. Czy wreszcie wydałbym 50 milionów w obecnych realiach transferowych na napastnika klasy światowej, który utrzymuje wysoki poziom przez kilka sezonów Bundesligi i błyszczy w Lidze Mistrzów? Oczywiście. Podstawą jest odpowiedzenie sobie na pytanie, czy zakup, jakiego zamierzamy dokonać jest odpowiednio przemyślany i daje nadzieję na wykorzystanie pełni potencjału nowego gracza?
Ten aspekt nieco zmienią się na naszych oczach, odkąd do klubu trafił Frank Lampard. Wyraźnie wytyczył trend, jakiemu powinna hołdować „nowa” Chelsea. Nie bez powodu zimowe okno transferowe, tuż po zniesieniu zakazu, nałożonego na The Blues przez Fifę, obyło się bez choćby jednego zakupu. Jeśli nie możemy mieć tych, których chcemy to przynajmniej nie bierzmy byle kogo. Takie podejście z kolei doprowadziło do sytuacji, w której Chelsea dziś ma poważny problem z pozbyciem się piłkarzy, sprowadzanych do klubu jako alibi.
Miejmy nadzieję, że klub że Stamford Bridge będzie konsekwentny w swej nowej filozofii i racjonalne wydatki będzie przedkładał nad dawną bezsensowną rozrzutność.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Najwieksze nasze niewypaly transferowe, na ktorych wydano duze sumy to sami hiszpanie (Morata, Kepa, Torres). Pozostali przychodzili za nie zbyt wysokie kwoty
Nie zgadzam się tylko z fragmentem dotyczącym Havertza. Obecnie płacisz za wiek, potencjał i perspektywę, za ile możesz zawodnika odsprzedać w przyszłości. U Kaia wszystko się zgadza. To nic, że jeszcze nie odpalił. Jestem przekonany, że z Ziyechem będą niszczyć system po prawej stronie boiska.
Pulisic z kolei bardzo przypomina Robbena. Życzę mu, żeby nabrał masy mięśniowej i odpalił. Z Mountem również powinien się super dogadywać.