Na temat [#02] Kropla drąży skałę

Autor: Mateusz Ługowski Dodano: 13.11.2020 15:57 / Ostatnia aktualizacja: 13.11.2020 15:57

Starożytni mawiali: "Gutta cavatlapidem non vi, sed saepe cadendo", co tłumaczy się "Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstotliwością padania". Powiedzenie to, choć w nieco skróconej wersji, jest przytaczane także w obecnych czasach. Wniosek z niego płynący jest banalnie prosty: ciężka, pokorna praca przynosi efekty.

 

Chelsea przechodzi obecnie przez fazę transformacji. Po w miarę udanym sezonie 2019/2020 Frank Lampard mógł ruszyć na rynek transferowy... i ruszył. Na Stamford Bridge trafiły głośne i mniej znane nazwiska, i jak na razie wszyscy nowi piłkarze udowadniają, że byli warci wydanych na nich pieniędzy. Jednak rzeczywistość to nie gra komputerowa, w której odpowiednie zestawienie drużyny i wybór ustawienia dają sukcesy. Zanim Chelsea zdobędzie pod wodzą Lamparda pierwsze trofeum, czeka ją wiele ciężkiej pracy. Futbol ma też to do siebie, że nawet jeśli wylejesz hektolitry potu na treningach i wydasz górę pieniędzy na nowych graczy, to możesz zakończyć sezon z pustymi rękoma i wielkim rozczarowaniem.

 

Połowa listopada za pasem i można pokusić się już o pierwsze wnioski związane z grą Chelsea w sezonie 2020/21. Najważniejsze spostrzeżenie jest takie, że gra Niebieskich wygląda coraz lepiej, a wręcz bardzo dobrze. Formacja ofensywna zaczyna się coraz lepiej rozumieć, Hakim Ziyech czaruje swoją magiczną lewą nogą, Timo Werner katuje defensywy kolejnych rywali szybkimi rajdami, a Ben Chilwell wyrasta powoli na najlepszego lewego obrońcę w Premier League. Równie ważnym aspektem jest także uporządkowanie gry obronnej. Édouard Mendy, Thiago Silva, odrodzony Kurt Zouma, wspomniany przed chwilą Chilwell i znakomity Reece James sprawiają, że będąca pośmiewiskiem w poprzednim sezonie defensywa Chelsea staje się powoli murem nie do przebicia.

 

Trudno jest wskazać pozycję, która byłaby słabym punktem The Blues. Praktycznie wszyscy zawodnicy prezentują wysoką formę i czują, że nie mogą pozwolić sobie na gorszy występ, bo mogą szybko stracić miejsce w pierwszym składzie, tym bardziej, że Lampard ma z kogo wybierać. Można wręcz stwierdzić, że w zachodnim Londynie wszystko układa się idealnie i można z wielkim optymizmem czekać na kolejne mecze.

 

Istnieje jednak niebezpieczeństwo popadnięcia przez piłkarzy, i co gorsza sztab szkoleniowy Chelsea z Frankiem Lampardem na czele, w hurraoptymizm. "Skoro teraz gramy coraz lepiej, to za dwa, trzy miesiące będzie jeszcze lepiej, bo wszyscy się jeszcze bardziej zgrają. Oby tylko kontuzje omijały nas szerokim łukiem" – takie myślenie może być zgubne. Bo nigdy nie wiadomo, jak drużyna zareaguje na porażkę. Gdy spadną morale, forma może się zachwiać, co odbije się na wynikach. Nie należy również zapominać o tym, że w kadrze Chelsea dominują młodzi zawodnicy, którym jednak wciąż brakuje doświadczenia i trudno od nich wymagać, by przez cały sezon grali na najwyższym światowym poziomie.

 

Ciężka praca i pokora – jeśli Frank Lampard postawi na rozwój tych cech u siebie i swoich podopiecznych, to o wyniki Chelsea jestem spokojny. Wiem, że potencjał mamy ogromny, stać nas na dużo, być może nawet na mistrzostwo kraju, bo jak na razie Liverpool i Manchester City nie rzucają na kolana swoją grą, ale jeśli zapomnimy, że sukcesy biorą się przede wszystkim z ciężkiej pracy, to skończymy marnie. Bo oprócz rozczarowania kibiców, dorobimy się łatki klubu, który wydając ogromne pieniądze na klasowych zawodników nie był w stanie zrobić postępu. Jednak jako urodzony optymista wierzę, że będzie inaczej i za kilka miesięcy będziemy rozpływać się nad zdjęciami pokazującymi Franka Lamparda zdobywającego pierwsze trofeum (trofea?) w roli menedżera Chelsea.

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close