Bobby Tambling – odkurzona legenda
Dodano: 28.10.2019 16:18 / Ostatnia aktualizacja: 31.10.2019 23:39Gotham miało Batmana, Smallville Supermana, a Hogwartu strzegł Harry Potter. W wyobraźni kibiców Chelsea takim superbohaterem, na miarę czasów powinien być Bobby Tambling. Jak różne jednak potrafią być losy bohaterów, najlepiej pokazuje przykład byłego reprezentanta Trzech Lwów. Zmaganie się z chorobą, z której istnienia niewielu zdaje sobie sprawę, umocniły go do tego stopnia, że zapewne wygrałby rywalizację na tolerancję bólu z każdą, z wyżej wymienionych, fikcyjnych postaci.
Anglik urodził się 18 września 1941 roku w Sussex. Za młodu grał w szkolnej reprezentacji Anglii, w której jego potencjał dostrzegli skauci z wielu klubów: Reading, Wolverhampton czy Blackpool. Jednak ostatecznie Jimmy Thompson i manager Ted Drake nakłonili go do występów w niebieskich barwach. Karierę na Stamford Bridge rozpoczął, jako siedemnastolatek i kontynuował ją nieprzerwanie przez blisko jedenaście lat. To, co jako pierwsze nasuwa się na myśl, gdy wspomni się tego legendarnego piłkarza, to bramki. Napastnik był rekordzistą klubu pod względem ilości zdobytych goli przez 43 lata. Dopiero w maju 2013 roku, w klasyfikacji wszechczasów, wyprzedził go obecny trener The Blues, Frank Lampard.
Tambling strzelił 22 gole w swoim pierwszym pełnym sezonie dla klubu, pomimo że drużyna Chelsea spadła z ligi. Już w kolejnym roku, został najmłodszym kapitanem, który poprowadził zespół do awansu, zdobywając przy tym 37 bramek. Bobby nadal strzelał w latach 60-tych, kiedy Chelsea poważnie liczyła się w walce o trofea.
Niestety jedynym pucharem, jaki legendarny napastnik zdobył z klubem ze Stamford Bridge był Puchar Ligi z 1965 roku. Dwa lata później ekipa „Diamentów Docherty’ego” zdołała dotrzeć do finału Pucharu Anglii, jednak ostatecznie uległa Tottenhamowi 1:2. Jedynego gola dla Chelsea zdobył wówczas właśnie Bobby Tambling.
Kilka lat temu na łamach The Daily Mail ukazał się wywiad z byłym zawodnikiem Chelsea, w którym szczerze opowiedział o swojej chorobie i zmaganiach o powrót do pełnej sprawności.
Bobby podnosi nogawkę spodni, odsłaniając nogę, którą kiedyś był gotów z własnej woli poświęcić, aby nie odczuwać bólu. Masa blizn przypomina uszkodzenia spowodowane atakiem rekina. Nawet dla piłkarza, który, na co dzień trenował z Ronem „Chopperem” Harrisem, w złotej erze „facetów od brudnej roboty”, nie jest to normalne.
– Nie mogłem chodzić. Musieli ponownie nauczyć mnie jak się poruszać. Moja koordynacja nie jest najlepsza i chodzenie czasami jest dziwne, ale nie sprawia mi bólu i generalnie czuję się dobrze, jak kiedyś – mówił Tambling w sierpniu 2016 roku, będąc wówczas w wieku 75 lat.
– Nigdy przez coś takiego nie przeszedłem – powiedział, świadomy nieprzyjemnego widoku swojej kończyny, jednak w pełni świadomy chęci podzielenia się swoim doświadczeniem, w nadziei, że pomoże innym, którzy utknęli z podobnym problemem.
– Wszystko rozpoczęło się od zmiany, nie większej niż paznokieć, na tylnej powierzchni prawej stopy, w pobliżu kostki i po prostu się rozprzestrzeniało. Nie wiedzieli, co z tym zrobić, ani jak to leczyć, a niektóre sposoby leczenia pogarszały tylko sprawę. Pamiętam, że spytałem, czy nie byłoby lepiej, gdyby usunięto kończynę do kolana. Kiedy wystawiałem nogę na działanie powietrza, po prostu wyłem z bólu. Często musiałem zmieniać odzież i błagałem pielęgniarki żeby były bardzo ostrożne.
Bobby Tambling cierpi na Zespół Martorella, chorobę powodowaną przez zbyt wysokie ciśnienie krwi. Problem, którego nikt nie znał. W ciągu dwóch lat, choroba doszczętnie strawiła jego prawą nogę, aż do kolana, odsłaniając zakończenia nerwowe i tłumiąc układ odpornościowy. Spędził tygodnie na badaniach i leczeniu.
W 2013 roku, Tammbling dokonał rzadkiego publicznego wystąpienia na Stamford Bridge, gdy Frank Lampard zbliżał się do jego rekordu strzeleckiego, który pozostawał niedościgniony odkąd odszedł do Crystal Palace w 1970 roku.
W przerwie meczu ze Swansea, były napastnik Chelsea pojawił się na płycie boiska na wózku, w asyście swojej żony Val i jej brata.
– Byłem wtedy w najgorszym dla siebie momencie, ponieważ byłem przełamywany przez chorobę. Miałem zakażenie krwi i zapalenie płuc. Brałem 22 leki dziennie. Byłem pod wpływem tak wielu leków.
– Na pewnym etapie specjaliści powiedzieli Val, że powinienem przeżyć. Nic o tym nie wiedziałem. Byłem poza świadomością, zbyt daleko by to pojąć. Ale ten dzień w Chelsea był wspaniały, ponieważ ci ludzie podnieśli mnie na duchu, a bycie bliżej rodziny Chelsea sprawiło, że chciałem walczyć mocniej.
– Wszyscy płakaliśmy. Kiedy zeszliśmy z boiska, ten groźnie wyglądający koleś powiedział do nas: Dobra robota! Val odpowiedziała: Och nie, płakałam. On odpowiedział z kolei: Nie martw się, wszyscy tutaj płakaliśmy.
– To był sposób, w jaki fani na mnie reagowali. Słali życzenia powrotu do zdrowia. Nie zdajesz sobie sprawy, jak ktoś, kto jest zdołowany, przywiązuje do takich gestów wagę. To powoduje, że czuje się potrzebny. W pewnym momencie myślałem, że zniknąłem z radaru Chelsea.
Jeśli kiedyś tak było, to z pewnością już nie jest. Od momentu powrotu do zdrowia, Tammbling pracuje z zespołem legend Chelsea. Bobby lata na mecze domowe ze swojego domu niedaleko Cork, gdzie osiadł po zakończeniu kariery w irlandzkim futbolu, a baner z napisem „Tambling 202” zawisł na ścianie Shed End.
– Diabeł wspina się tam każdego tygodnia, aby go związać – żartuje, ale osiągnięcia Franka Lamparda ożywiły jego legendę, 202 gole w 370 występach dla klubu, w latach 1959-1970.
Bramka zdobyta w debiucie przeciwko West Hamowi pozostaje jego ulubioną.
– Miałem 17 lat i to przełamało lody. Strzał zza pola karnego po stronie Shed Endu. Ernie Gregory bronił wówczas bramki West Hamu.
– Tydzień wcześniej grałem przed 15-toma osobami w Hendon w juniorach i tydzień później również w nich grałem. To nie miało znaczenia, wykonałem swoje zadanie.
– Dysponowałem dobrym uderzeniem, dobrą lewą stopą, byłem silny i mogłem biegać. Nie byłem tak szybki, jak mój kolega Barry Bridges, ale umiałem minąć obrońców i strzelić zza pola karnego.
– Byliśmy świetnym zespołem, myślę, że nie zdawaliśmy sobie sprawy jak dobrym. Mnóstwo goli było skrojonych pode mnie. Jestem przerażony, że to mówię, bo przylgnie do mnie łatka, ale mówiłem o sobie „Tap-in Tambling”.
Lampard zdobył gola z rzutu karnego w meczu przeciwko Swansea, aby zbliżyć się na jedną bramkę do rekordu Tamblinga. Dwa tygodnie później pobił rekord w spotkaniu z Aston Villą, podczas gdy Tambling oglądał mecz w irlandzkim pubie.
– Kiedy zdobył bramkę, kibice Chelsea przy naszym stoliku zachowali powściągliwość w radości, pewnie dlatego, że ja tam byłem, a on pobił właśnie mój rekord.
– Było mi ich trochę żal. Powiedziałem do nich: Słuchajcie, on pobije mój rekord, nie martwcie się. Kiedy to zrobił, wszyscy o tym mówili, a po meczu Frank do mnie zadzwonił. To był miły gest z jego strony.
– Wydawał się wręcz zażenowany z powodu tego rekordu, ale rekordy są po to żeby je bić. Przetrwał bardzo długo i utrzymywał moje nazwisko w programach meczowych, w sekcji rekordów. Zostawił odcisk w historii Chelsea i to wspaniałe.
– Jestem pewien, że dla wielu kibiców to jedyny powód, dzięki którego wiedzą, że istniałem. Rekord Franka dał mi rozpęd i przywrócił do świadomości publicznej, 30-40 lat po tym jak skończyłem swoją służbę. Kiedy wróciłem, pomyśleli, że to imię ma ciało.
Lampard stał się bliskim przyjacielem i napisał poruszające słowa wstępu do biografii Tamblinga: Gole w życiu.
– Frank był cudowny. Gonił mój rekord, ale to naprawdę mi pomogło. Mogliśmy żartować, śmiać się i zawsze ze sobą rozmawialiśmy.
Zadziwiające, że słynna ściana Shed End na Stamford Bridge, pełna portretów legend klubu, zyskała kolejną gwiazdę w osobie Bobbego Tamblinga, dopiero w tym roku. Zrozumiałe jest, że przeciętny kibic bardziej utożsamia się ze sławami swoich czasów, jednak klub wzrastał na piłkarzach minionego stulecia i o nich także należy pamiętać. Tym bardziej, jeśli mowa o najlepszym, po Franku Lampardzie, strzelcu drużyny.
'For me, that is what Chelsea Football Club is all about. The togetherness. We're a family. Bobby epitomises that.' ????
— Chelsea FC (@ChelseaFC) April 18, 2019
Frank Lampard's tribute to Bobby Tambling can be read in tonight's match programme... pic.twitter.com/1PMCWu2Yk5
Zapewne większość kibiców Chelsea wymieniłaby Bobbego Tamblinga wśród najlepszych strzelców w historii Chelsea. Być może spora część potrafiłaby powiedzieć o nim coś więcej, ale zapewne mało kto spodziewał się, że za tą postacią kryją się historie, warte opowiedzenia każdemu, nawet nie związanemu z Chelsea czy w ogóle z futbolem. Bohaterem może być każdy, kto w oczach choćby jednej osoby, zasługuje na to, aby jego historia została opowiedziana. Bobby Tambling z pewnością na to zasługuje.
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Jest jedną z trzech legend z którą mam selfie. Kolejni dwaj to Viali i Zola. ♡