Jeszcze przed meczem Chelsea vs. Manchester City, Jorginho poświęcił kwadrans na rozmowę dla jednego z dziennikarzy BT Sport.

Urodzony w Brazylii reprezentant Włoch dołączył na Stamford Bridge latem 2018 roku - praktycznie chwilę po tym, jak na stanowisko trenera został zatrudniony Maurizio Sarri. Początkowo 29-latkowi trudno było zaadaptować się do londyńskiego klimatu. A jak to widzi sam piłkarz z perspektywy czasu? Zapraszamy do prześledzenia krótkiego wywiadu.

Wygrałeś praktycznie wszystko. Zdobyłeś tytuł zawodnika roku, znalazłeś się na krótkiej liście kandydatów do zdobycia Złotej Piłki. To musi być dla Ciebie fantastyczne uczucie, że takie uznanie spadło na ciebie dość szybko i niespodziewanie?

– To niesamowite, surrealistyczne uczucie. Na to uznanie, na ostatnie osiągnięcia miały wpływ ciężka praca i wielkie marzenia. Żeby dojść do tego momentu, trzeba przebyć bardzo długą drogę. Kiedy jednak docierasz do celu, po prostu mówisz sobie: "wow, znalazłem się w takim miejscu".

Z uwielbieniem wysłuchano Twoje przemówienie podczas ceremonii wręczenia nagrody UEFA. Podziękowałeś wszystkim za to osiągnięcie, włączając do tego grona ludzi, którzy cały czas w ciebie wątpili. Dlaczego?

– Ponieważ to także ich zasługa. Dla mnie to była dodatkowa motywacja, ponieważ chciałem pokazać, że są w błędzie.

Jaki rodzaj krytyki najbardziej zalazł Tobie za skórę?

– Że to z powodu Sarriego znalazłem się tutaj [w Chelsea]. Gdyby jego tu nie było, to i ja bym się nie pojawił w tym klubie, gdyż nie byłem wystarczająco dobry... o nie, to nonsens. Znam swoją wartość.

Nazywano Ciebie "synkiem Sarriego"...

– Ta... Teraz odbieram to jako coś zabawnego. Nigdy nie jedliśmy razem obiadu [śmiech].

Jakie są Twoje największe umiejętności w piłce?

– Głowa. Fizycznie nie jestem najsilniejszym gościem, nie jestem też najszybszy, jednak mój umysł pracuje szybciej.

Źródło: BT Sport