Gabriel Agbonlahor, w przeszłości wieloletni gracz Aston Villi, podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat ostatniego meczu ligowego Chelsea vs. Manchester City. Zdaniem 34-latka, gospodarze zaprezentowali klasyczny przykład antyfutbolu przez co najmniej pierwsze 45 minut.

Co by nie mówić, przez całe spotkanie The Blues nie potrafili zanotować ani jednego celnego strzału na bramkę Edersona. To pierwszy taki przypadek, odkąd zespół prowadzi Thomas Tuchel. Trafienie Gabriela Jesusa w drugiej części gry zapewniło mistrzom Anglii komplet punktów, dzięki którym ekipa Pepa Guardioli zrównała się w tabeli ligowej z londyńczykami.

Jedną z odważniejszych opinii w sprawie hitu ostatniej kolejki Premier League wydała ikona The Villans. Były napastnik uważa, że Chelsea nawet nie dała sobie szansy na powalczenie o zwycięstwo w tym spotkaniu.

– Oglądałem ten mecz i sądzę, że oglądaliśmy antyfutbol w wykonaniu Chelsea. Nawet fani gospodarzy często wydawali jękliwe dźwięki w pierwszej połowie, aby wymóc boiskowe wsparcie dla Wernera i Lukaku – zauważa "Gabby".

– Szczerze mówiąc to nawet drużyna Manchesteru City pewnie długo rozmyślała nad tym, dlaczego Chelsea chciała wyłącznie zabezpieczać tyły i zarobić jeden punkt. To wyglądało tak, jakby City przekazało rywalowi: jesteście mistrzami Europy, więc przynajmniej spróbujcie zaatakować".

– To wydarzenie wyglądało jak treningowy pojedynek, gdzie ofensywa mierzy się z defensywą. Tak było chociażby przez całą pierwszą część gry. W drugiej połowie, gdy Havertz zameldował się na boisku, dało się w końcu zauważyć poprawę, było więcej sprintów na połowie przeciwnika. Koniec końców, sam trener [Thomas Tuchel] przyznał, że źle ustawił swój zespół – podsumował Agbonlahor.

Źródło: TalkSPORT za "Metro"