Saúl Ñíguez o pierwszych dniach w klubie, swoim idolu z młodości oraz perypetiach transferu
Dodano: 17.09.2021 09:26 / Ostatnia aktualizacja: 17.09.2021 09:26Z pewnością nie takiego debiutu w Chelsea spodziewał się Saúl Ñíguez. Hiszpan tuż przed zamknięciem letniego okna transferowego w ramach rocznego wypożyczenia dołączył do ekipy ze Stamford Bridge. W rozmowie z dziennikarzem Sky Italia Fabrizio Romano, piłkarz opowiedział o swoich początkach w klubie.
Saúl swój debiut w drużynie Thomasa Tuchela nie zaliczył do udanych. Piłkarz w meczu z Aston Villą popełniał sporo błędów czego efektem było jego zejście z boiska, a w przerwie zastąpił go Jorginho.
– Moje początki w klubie są pozytywne, to dzięki trenerowi i kolegom z drużyny, bardzo mi wszystko ułatwiają. Chcę szybko nauczyć się angielskiego, wraz z rodzicami zacząłem już lekcje trzy razy w tygodniu. Zmiana otoczenia była dla mnie trochę szokiem. Było to widać w meczu, byłem zagubiony. Po meczu pomogła mi bliskość trenera i innych osób. Rozmawiał ze mną Petr Čech, podszedł też Thiago Silva i mówił: "Spokojnie, w moim debiucie po mojej stracie strzelili nam gola - mówi Saúl.
– Thomas Tuchel jest ciepłą osobą. Mówi bardzo prostym angielskim, dzięki czemu jestem w stanie go zrozumieć. Po pierwszym meczu powiedział żebym był spokojny, bo potrzebuję czasu na adaptację, mówił, że zagrałem od początku, bo bardzo dobrze wyglądałem na treningach.
– Oglądałem dużo Premier League, wiele meczów Chelsea, znałem większość zawodników. Największe wrażenie robi Lukaku. Timo ciężko pracuje i świetnie wygląda w treningu, Jorginho i Kova to klasowi pomocnicy, a wrażenie robi też poziom na jakim jest Thiago Silva mając 36 lat. Wszyscy, włącznie z Thiago mówili mi, że każdy musi się przystosować do Premier League. Myślę, że potrzebuję czasu. Kilka miesięcy i na pewno zobaczycie moją najlepszą wersję.
Wychowanek Atlético Madryt zdradził także kilka szczegółów dotyczących jego transferu do Chelsea. Przyznał także, że jego idolem z dzieciństwa był były piłkarz The Blues Fernando Torres.
– W młodzieżowych drużynach Atleti miałem świetną relację z Oliverem Torresem. Ja grałem wtedy jako napastnik, a on był "dziesiątką". Niesamowicie się rozumieliśmy, zawsze znajdywał mnie podaniami, nieważne z jak trudnej pozycji. W tamtym czasie miałem dwóch idoli. Pierwszym, ze względu na pozycję, był Steven Gerrard. Drugi to Fernando Torres. Oglądałem jego mecze w Chelsea i pisałem o nim na Twitterze. Gdy przyszedł do Atleti pokazałem mu screeny: "Patrz, broniłem cię!". Teraz mój idol jest moim kolegą.
– Fernando to dla mnie bardzo ważna osoba. Od początku chciałem mieć z nim dobry kontakt. Uważnie słuchałem każdego jego słowa, uważałem, żeby nie powiedzieć nic nie tak. To osoba, która trzyma się w kręgu najbliższych. Rozmawiałem z nim zanim zgodziłem się odejść do Chelsea.
– Na 19:00 byłem umówiony do fryzjera, a potem miałem jechać do domu i na drugi dzień trenować z Atleti. Nagła perspektywa transferu wszystko zmieniła. O 21:00 powiedziałem żonie, żeby jechała do domu, bo sam nie wiedziałem, kiedy i jak to się skończy. Podpisuję kontrakt, patrzę na zegarek i widzę: 23:57. Podpisałem, ale nie wiedziałem, czy zdążyliśmy. Ładowałem telefon, odświeżałem aplikacje i czekałem. Aż do 00:20 nie wiedziałem, czy transfer nie upadł. To było bardzo stresujące, nie było to najlepsze przeżycie.
*tłumaczył Jakub Karpiński
- Źródło: Fabrizio Romano (Twitch)
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Jak widziałem jego grę z Aston Villą, to byłem gotowy go ubić ze złości za te straty, ale chłop jeszcze będzie miał szansę się zrehabilotować i oby mu się udało.
Racja z Silva było podobnie na początku.W pierwszym meczu wyglądał jak zagubione dziecko na murawie,a później jak się rozkręcił każdy widział jak wymiatał w obronie.Tak samo będzie z Saulem ;)