+/- Chelsea 3:1 Bate Borysów

Autor: Dodano: 26.10.2018 20:36 / Ostatnia aktualizacja: 28.10.2018 20:49

3 mecze, 9 punktów. Bilans Chelsea w Lidze Europy zdaje się być taki jak powinien. Drugi garnitur zespołu Sarriego jak do tej pory daje radę z europejskimi średniakami. Co cieszy najbardziej?

 

Starcie z BATE wydawało się być najtrudniejszym wyzwaniem w tej rundzie LE. Zespół z Białorusi zaliczał już występy w Lidze Mistrzów, a w tym sezonie również był blisko awansu. Przejdźmy jednak do rzeczy. Sarri znów dał pograć rezerwowym. W składzie zobaczyliśmy narzekającego Christensena, Emersona, czy Rubena Loftus-Cheeka. Zwłaszcza ten ostatni utkwił w naszych głowach na dłużej. Anglik dostał bodajże dopiero drugą szansę od szkoleniowca Chelsea – drugi raz ją wykorzystał. Hat-trick to mało, panie Sarri? Ruben fantastycznie spisywał się w środku pola, na bokach i w zasadzie to w każdym miejscu, w którym znajdował się na boisku. Ciągnął grę, dryblował – choć to może zbyt często, rozgrywał oraz strzelał. Zdecydowanie należy mu się szansa w Premier League.

 

Kto poza tym? Defensywa przez całe spotkanie oglądała popisy kolegów w przodzie, a jak przyszło co do czego to straciliśmy bramkę z niczego. Cahill nie pokrył, Christensen się zapatrzył.. ciężko będzie któremukolwiek z nich powalczyć o pierwszy skład. Zappacosta zagrał ciekawie z przodu (zanotował asystę), Emerson był od swojego rodaka dużo mniej widoczny. W środku pola oglądaliśmy Cesca Fabregasa. Szukał i starał się zagrywać swoje długie i dokładne piłki, ale zwykle były one niecelne lub przeciągnięte. Wiele razy po jego zagraniach można było ujrzeć skrzywioną minę Oliviera Giroud. Ten natomiast sprawia wrażenie jakby nie potrafił odnaleźć się na boisku wówczas gdy nie przebywa na nim Eden Hazard. Pedro i Willian grali na pełnym luzie i gdyby nie dobra postawa bramkarza gości, z pewnością wynik byłby nieco bardziej okazały. W drugiej połowie wreszcie mogliśmy też ujrzeć na murawie Calluma Hudson-Odoi. Delikatnie rzecz ujmując – nie zachwycił. Musi jeszcze się dużo nauczyć, by móc walczyć o grę w pierwszej drużynie. Troszkę przypomina mi Charly'ego Musondę. Obaj z piłką przy nodze chcieliby minąć wszystkich i strzelić bramkę, niczym na podwórkowym boisku.

 

Trudno po meczu grupowym Ligi Europy wyciągać jakiekolwiek wnioski, jeden natomiast wyciągnął się sam i nazywa się Ruben Loftus-Cheek. Oby tak dalej.

Źródło: własne

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close