Werner: Teraz tylko drużyna się liczy. Swoje złe momenty odkładam na bok
Dodano: 27.05.2021 21:29 / Ostatnia aktualizacja: 27.05.2021 22:32W ostatnim meczu na Stamford Bridge, kiedy Chelsea toczyła bój z Leicester City o być albo nie być w TOP4 Premier League, osiem tysięcy fanów nierzadko unosiło Timo Wernera na duchu przyśpiewkami w rytmice "Just Can't Get Enough" - utworu wydanego niegdyś przez Depeche Mode.
W najbliższą sobotę ma miejsce wielka bitwa na Estádio do Dragão. To już czwarty pojedynek z Manchesterem City w tym sezonie, ale zarazem najważniejszy. Wielu fanów CFC życzyłoby sobie, żeby Timo sfinalizował akcję niczym Fernando Torres z Barceloną w 2012 roku, albo chociaż dobił futbolówkę do pustej siatki jak w tegorocznym spotkaniu rewanżowym z Realem Madryt.
Pomimo wielu prób, głównie zakończonych niepowodzeniami przy wykańczaniu sytuacji podbramkowych, Werner ani myśli zakończyć przygody w zachodnim Londynie, nawet jeśli otrzymywałby oferty od innych wielkich klubów.
– Słyszałem jak fani śpiewają na moją cześć. To daje mi wielką siłę. Właśnie za tym tęskniłem podczas tych trudnych czasów, kiedy na dodatek nie byłem w stanie zdobywać bramek. Takie wsparcie mocno popycha mnie do przodu. Miałem wrażenie, jakby łatwiej mi się biegało, pojedynki indywidualne były prostsze, a i próby strzeleckie były lepsze – powiedział usatysfakcjonowany 25-latek.
– Oczywiście, że chcę dalej grać w Chelsea. W obszarze strzeleckim to był dla mnie najgorszy sezon, ale z drugiej strony 27 razy miałem udział przy golach dla zespołu. Myślę więc, że jak na pierwszy sezon w takim klubie nie wszystko wygląda u mnie źle. Nie głowię się, czy mam opuścić drużynę, bo z pewnością tego nie zrobię. Mamy bardzo dobry zespół i mam nadzieję, że powrócę do odpowiedniej formy strzeleckiej. Zrobię wszystko, aby spełnić wszelkie oczekiwania.
– Jeśli udałoby się nam wygrać to trofeum [puchar Ligi Mistrzów], to byłoby dla mnie najlepsze zakończenie sezonu. Nie troszczę się już o to, czy strzelę gola lub nie. Oczywiście chcę pomóc drużynie i jeśli zdobędę bramkę, będę przeszczęśliwy. Jak to mi się nie uda, postaram się dołożyć asystę lub zrobić wszystko co w mojej mocy, aby przyczynić się do zwycięstwa. Mamy jeden cel, czyli wygrać finał. To największe trofeum w Europie, więc każdy z nas chce po nie sięgnąć.
– Nie chcę przez to powiedzieć, że cała reszta tego sezonu nic dla mnie nie znaczyła. W tym momencie jednak myślisz tylko u tym pucharze. Myślę, że potwierdziłby to każdy kibic na świecie. Żaden fan, jeśli zwyciężymy w tych rozgrywkach, raczej nie będzie myślał: "ech, ten gość ma za sobą kiepski sezon", tylko: "wygraliśmy Ligę Mistrzów i to jest zaj***ście świetna drużyna!".
– Ludzie mieli wielkie oczekiwania w stosunku do mnie, ponieważ wykręciłem świetne liczby w Bundeslidze. Strzelałem dużo goli, ale także zanotowałem wiele asyst w poprzednim klubie. Myślę, że Chelsea sprowadziła mnie przede wszystkim po to, abym zdobywał bramki. Wiem, że 12 trafień w tym sezonie, z czego sześć w Premier League, to niezadowalający dorobek.
– Należy jednak przedstawić sytuację w inny sposób, bo strzeliłem 12 goli, ale także zapisałem na swoje konto jakieś 15 asyst, co składa się na 27 udziałów przy zdobytych bramkach. Mam jednak nadzieję, że w następnym sezonie pójdzie mi lepiej ze zdobywaniem bramek, przez co ludzie będą szczęśliwsi.
Początkowe oznaki od Wernera wskazywały, że to może być bardzo udany debiut w ekipie The Blues. Reprezentant Niemiec strzelił osiem goli w pierwszych dziewięciu spotkaniach. Zawodnikowi przytrafił się jednak w pewnym momencie przełom na jego niekorzyść, a przez 14 ligowych starć nie był w stanie umieścić piłki w siatce ani razu.
– Miałem dwa lub trzy mecze po przerwie na reprezentacje, kiedy marnowałem sytuacje na potęgę. To tkwiło w mojej głowie, przez co moja pewność siebie ucierpiała. Mój umysł zaczął szaleć, ponieważ ciągle rozpamiętywałem te niepowodzenia. W świetle oczekiwań kibiców, którzy chcą, abyś zdobywał bramki, nie było łatwo. Może za bardzo do siebie brałem, że muszę strzelać w każdym meczu, albo że będę głównym człowiekiem od tych zadań.
Determinacja w tej chwili to drugie imię Timo, co podkreśla praktycznie w każdej wypowiedzi dotyczącej jego aktualnej dyspozycji i oczekiwań względem przyszłych zmagań.
– Jeśli nie będziesz próbował, nigdy nie przypomnisz sobie, jak to jest strzelać gole, bo pewność siebie na to nie pozwoli. Mógłbym sobie powiedzieć: "OK, już nie będę się zbliżał do bramki, nie będę się starał, pójdę sobie do innego klubu w przyszłym sezonie i zacznę od zera". Nie tak przedstawia się moja ambicja. Chcę być bardzo dobrym napastnikiem w każdej drużynie, w tym przypadku chcę zrealizować sobie takie postanowienie w Chelsea.
– Moja duma szepcze: "Chcę zdobywać bramki, chcę być tam, gdzie piłka jest kierowana, pod bramką rywala". Nigdy nie myślałem w ten sposób, że "boję się strzelać". Może miałem takie chwile, ale w kiedy już miałem piłkę przy nodze, to chciałem z niej zrobić pożytek. Zdarzało się, że strach później przychodził, ponieważ moja pewność siebie była zszargana.
Restrykcje związane z pandemią COVID-19 mocno komplikowały prywatne życie piłkarzy. Można by też pomyśleć, że przez to Werner nie mógł odpowiednio się wyluzować i skutecznie wymazać z pamięci wszelkie złe chwile z angielskich boisk, jakie zdążyły się już mu przytrafić. Thomas Tuchel nawet nakazywał Timo, aby ten nie zostawał dłużej po treningach, żeby popracować nad wykańczaniem akcji.
– Mam za sobą taki mecz, nie pamiętam już dokładnie który. Jakoś w środku sezonu miałem okazję strzelecką w okolicach 3. minuty gry. Już wtedy czułem, że mecz jest dla mnie skończony. Z Realem Madryt w półfinale najpierw zdobyłem bramkę, ale ze spalonego, bo moje ramię było wychylone za linię obrony. Jeszcze trzy miesiące temu siedziałoby to w mojej głowie i bym się zastanawiał, dlaczego mi nie wychodzi. Wyszło na to, że kwadrans później strzeliłem gola.
– Pracowałem z wieloma menedżerami. Kiedy strzelanie nie szło mi łatwo, nie mówili: "OK, idź sobie na zewnątrz, poćwicz uderzenia, wtedy poczujesz się lepiej". Thomas do tego dodał: "Strzeliłeś mnóstwo goli w swoim życiu. Skuteczności nie przywrócisz ćwicząc to codziennie. Musisz być spokojny, mieć wolną głowę i wiedzieć, co masz zrobić, ponieważ masz w sobie instynkt strzelecki".
– Może faktycznie rozmyślanie nad tym wszystkim to najgorsza rzecz. "OK, kiedy teraz dostanę piłkę, uderzę ją w prawy róg". Wcale nie. Kiedy dostaniesz futbolówkę, uderz ją, a sam będziesz wiedział, w którą stronę będzie zmierzać. Nie muszę pracować nad tym, jeżeli instynkt dobrze podpowiada. Być może to jest kluczowy punkt, który musi przejść przeze mnie.
– Wyciągnąłem pewne wnioski na kolejny sezon. Powinienem postarać się to odhaczyć ten punkt w następnej kampanii, bo teraz czeka mnie bonusowe spotkanie w postaci finału Ligi Mistrzów. Cieszę się, że ten sezon dobiega końca, bo wiele spraw jest już za mną. W następnym przyjdzie czas na poprawę i pracę nad lepszą dyspozycją.
Timo trzykrotnie trafiał do bramki po rzucie karnym w bieżących rozgrywkach Champions League, jednak w jednej z rund Pucharu Anglii przeciwko Luton Town fatalnie przestrzelił z "wapna". To było w styczniu i od tamtego czasu nie podchodził do stojącej piłki na jedenastym metrze
Należy też pamiętać, że był taki okres, kiedy poprzedni trener Frank Lampard wyznaczył Wernera na podstawowego wykonawcę rzutów karnych. Czy były napastnik RB Leipzig będzie miał ochotę znaleźć się na początku listy, kiedy dojdzie do konkursu "jedenastek" w sobotnią noc w Porto?
– To dobre, a zarazem trudne pytanie. Myślę, że ostatecznie... chciałbym go wykonać. Tak, podszedłbym do rzutu karnego. Myślę, że gorzej jest żyć z poczuciem, że nie chciałem podejść do karnego, bo się bałem. Nie chciałbym też przez to widzieć zawiedzionych na mnie kolegów z zespołu. Według mnie to gorsze uczucie niż nawet spudłowanie karnego. W końcu to każdy zawodnik bierze na siebie odpowiedzialność i stara się przekuć ten aspekt w pozytyw – podsumował na koniec Timo.
- Źródło: "The Telegraph"
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Werner to spoko gość. Miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie się odblokuje.