Marco van Ginkel: Cieszę się, że znów jestem piłkarzem

Autor: Maciej Dreśliński Dodano: 09.02.2021 13:57 / Ostatnia aktualizacja: 09.02.2021 13:57

Marco van Ginkel znów został wysłany na wypożyczenie. Piłkarz cierpiał przez infekcję kolana, która wdarła się podczas operacji. To mogło na zawsze zakończyć karierę Holendra. 

 

– To nie było pewne na sto procent. Myślę, że było 50 procent szans, że moja kariera przetrwa. 

 

Skomplikowany zabieg więzadeł krzyżowych latem 2018 roku nie zwiastował aż takiego piekła, które piłkarz przeżył. W PSV udało mu się zdobyć 14 bramek w 28 spotkaniach. Wydawało się, że wkracza w najlepszy dla siebie czas. Po złapaniu infekcji podczas operacji był czas, kiedy pomocnik zastanawiał się, czy jeszcze kiedykolwiek zagra. Musiał poddać się trzem operacjom w ciągu sześciu dni. Potem spędził trzy miesiące na antybiotykach, podczas których jeszcze trzykrotnie był operowany.

 

– Oczywiście istniało niebezpieczeństwo, że będę musiał zakończyć karierę. Szczególnie po pierwszym tygodniu infekcji nie wiadomo było, co ją powoduje wewnątrz stawu. Po trzech miesiącach dobrze zareagowałem, ale to będzie naprawdę trudny czas, by znów być na najwyższym poziomie, wrócić i znów grać w PSV, Chelsea czy gdziekolwiek indziej. W tamtym momencie ważniejsze było, czy będę mógł w ogóle chodzić. Piłka nożna nie miała znaczenia.

 

– Infekcja, która pojawiła się sześć tygodni po operacji, trochę ,,zabiła" moje kolano. Dlatego trwało to tak długo, bo uszkodziło je i więzadła. Musiałem być ponownie operowany. To był bardzo trudny czas. Wyjaśniano mi, że takie rzeczy mogą się czasem zdarzyć, ale tylko jednej na 200 osób po operacji. Jest bardzo mało prawdopodobne, że ci się to przytrafi, ale niektórzy dostają infekcji. Byłem jedną z nich i było źle. Normalna infekcja wymaga tylko antybiotyków i wszystko jest w porządku, ale moja była gorsza i brałem antybiotyki przez trzy miesiące. Musieli jeszcze trzy razy oczyścić moje kolano podczas operacji. To był bardzo trudny czas. 

 

Emocjonalnie i psychicznie było to dla mnie bardzo trudne. Mimo to jestem bardzo pozytywną osobą. Myślę, że powie to każdy, kto mnie zna. Na pewno to utrzymywało mnie przy życiu. Nie mogę jednak zaprzeczać, że miałem trudne dni. 

 

Po podpisaniu kontraktu z Chelsea w 2013 roku, zagrał tylko cztery razy w niebieskiej koszulce. Cały czas był wypożyczany. Był w Milanie, PSV i Stoke City. Van Ginkel z pewnością miał dużo czasu, by wszystko przemyśleć. 28-latek był 983 mecze poza grą. Spędził dużo czasu na regeneracji na boiskach treningowych Chelsea razem z innymi zawodnikami. Ruben Loftus-Cheek, Reece James czy Callum Hudson Odoi, każdy dochodził do siebie po operacji, Marco również. Holender w międzyczasie zainwestował w nieruchomości i zaręczył się, zanim wrócił na boisko. 

 

– Czułem się trochę, jakby to był mój kolejny debiut. Przegraliśmy mecz, ale i tak świętowałem z rodziną. To było dla mnie ważne, duże osiągnięcie. 

 

Chociaż Marco zagrał tylko ostatnie dziesięć minut na Philips Stadion, to od tego czasu wystąpił w dwóch meczach dla drużyny Rogera Schmidta. Holender chce przywrócić karierę na właściwe tory po tym, jak jego kontrakt z Chelsea został przedłużony do końca sezonu.

 

– W tej chwili skupiam się tylko na PSV, zobaczymy co dalej. Jeśli mogę wrócić na swój poziom to wiem, jakie cechy posiadam. W tej chwili skupiam się na PSV i na sobie. Chcę dostać więcej minut w następnych kilku meczach. Potrzebujesz takiego nastawienia, kiedy wracasz. Każdego dnia jest lepiej. Jeśli nie masz takiego nastawienia, nigdy nie wrócisz po dużej, długiej kontuzji. Jestem po prostu szczęśliwy, że znów jestem piłkarzem.

 

 

 

 

 

Źródło: goal.com

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close