Niedawno minęła rocznica wygrania przez Chelsea Ligi Europy. Z tej okazji dla klubowej strony wypowiedział się Olivier Giroud. Francuz podzielił się uczuciami, jakie towarzyszyły mu podczas tej szczególnej nocy.

–  Był to dla mnie wyjątkowy mecz. Kiedy dowiedziałem się, że będziemy grać z Arsenalem, to od razu czułem, że będzie to bardzo ważne spotkanie. W końcu było to rok po tym, jak odszedłem z klubu. Mam tam wciąż wielu przyjaciół – zawodników czy pracowników klubu. To była dodatkowa motywacja, żeby pokazać się dobrze w tym spotkaniu.

– Do takich meczów przygotowujesz się inaczej niż zwykle. Masz świadomość, że przeciwnik zna Cię na wylot, ale ty także wiesz, czego masz się spodziewać. Musisz wszystko sobie zaplanować. Trzeba myśleć na zapas. Miałem w głowie rozpracowane, że jeśli na przykład będę sam na sam z Petrem Cechem czy będę wykonywać rzut karny, to strzelę w dokładnie to, a nie inne miejsce. Wiedziałem, że Petr zna mnie doskonale i będzie wiedział, co zrobię.

– Jak już wspominałem, była to specjalna chwila w mojej karierze, ale dodawało mi to motywacji. Chciałem pokazać im, że mam jeszcze w sobie energię i kilka dobrych lat jest jeszcze przede mną. 

–  Strzeliłem bramkę w finale, miałem asystę i wywalczyłem rzut karny, więc mogę przyznać, że zrobiłem sporo dobrego dla drużyny. Byłem zaangażowany w trzy z czterech bramek, jakie zdobyliśmy. To było jak piękny sen. Nie myślałem wcześniej, że odegram kluczową rolę w tak ważnym spotkaniu. Chciałem wygrywać z Chelsea tytuły, dlatego byłem ogromnie zmotywowany.

– Świetnym uczuciem było strzelenie hat-tricka przeciwko Dynamie Kijów, ale to był inny etap rozgrywek. Na samym końcu i tak chcesz zdobyć tytuł. Wyszedłem w finale, żeby wygrać i to zrobiłem. Fakt, że wygrałem z Arsenalem sprawił, że zwycięstwo smakowało podwójnie.

Źródło: chelseafc.com