Mourinho: U naszych przeciwników wyczuwaliśmy strach
Dodano: 22.07.2019 14:46 / Ostatnia aktualizacja: 22.07.2019 14:46Jose Mourinho na rzecz obszernego wywiadu o swojej karierze trenerskiej, cofnął się pamięcią do lat 2004-2007, czyli do wtedy, kiedy odnosił z Chelsea największe sukcesy.
Zapraszamy na opowiadanie trenera, który wygrał z Chelsea trzy tytuły Premier League, jedno trofeum FA Cup, a także dwa Puchary Ligi.
– Wygrywanie we Włoszech, Anglii i Hiszpanii wymaga elastyczności. Musisz umieć się dostosować. Czasami potrzebujesz iść wbrew własnym pomysłom i wybrać odpowiedni sposób na sukces, z zależności od tego, czym dysponujesz w klubie oraz z kim musisz rywalizować.
– Mam szczęście być bogatym w tego rodzaju doświadczenia. Dlatego teraz nie zamykam drzwi przed wyzwaniem w nowym dla mnie kraju. Mam tylko jedno wymaganie: muszę grać, aby wygrywać. Jestem w tym dość patologiczny. Ktoś mógłby mi dać wspaniały, niesamowity, 10-letni kontrakt i powiedzieć: "Celem drużyny jest utrzymywanie się w środku tabeli, więc jeśli zakończymy rozgrywki na siódmym, ósmym lub dziewiątym miejscu, będzie idealnie.". To nie dla mnie.
– Potrzebuję projektu, w którym będę mógł odnosić sukcesy, rywalizował w zwycięstwa. Po tym, jeśli wygram lub nie, to mój problem. Potrzebuję jednak pracy z taką presją, to moja natura. To był jeden z powodów, dla których po raz pierwszy przyjechałem do Chelsea, w 2004 roku. Klub był bliski sukcesu, w poprzednim sezonie zajął drugie miejsce w lidze i osiągnął półfinał Ligi Mistrzów.
– Nie ma jednak wielkich klubów bez trofeów. Moim zadaniem było doprowadzenie Chelsea w pierwszym sezonie pracy do zwycięstwa w Premier League. To była praca, którą uważałem za odpowiednią do mojej mentalności. Musiałem pracować i wygrywać.
– Pierwszy mecz rozgrywaliśmy z Manchesterem United na Stamford Bridge. Ważne było, abyśmy w nim wygrali, bo w innym przypadku byłyby duże sprzeczności co do tego co mówiliśmy, a zrobiliśmy. Jeśli powiesz: "w tym sezonie zdobędziemy mistrzostwo", a następnie przegrywasz pierwszy mecz dwa lub trzy do zera u siebie z bezpośrednim rywalem, cofasz się o jeden krok. Wygraliśmy 1:0 i zrobiliśmy krok do przodu.
– To, co zobaczyłem w tym meczu, w pełni zgadzało się z moim planem i było idealnym zwieńczeniem tego, co przygotowywaliśmy podczas presezonu. Byliśmy silni psychicznie, zwarci i zdyscyplinowani. Później, podeszliśmy do tego meczu z wielkimi ambicjami. Włożyliśmy wszystko w tę grę, w każdą minutę tego meczu, każdą sekundę.
– Mecz przeciwko United był jednym z tych, w których mieliśmy całkowitą kontrolę i było to odczuwalne. Spotkanie trwało 90 minut, ale mogłoby trwać nawet 900 minut, a przeciwnicy i tak by nie strzelili bramki. Zawsze byśmy wygrali to spotkanie.
– W tym sezonie utrzymywaliśmy się w czołówce tabeli od września, a we wrześniu media zaczęły mówić: "Zaczną przegrywać przed Bożym Narodzeniem.", a później mówili: "Odpadną z walki po Bożym Narodzeniu", a na końcu, że zaczniemy słabnąć w Wielkanoc. Nigdy jednak to nie nastąpiło, nigdy się nie załamaliśmy.
– Czasami, szczególnie w obecnych czasach, myślę, że ludzie próbują się ukrywać – czasami z jakimiś danymi lub komentarzem. Chodzi tu o PR. Dla mnie, rzeczywistość jest zawsze taka, że najważniejsze jest osiągnięcie celu. W tamtym sezonie, naszym celem było zwycięstwo w Premier League.
– Dokonaliśmy tego grając absolutnie fantastyczny, dominujący futbol. Defensywnie byliśmy fenomenalni i zdobyliśmy wiele bramek. Byliśmy bardzo kompletnym zespołem, praktycznie nie do pokonania. Nie chodzi tu jednak o fakt, że nikt nie był w stanie nas pokonać, ale o to, że my pokonaliśmy wszystkich.
– Następny sezon był łatwy i przyjemny. Od samego początku uważałem, że wygramy Premier League. Byliśmy niezwykle silni. Zespół doskonale wiedział, kiedy ma bardziej skupić się na obronie, kiedy przejąć kontrolę nad meczem, a kiedy zabić dane spotkanie z kontrataku. Za każdym razem, kiedy wychodziliśmy na boisko, mieliśmy wrażenie, że to jest nasz mecz.
– Wyczuwaliśmy u naszych przeciwników małe uczucie strachu. Chcieli nas zaatakować, ale bali się tego dokonać, ponieważ wiedzieli, że stracą bramkę z kontrataku. Chcieli bronić się z cofniętą linią obrony, ale zdawali sobie sprawę, że wygranie pojedynku główkowego z Didierem Drogbą jest trudne. Było wtedy dużo zabawy.
– Zanim opuściłem klub, poczułem, że zbudowałem dobre relacje z fanami Chelsea. Nie wiem, czy to dobra, czy zła rzecz, ale to moja droga, kiedy trafiam do jakiegoś klubu. To jest jak poczucie obowiązku.
– Mam obowiązek wobec tych ludzi. Nie tylko wobec klubu, właściciela i piłkarzy. To dla tych ludzi muszę dać z siebie wszystko. Muszę im dać to, czego chcą. Jedynym sposobem, by tego dokonać nie jest bycie profesjonalistą. Musisz stać się jednym z nich.
- Źródło: The Coaches Voice
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.