Lampard: Chcę mieć silne osobowości w szatni

Autor: Piotr Różalski Dodano: 07.07.2019 02:30 / Ostatnia aktualizacja: 07.07.2019 10:37

Trochę więcej niż 18 lat temu, wówczas 22-letni Frank Lampard pojechał na Elland Road, by porozmawiać z trenerem Leeds United, Davidem O'Learym, o możliwości przenosin do jego drużyny z West Hamu United.

 

Głównym konkurentem do pozyskania pomocnika była oczywiście Chelsea, która ostatecznie przekonała zawodnika do bronienia jej barw po udanej rozmowie Claudio Ranieriego. Wówczas na konto "Młotów" przelane zostało 11 milionów funtów – jak się później okaże, najrozsądniej wydane pieniądze na wzmocnienie kadry jeszcze przed przybyciem rosyjskiego oligarchy.

 

Dziś 41-letni Frank wspomina tamten czas z wielkim uśmiechem na twarzy. To właśnie wtedy nie zawiódł to instynkt, który wskazał mu poczucie przynależności do jednego zespołu.

 

– Natychmiast poczułem rangę tego klubu. Podpisałem z Chelsea swój pierwszy kontrakt w momencie, gdy królowały w zespole takie nazwiska jak Zola, Hasselbaink czy Desailly. Na początku nie schodziło ze mnie to uczucie, powtarzałem do siebie: "naprawdę gram w Chelsea! Jak to się stało?". Prawie lunatykowałem, ale po chwili zacząłem robić swoje – wspomina "Lamps".

 

– Pamiętam te komentarze w radio, zaraz po złożeniu podpisu na umowie. Wtedy kibice West Hamu w większości podzielali opinie typu: "dobrze, że sobie poszedł".

 

Jako już doświadczony i bardziej pewny siebie piłkarz, Lampard zaczął coraz częściej wypowiadać się na różne tematy i oceniać problemy otaczające środowisko futbolu. Często wyciąga się jego cytaty, kiedy mówił o trendzie wysokich wynagrodzeń dla młodych graczy, w szczególności nastolatków, którzy nie zdążyli osiągnąć sukcesów w piłce, a już "spali na milionach".

 

Frank był jednym z ostatnich wychowanków starej szkółki West Hamu, któremu zlecano porządkowe zadania, takie jak czyszczenie butów czy zamiatanie w szatniach. Takie praktyki odeszły dawno w niepamięć.

 

– Ten stereotyp uległ zmianie. Hasło "młodzi mają płacone za dużo" już przepadło. Ludzie nazwą ciebie dinozaurem, jeśli nie zgodzisz się z opinią, że pensje dla młodzieży są optymalne – zauważa trener Chelsea.

 

– To, co teraz bardziej wychodzi na światło dzienne to postawa takiego zawodnika, co go otacza oraz jak jest przygotowywany, wykorzystywany i prowadzany podczas treningów. Właśnie ten obszar wpisuje się w część moich kompetencji.

 

Lampard rozumie frustrację dzisiejszej młodzieży, zawodników pokroju Calluma Hudsona-Odoia, którzy czują, że zasługują na pierwszy skład, podczas gdy nie otrzymują od trenera tylu szans, na ile by mogli liczyć.

 

– Pamiętam jak oglądałem w akcji Nigela Quashie'ego w QPR (w latach 1995-98). Wtedy bardzo się garbiłem, ponieważ będąc w takim samym, młodym wieku chciałem zacząć grać w składzie West Hamu.

 

– Kiedy przybyłem do Chelsea, przeglądałem się Jody'emu (Morrisowi). Jeśli przyjmie się odpowiednie nastawienie, zawodnik potraktuje to jako zdrową konkurencję. Z perspektywy czasu, mając już 41 lat, uważam, że była to dla mnie pożyteczna sprawa, ponieważ pokierowała mnie we właściwym kierunku.

 

Wielu dziennikarzy na Wyspach zaczyna zarysowywać podobieństwo między świeżo rozpoczętym projektem "The Blues", prowadzonym z boku boiska przez Franka Lamparda, a Tottenhamem Mauricio Pochettino. Sam "Lamps" postanowił podjąć się analizy rozwoju "The Spurs" pod wodzą argentyńskiego szkoleniowca.

 

– Nie chcę wyskakiwać aż tak daleko w przyszłość. Jedyne co mogę zrobić w tym wypadku to wyrazić ogromny szacunek do Pochettino. Utrzymuje Tottenham w czołówce, wznosi drużynę na wyżyny swoich możliwości. Będąc fair w stosunku do Chelsea, walczymy na tym poziomie dłużej, przez jakieś 15 lat.

 

– Pochettino poprowadził swoją ekipę na wyższy poziom także za sprawą młodszych piłkarzy, których do dziś ma w kadrze, oraz dobrych stosunków między nimi i kibicami. Jako menadżer sam zwracam na to szczególna uwagę i przyznaję, że wykonał z tym zespołem fantastyczną robotę.

 

– Jest jeszcze także Klopp, który przez cztery lata w Liverpoolu zapracował na swój pierwszy triumf w Lidze Mistrzów, a w międzyczasie jego drużyna zaliczyła wiele wspaniałych występów.

 

– Uważam, że znajdujemy się w dobrym położeniu, mając zakaz transferowy, ale za to wielu dobrych, młodych zawodników. Musimy po prostu przyjąć odpowiednią wizję. Nie mam zamiaru unikać walki o czołowe miejsca. Chcę to przekazać naszym kibicom poprzez styl gry, jaki będziemy prezentować. Chcemy, aby fani przychodzili na nasz stadion i cieszyli się widowiskiem, na pewno postaramy się przy tym odnosić sukcesy.

 

Callum Hudson-Odoi to kolejny punkt rozmowy. Coraz głośniej mówi się przedłużeniu kontraktu dla młodego reprezentanta Anglii, choć Bayern Monachium również kusi ofertami za skrzydłowego. Lampard daje jasno do zrozumienia, że chciałby współpracować z nastolatkiem w drużynie.

 

– Callum ma szansę stać się dla nas kluczową postacią na boisku. To przede wszystkim wielka okazja, która czeka na niego na wyciągnięcie ręki – ocenił Frank.

 

– Nie zamierzam obiecywać gruszek na wierzbie. Nie będę mówił, że gra będzie układana wyłącznie pod niego. Ale jeśli zda sobie sprawę, że może odgrywać kluczową rolę w Chelsea, automatycznie przełoży się to na drużynę narodową.

 

– Chcę z nim współpracować, chcę pokierować go i doskonalić jego piłkarskie umiejętności. On to może pokazać właśnie w Chelsea. W klubie, w którym się wychowywał w przeciągu różnych kwiekowei wiekowych. Naprawdę wierzę w to, że właśnie tutaj stanie się światowej klasy zawodnikiem.

 

Lampard podczas kariery piłkarza miał do czynienia w Chelsea z ośmioma różnymi szkoleniowcami. Największym punktem zapalnym, zdaniem angielskich źródeł, była obecność André Villasa-Boasa, który próbował zasiać Franka na boiskowy margines. Wówczas najgłośniejszym echem uniosła się tzw. "rewolucja Starej Gwardii".

 

Chociaż sam były pomocnik Chelsea twierdzi, że żadna wpływowa postać z szatni nie nadużywała swojej siły w publicznej debacie, mając na uwadze ryzyko naruszenia reputacji całej drużyny.

 

– Nie chcieliśmy dokonywać jakichkolwiek rewolucji. Mieliśmy po prostu silną szatnię, która stanowiła część sukcesu. Ani ja, ani żaden kolega z drużyny, z pewnością żaden, nigdy nie skarżył się Romanowi Abramowiczowi w kwestii działań trenera.

 

– Nie widzę nic złego w otwartości klubu. Nowoczesne zespoły nie są prowadzone przez jednego dyktatora, który olewa odmienne zdanie innych. Teraz w klubie pracuje wielu ludzi, a sam nie posiadam wybujałego ego, żeby nie uczestniczyć w żadnych dyskusjach, na dodatek w takiej firmie jak Chelsea.

 

– Jedyne co sam mogę kontrolować każdego dnia, i z pewnością będę to czynił, to przebieg sesji treningowych, być w szatni i wokół niej, może nie tak dosłownie, ale przede wszystkim chcę wiedzieć, jak dany zawodnik się czuje. Każdy z nich musi pokazać, że pracuje na sukces.

 

– Sam chcę mieć za sobą silną szatnię, a każdy zawodnik ukazuje swoją osobowość na wiele różnych sposobów. Oczywiście tacy piłkarze jak John Terry czy Didier Drogba byli bardzo wpływowi zarówno pod względem mentalnym, jak i na boisku. Chcę u siebie wypromować takich graczy, aby wyrażali siebie w wybrany sposób, żeby przede wszystkim posiadali w sobie tę moc.

Źródło: The Telegraph

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close