Omari Hutchinson jest przekonany, że wypożyczenie do Ipswich Town było dla niego idealnym krokiem, który pomoże mu w dalszej karierze. Młody skrzydłowy bardzo dobrze czuł się na boiskach Championship i z czasem stał się ważnym punktem swojego zespołu.

Wydaje się, że wypożyczenie do klubu z Suffolk było dla Omariego Hutchinsona bardziej niż udane. 20-latek regularnie występował w pierwszym składzie i pomógł swojej drużynie awansować do Premier League po raz pierwszy od 2002 roku.

Wysoką formę Omari Hutchinson zaczął prezentować przede wszystkim w drugiej połowie sezonu. Dwukrotny reprezentant Jamajki został wybrany najlepszym piłkarzem lutego w Championship oraz strzelił kilka ważnych bramek. Łącznie strzelił 11 goli oraz zaliczył sześć asyst. Potwierdzeniem jego dobrej gry było przyznanie mu nagrody dla najlepszego młodego piłkarza sezonu w Ipswich. Młody skrzydłowy jest bardzo zadowolony z czasu spędzonego we wschodniej Anglii.

– To był wspaniały sezon i wspaniały rok – przyznał Omari Hutchinson. Od kiedy wszedłem do budynku, chłopaki zajęli się mną. Dali mi dużo pewności siebie na treningach, co wykorzystałem podczas meczów. Pokazywaliśmy nieustępliwość i bezwzględność, zachowaliśmy spokój i dotarliśmy do Premier League.

– Nasza kultura gry opierała się na pokorze, chęci pracy dla zespołu i dla klubu, ponieważ tworzymy wspólnotę. Wszyscy kibice kochają ten klub więc musisz go naprawdę godnie reprezentować i pokazać pokorę.

– Mogę chyba powiedzieć, że było to dla mnie idealne wypożyczenie, nie mogłem trafić lepiej, prawda? Awans był wisienką na torcie. Moim celem było przejście do klubu, w którym będę jak najwięcej grał i będę mógł się jak najwięcej nauczyć od kolegów i menedżera. I tak też było. Chciałem tylko w jak największym stopniu pomagać zespołowi.

– To był duży przeskok w porównaniu z piłką na poziomie U21. Po raz pierwszy w życiu mieszkałem sam i było trochę inaczej. Dobrze odnajduję się w swojej przestrzeni, a rodzina bardzo mnie wspiera. Widziałem ich na każdym meczu. W dorosłej piłce jest tak, że gdy nie grasz najlepiej, kibice ci o tym przypominają, a gdy wygrywasz, stoją za tobą murem. Jesteś w telewizji i obserwuje cię mnóstwo ludzi. To duża różnica, ale przebywanie w zwycięskim środowisku jest bardzo dobre dla młodego piłkarza, który może poczuć, na czum polega uczucie zwycięstwa.

– W Chelsea zdobyłem wielkie doświadczenie, ale to nie to samo, co przebywanie z pierwszym zespołem tydzień w tydzień. Obserwujesz, co robią inni, bierzesz udział w życiu szatni, a obok ciebie są dorośli mężczyźni. Muszą dbać o siebie, o to, co jedzą, pilnują, żeby chodzić do sauny – te małe szczegóły naprawdę bardzo mi pomogły. Nawet sama rozmowa ze starszymi zawodnikami, poznanie ich doświadczeń z innych klubów, przez co musieli przejść i co musieli poświęcić, było dla mnie bardzo ważne.

– Andy Myers cały czas był ze mną w kontakcie, zanim przeszedł do Milwall. Był wspaniałym facetem, który zawsze do mnie dzwonił i mówił, co mogę poprawić lub co robię dobrze. Później jego rolę przejął Carlo Cudicini i robił samo. Carlo jest kolejnym wielkim facetem. Wysyłał mi filmy, na których mówił, co mogę poprawić i po prostu motywował mnie, żebym szedł dalej – dodał młody skrzydłowy.

Author: salonnier

Mateusz Ługowski

Źródło: Chelsea FC