Afera naklejkowa: Konflikt kibiców z właścicielami
Dodano: 22.03.2024 09:22 / Ostatnia aktualizacja: 22.03.2024 09:22W ostatnim czasie, właściciele Chelsea stali się twarzą szyderczej kampanii naklejkowej. Wszystko przez to, że fani The Blues są wysoce niezadowoleni z działań podejmowanych przez zarząd klubu. Wcześniej w 1500 słownym liście, kibice ostrzegli przed potencjalnymi protestami, a Telegraph donosi, że jeden z nich zaczął się właśnie teraz.
Po ostatnim spotkaniu z Leicester City, na Stamford Bridge zauważono w jednym z korytarzy karykaturalne naklejki, gdzie zarówno Boehly, ale też Eghbali, czy José E Feliciano byli przedstawieni jako cyrkowe klauny. Ostatnia dwójka jest właścicielami firmy Clearlake Capital, która posiada 61,5% udziałów w Chelsea, kiedy to Boehly ma ich zaledwie 13%. Na górze wlepek widnieje napis ,,Clownlake, three ring circus", co oznacza niezorganizowany, chaotyczny spektakl cyrkowy. Poniżej za to jest napisane ,,wyrzućcie ich, chcemy z powrotem naszej Chelsea". Jedna została przylepiona tuż obok naklejki z wizerunkiem Romana Abramowicza, którego imię kibice skandowali na przestrzeni obecnego sezonu. Za to podczas zremisowanego spotkania z Brentford, fani inicjowali niepochlebne przyśpiewki w stronę amerykańskiego właściciela, Todda Boehly’ego.
Na ten moment nie wiadomo kto jest odpowiedzialny za całą akcję, oraz, czy była ona tylko jednorazowa. Jedno jest pewne - kibice są zażenowani sposobem zarządzania klubem. Grupa kibicowska Chelsea Supporter`s Trust tym bardziej pogłębiła się we frustracji po przeczytaniu odpowiedzi dyrektora naczelnego, Chrisa Juraska (innego pracownika Clearlake) na list przedstawiający ,,poważne obawy” fanów. Co gorsza nazwał on ich ,,klientami" i zapowiedział obcięcie dotacji na podróże wyjazdowe autobusem.
Z listu czytamy ,,Dopóki sytuacja nie ulegnie zmianie, to obraźliwe przyśpiewki będą coraz częstsze, szczególnie podczas meczów transmitowanych na żywo oraz, z dużym prawdopodobieństwem, wraz z upływem czasu ugrupowania fanowskie przejdą do lepiej zorganizowanych, wciąż jawnych, ale też efektywnych metod protestowania". Na ten moment władze klubu nie odniosły się także do niedawnego w wystąpienia prezesa organizacji, Marka Meehana, który mówił podczas wywiadu dla BBC London o możliwości pojednania.
— Wspomniany list był prawdopodobnie próbą podarowania klubowi metaforycznej gałązki oliwnej, by przez to powiedzieć ,,Wiecie, nie wygląda to teraz dobrze, ale możemy to zmienić, jeśli postaramy się to naprawić". Stąd prosimy klub o podjęcie dialogu z nami w tym temacie, a także z innymi, chętnymi grupami kibiców, w celu poprawy relacji na linii zarząd - fani. Kiedy obecna grupa właścicielska przejmowała klub, zapewniali, że chcą być pionierami w angażowaniu fanów. Już teraz możemy wyróżnić wiele ich działań, ale w naszym mniemaniu to jest wciąż za mało. Przede wszystkim brakuje: większej otwartości na szerszą bazę kibiców, przejrzystości w działaniu, rozmów o strategii, jak i ambicjach klubu. Chcemy być traktowani dojrzale, więc rozmawiajmy ze sobą jak dorośli. Chociażby w Tottenhamie, Daniel Levy organizuje otwarte spotkania z kibicami. Dlaczego więc nie można zrobić tego samego w Chelsea?
- Źródło: Matt Law
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.