Kai Havertz osiągnął już sporo w dotychczasowej karierze. Zdobył bramkę, która pozwoliła Chelsea triumfować w Lidze Mistrzów. Za jego sukces można również uznać zaufanie ze strony Thomasa Tuchela.

W zeszłym roku The Blues ściągnęli z Interu Mediolan Romelu Lukaku. Belgijski napastnik zagrał jednak w siedmiu meczach mniej niż Havertz i gorzej spisywał się w formacji preferowanej przez Thomasa Tuchela. Poskutkowało to szybkim powrotem na San Siro na zasadzie wypożyczenia. Tuchel odrzucił również możliwość sprowadzenia do klubu Cristiano Ronaldo i stwierdził, że zakup środkowego napastnika nie jest jego priorytetowym celem w tym okienku transferowym. Wszystko to pokazuje, że niemiecki szkoleniowiec mocno wierzy w umiejętności Havertza. Sam piłkarz odniósł się do tego w wywiadzie z The Athletic.

– Oczywiście, to zawsze dobre dla napastnika, również dla mnie. Jestem wciąż młody. Potrzebuję wiary od trenera. Potrzebuję jego zaufania, czasami także w gorszych momentach. Zawsze dawał mi to zaufanie w ostatnich kilku latach. W każdym meczu chcę mu się za to odpłacić. Zawsze czujesz odpowiedzialność kiedy grasz. Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy niż poprzedni.

Kiedy Havertz trafił do Chelsea z Bayeru Leverkusen, nie był traktowany jako środkowy napastnik. Był raczej postrzegany jako ofensywny pomocnik, który może wchodzić w pole karne i strzelać gole z tej pozycji. Tuchel postanowił jednak wykorzystać te umiejętności i na przestrzeni ostatnich miesięcy ustawiał go coraz wyżej.

– Grałem na wielu pozycjach w ostatnim sezonie, często na dziewiątce i to jest pozycja, którą bardzo lubię. Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem sobie, żeby tam grać. To dobrze, że jestem elastyczny i mogę grać na kilku pozycjach z przodu, ale jestem tam, żeby strzelać i asystować, a jako dziewiątka musisz to robić i współpracować z innymi.

W wygranym 2:1 meczu z Club America, Havertz wyglądał nieco ociężale. Zanim został zmieniony, zmarnował jedną świetną sytuację unosząc piłkę nad poprzeczką. Należy oczekiwać od niego, że w trakcie sezonu będzie bardziej skuteczny.

Grając jako napastnik, szanse na kontakt z agresywnym środkowym obrońcą są bardzo duże. Takiej sytuacji Havertz doznał choćby w meczu z Evertonem, kiedy został zneutralizowany przez Yerrego Minę. Przeciwnicy z pewnością będą stosować przeciwko niemu podobną taktykę. Everton będzie miał okazję zrobić to ponownie już szóstego sierpnia, kiedy zmierzą się z Chelsea na otwarcie sezonu. Niemiec zdaje sobie jednak z tego sprawę.

– Tak, oczywiście. Everton może nie jest najlepszym przykładem, ponieważ bardzo ciężko się z nimi grało, a w zeszłym sezonie walczyli o utrzymanie, więc ten mecz był szalony. Kiedy grasz w Anglii to wiele meczów jest takich jak ten. Obrońcy są bardzo twardzi, a ja nie jestem typem napastnika, który wchodzi w każdy pojedynek i tego pojedynku chce. Czasami muszę się przez nich prześlizgnąć. Ale gram w Anglii już dwa lata i jestem do tego przyzwyczajony.

Końcówka poprzedniego sezonu była trudna dla piłkarzy Chelsea. Na klub zostały nałożone sankcje. Podopieczni Tuchela wygrali również tylko sześć z 14 ostatnich meczów. Przegrali finał FA Cup i odpadli z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi. Mistrzów. Havertz uważa jednak, że ten czas ich umocnił.

– To był szalony czas dla nas wszystkich. W klubie było wiele zmian, co było dla nas dziwne, ale przeszliśmy przez to. Mieliśmy okazję się poznać w wielu trudnych sytuacjach. To nam pomogło. Jesteśmy wyjątkowym zespołem. Widzimy się zarówno w szatni, jak i na boisku. Mamy wielu młodych graczy, którzy są mniej więcej w tym samym wieku. Mamy też sporo doświadczonych piłkarzy i wszyscy bardzo dobrze do siebie pasujemy. Mam nadzieję, że ten rok będzie dla nas wyjątkowy.

Źródło: The Athletic