Porażka, porażka i porażka - tak układa się bilans Antonio Conte w starciu z Thomasem Tuchelem na przestrzeni ostatnich tygodni. Chelsea ponownie udowodniła, że jest lepsza od Tottenhamu, odskakując tym samym rywalowi w tabeli Premier League.

Szkoleniowiec The Spurs przyznał po ostatnim gwizdku, że nie jest zawiedziony postawą swojej drużyny. Na dodatek podkreślił, że derbowy pojedynek mógłby potoczyć się inaczej, gdyby główny arbiter podjął inne decyzje w kluczowych momentach.

– Dzisiejszy mecz był dla nas trudny, w szczególności ze względu na urazy i utrudnioną selekcję wyjściowej jedenastki. Tym samym jestem dumny z występu moich zawodników, ponieważ jestem zdania, że włożyliśmy dużo wysiłku w to spotkanie – powiedział Włoch.

– W pierwszej połowie sędzia nie uznał bramki. Dałem mu jasno do zrozumienia, co na ten temat uważam. Czasami najlepiej jest takie rzeczy przekazywać w uprzejmy sposób. Jak widzę, że w Anglii nie uznają takich bramek, jest to dla mnie coś niewyobrażalnego.

– Może we Włoszech byłaby to sytuacja "fifty-fifty", ale w Anglii to coś nie do pomyślenia. Tak samo uraziła mnie żółta kartka podarowana Tangandze. Może to wyglądało na coś głupiego, ale zamiast napomnienia otrzymał karę indywidualną, która miała wpływ na dalsze losy meczu. Musiałem ostatecznie dokonać zmiany, jednak powtórzę raz jeszcze, że sędzia może podejmować dobre lub złe decyzje, tak samo jak ja czy moi piłkarze.

– Staraliśmy się zrobić wszystko, aby osiągnąć korzystny wynik. Myślę także, że po przegranych trzech spotkaniach z Chelsea w okresie dwóch tygodni, można powiedzieć, że jest różnica klasy między obiema ekipami. Czasami nie wystarczy dać z siebie wszystko, aby osiągnąć cel, w szczególności w rywalizacji z takim klubem. To zupełnie inny poziom – podsumował.

Źródło: football.london