Reaktywacja Havertza, The Blues zwycięscy! Chelsea – Everton [wnioski]
Dodano: 08.03.2021 22:24 / Ostatnia aktualizacja: 08.03.2021 22:24Chelsea pod wodzą Thomasa Tuchela nie zaskakuje i nie jest to wcale zarzut ani ujma. Zespół ze Stamford Bridge gra uważnie w obronie, nie dopuszcza do sytuacji pod swoją bramką i wybija przeciwnikom jakiekolwiek myśli o zwycięstwie. Spotkanie z Evertonem to kolejny przykład jak wiele w futbolu znaczy taktyka i pomysł na drużynę. Przyjście Tuchela jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiązało nagle wszystkie problemy, z którymi się do tej pory zmagaliśmy. Nie ma absolutnie żadnych przesłanek, aby uznawać to wciąż za efekt nowej miotły.
Rekord czystych kont, żelazna obrona
Chelsea po raz kolejny zagrała na zero z tyłu, choć dzisiaj jej skład był nieco inny niż zdążyliśmy się przyzwyczaić. Tercet Christensen – Azpilicueta – Zouma spisał się jednak bez zarzutu, dzięki czemu The Blues dalej śrubują rekord meczów bez straty bramki. Niesamowite, że przed przyjściem Tuchela zespół z Londynu potrafił stracić trzy gole z Arsenalem, West Bromem czy Southampton, a za jego rządów stracił zaledwie dwa gole w jedenastu meczach! Thomas Tuchel stał się pierwszym menedżerem w historii Premier League, którego zespół nie stracił gola w pierwszych pięciu meczach na własnym boisku.
Zmiennicy bez utraty jakości
To już kolejny mecz, w którym potwierdza się, że Chelsea dysponuje najszerszą i najbardziej wyrównaną kadrą w Premier League. Zarówno Mason Mount zmieniający Calluma Hudsona-Odoia jak i N'Golo Kante wchodzący za Mateo Kovacicia pokazali się z dobrej strony. Każda konfiguracja wybrana na mecz przez Thomasa Tuchela wskazuje na wyraźny zamysł trenera i nie ma w niej spadku jakości względem poprzedniego spotkania. Czy w środku pomocy gra Kante z Kovaciciem czy Jorginho z Kante, czy dotyczy to ustawienia trójki stoperów czy choćby pozycji wahadłowych. Dopóki zespół wie po co wychodzi na boisko, wszystko układa się dobrze.
Havertz zachwycił, Werner zawiódł
Kai Havertz rozegrał być może najlepszy mecz w barwach Chelsea od czasu swojego głośnego transferu. Niemiec znakomicie poruszał się z piłką i bez niej, szukał wolnych przestrzeni, strzelił gola, którego ostatecznie przypisano graczowi Evertonu, zdobył bramkę, anulowaną następnie przez VAR, a także wywalczył rzut karny, który na gola zamienił Jorginho. Widać, że jego słabsza dyspozycja była spowodowana osłabieniem po przebytym zakażeniu koronawirusem, ale nie da się uciec od poczucia, że jemu także posłużyła zmiana trenera.
Na drugim biegunie dzisiaj Timo Werner. Tak jak były napastnik RB Leipzig podobał nam się w starciu z Liverpoolem, tak dzisiaj był cieniem samego siebie. Nie wychodziło mu nic. Bardziej przypominał stracha na wróble wbitego w polną ziemię niż piłkarza z absolutnego topu.
Coraz lepsza gra do przodu
Co prawda zdobyliśmy zaledwie dwa gole w spotkaniu z Evertonem, jednak stworzyliśmy 19 szans bramkowych i oddaliśmy dziewięć strzałów celnych na bramkę Pickforda. Akcje są zawiązywane szybciej, dużo więcej na siebie biorą gracze ofensywni i starają się indywidualnymi popisami dać sobie szansę na trafienie, a dzięki stabilnej defensywie cały zespół może podejść wyżej do rozegrania. Trzeba przyznać, że niemiecka machina profesora Tuchela zaczyna coraz częściej wprawiać w zachwyt. Jeśli dołożymy do tego skuteczność to możemy jeszcze w tym sezonie cieszyć się z jakiegoś trofeum.
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.