Mecz odróżnił chłopców od mężczyzn, czyli wnioski po spotkaniu Manchester City 2:1 Chelsea
Dodano: 24.11.2019 11:43 / Ostatnia aktualizacja: 27.11.2019 10:12Nie bez powodu tak nazwałem dzisiejsze wnioski po wczorajszym spotkaniu. Chelsea zagrała dobry mecz, jednak to szczegóły zadecydowały o tym, że piłkarze wrócili do Londynu z zerowym dorobkiem punktowym. Jak jednak wszyscy dobrze wiemy, diabeł tkwi w szczegółach i nie było przypadku w tym, że Manchester City ograł niedoświadczoną Chelsea. Zapraszam na kilka przemyśleń po wczorajszym wieczorze.
Doświadczenie w cenie
Wczorajszy mecz pokazał nam różnicę między drużyną w budowie, a drużyną stosującą znane sobie schematy od kilku lat. Najlepszy przykład zobaczyliśmy przy okazji genialnie rozegranego rzutu rożnego przez Manchester City, kiedy kompletnie zmylili zawodników Chelsea, zagrywając piłkę po ziemi. Chwilę później tylko ofiarna interwencja Azpilicuety uratowała nas przed stratą bramki. Zmierzam do tego, że wczorajszy wieczór pokazał nam ile w piłce nożnej znaczy czas i zgranie, a dobrej gry i niekonwencjonalnych schematów nie nauczy się w kilka miesięcy. Kibice Chelsea z pewnością chcieliby lepszych wyników z drużynami z TOP6, jednak menedżerowie tych zespołów są już zaprawieni w takich bojach i wiedzą jak rozgrywać mecze z najlepszymi drużynami, na chłodno. Frank Lampard chce grać ofensywną piłkę i efekt tego jest coraz lepszy, jednak musi się jednocześnie nauczyć odpowiedniego balansu w poszczególnych fazach meczu. Angielski menedżer dopiero teraz smakuje piłki na najwyższym światowym poziomie, gdyż w Championship miał podaną zaledwie drobną przystawkę, po której każdy narzeka na zbyt małą porcję. W tym miejscu dobrze przytoczyć choćby Jurgena Kloppa, który miał gorsze wejście w Premier League mimo tego, że chwilę wcześniej był ze swoją Borussią w finale ligi mistrzów. Przeskok z ligi niemieckiej do najlepszej ligi świata wymagał jednak czasu, a w grze jego ówczesnego zespołu mogliśmy zobaczyć wiele analogii do dzisiejszej Chelsea. Liverpool grał efektownie, strzelał dużo bramek, jednak tracił ich zbyt dużą ilość. Klopp słynął ze swojego wysokiego pressingu (pierwsze 30 minut spotkania w wykonaniu Chelsea bardzo by mu się spodobało), drużyna kreowała pełno okazji, jednak gdy przychodziło do gry obronnej, pojawiały się problemy prowadzące ostatecznie do niepotrzebnych strat punktów. Z czasem zauważyliśmy transformację Niemca, który postanowił znaleźć balans pomiędzy ładną dla oka grą, a pragmatyzmem potrzebnym do wygrywania spotkań. Każde tego typu spotkanie będzie dla Lamparda nauką gry na najwyższym poziomie, w której dopiero raczkuje.
Piłkarze głowami zostali w szatni przed drugą połową spotkania
Z pewnością nie takiej reakcji po pierwszej części spotkania spodziewali się kibice Chelsea. Po pierwszych 45 minutach meczu przegrywaliśmy, jednak długimi fragmentami wyglądaliśmy na drużynę lepszą i kibice liczyli na to, że Frank Lampard natchnie swoich piłkarzy do kontynuowania dobrej gry w drugiej części meczu. Stało się jednak zupełnie inaczej, bowiem zawodnicy z Londynu ewidentnie nie wyszli mentalnie z dobrym nastawieniem na drugą połowę. W naszej grze widać było długie przestoje i brak pomysłu na rozegranie akcji. Wymienialiśmy piłkę pomiędzy obrońcami, nie przesuwając się jednocześnie całą drużyną. Mieliśmy zatem flashbacki z sezonu spędzonego z Maurizio Sarrim, gdzie posiadaliśmy piłkę, jednak nie prowadziło to do niczego konkretnego. Dla Manchesteru City była to woda na młyn, gdyż gospodarze świetnie ustawiali się na boisku, zamykając wszystkie strefy. Sposobem na to mogłyby być przyspieszenia gry, jednak takowych zabrakło i byliśmy za bardzo statyczni. Kiedy w pierwszej części meczu Chelsea grała energicznie i bez kompleksu, sprawiała gospodarzom mnóstwo problemów. Manchester City jest jednak doświadczoną w bojach drużyną i wiedzieli jak z powrotem przejąć kontrolę nad meczem. Po uzyskaniu przewagi Pep Guardiola rozgrywał to spotkanie po swojemu i spokojnie dograł mecz z korzystnym rezultatem. Nie zmienia to jednak faktu, że Chelsea nie może w taki sposób oddać gry faworyzowanej drużynie i kibice będą oczekiwać od swoich pupili większego zaangażowania w grę.
Z najlepszymi nie musimy być na straconej pozycji
Mimo dobrej formy Chelsea raczej mało kto się spodziewał, że grając na boisku gospodarza długimi fragmentami gry będziemy dominować. Drużyny Pepa Guardioli znane są z tego, że rzadko kiedy oddają piłkę przeciwnikowi. Tym razem stało się jednak coś bardzo rzadkiego, ponieważ zaledwie kilka razy zdarzyło się, by przeciwnik drużyny Pepa miał wyższe posiadanie piłki. W drugiej połowie spotkania może niewiele z tego wynikało, jednak w pierwszej części meczu utrzymywaliśmy się przy piłce i tworzyliśmy z tego groźne okazje. Mieliśmy również większy procent dokładności podań, więcej udanych dryblingów oraz prób odbioru. Podobało mi się jak mentalnie piłkarze wyszli na pierwszą część spotkania. Mając w pamięci poprzedni sezon, Chelsea w potyczkach z Manchesterem City wyglądała, jakby wychodziła na boisko prosząc o jak najmniejszy wymiar kary. Przegraliśmy ten mecz po wyrównanej grze, a zaledwie rok wcześniej doznaliśmy jednej z najbardziej haniebnych porażek w erze Premier League. Nie można nie docenić progresu w kwestii mentalnej i próby nawiązania walki z jedną z najlepszych drużyn świata. Chelsea przyjechała na stadion mistrza Anglii bez respektu, a o straconych bramkach zadecydowały pojedyncze akcje oraz błędy indywidualne. Jako zespół bronimy dobrze, jednak nie zawsze poszczególni zawodnicy są odpowiednio skupieni. Przegrywając z Liverpoolem to także my byliśmy stroną dominującą i mieliśmy kilka dobrych sytuacji, po których końcowa ocena meczu byłaby zupełnie inna. Piłka nożna jednak jest brutalna i grając z moim zdaniem dwoma obecnie najlepszymi drużynami na świecie, musimy być niemal perfekcyjni. Menedżerowie tych klubów mieli kilka lat na budowanie i łatanie dziur w składzie, tak by dojść na topowy obecnie poziom. Frank Lampard pokazuje jednak, że nie boi się podjąć rękawicy z topowymi drużynami i chce, by o jego drużynie mówiło się dobrze po tego typu spotkaniach. Doceniają to zarówno kibice, jak i trenerzy najlepszych klubów świata.
- Źródło: własne
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
"Chelsea w potyczkach z Manchesterem City wyglądała, jakby wychodziła na boisko prosząc o jak najmniejszy wymiar kary."
Wszystko ok z głową? W tamtym sezonie graliśmy z City 3 mecze nie licząc sparingu o tarczę wspólnoty.
Najpierw pokonaliśmy ich 2:0 na SB grając bardzo dobrze i konsekwentnie. Potem był ten blamaż 6:0 i na to nie ma wytłumaczenia. W finale Carabao zagraliśmy po PROFESORSKU I przez dziurawe ręce Kepy nie potrafiliśmy ich pokonać w karnych, typowe gole dla hiszpana - ma piłkę na rękach, ale piłka wpada do bramki.
Przestańcie gloryfikować wczorajszy mecz z City, bo dobre było pierwsze 20 parę minut. Później było tylko walenie głową w mur.
Ile ludzi tyle opinii ;) to właśnie mecz 0:6 został najbardziej zapamiętany z tamtego sezonu i bardziej pamięta się wysoki blamaż niż dobre, domowe zwycięstwo. Co nie zmienia faktu, że w każdym meczu z City byliśmy dominowani. W meczu o Tarczę Wspólnoty, łącznie z dogrywką, nie oddaliśmy strzału na bramkę przez całe spotkanie i mieliśmy 39% posiadania piłki. Nawet gdy wygraliśmy to nie byliśmy stroną przeważająca i mieliśmy sporo szczęścia. Właśnie do tego dążyłem w tym tekście. Nie miałem na celu napisania, że w każdym meczu z City graliśmy źle