Konferencja prasowa Grahama Pottera przed meczem z Salzburgiem
Dodano: 13.09.2022 21:22 / Ostatnia aktualizacja: 13.09.2022 23:18Graham Potter udzielił dziennikarzom odpowiedzi na pytania przed swoim debiutanckim spotkaniem w Lidze Mistrzów jako trener Chelsea.
Dlaczego oferta pracy w Chelsea była zbyt kusząca do odrzucenia? Jaka będzie twoja filozofia tutaj?
— Musiałbyś spojrzeć na atmosferę, tradycje, wielkość tego klubu. Na ambicję do rywalizacji w Lidze Mistrzów i gry na szczycie Premier League. To zupełnie inne niż to, czego doświadczyłem do tej pory.
— W Brighton przeżyłem trzy fantastyczne lata, to wspaniały klub. Jestem wdzięczny właścicielom Chelsea za wiarę we mnie i pozwolenie na pracę z tą ekscytującą grupą. Ja również jestem, jak możecie się domyśleć, bardzo podekscytowany i nie mogę się doczekać pierwszych spotkań.
Jakie masz doświadczenia związane z Ligą Mistrzów przed swoim pierwszym meczem w tych rozgrywkach?
— Jedyne doświadczenia jakie mam z Ligą Mistrzów mam jako kibic. Ligi Europy doświadczyłem z Östersunds. Wyjazd do Turcji i wygrana z Galatasaray były świetne, mecz z PAOKiem również.
— Gra w fazie grupowej Ligi Europy była dla mnie wspaniałym doświadczeniem związanym z europejskim futbolem. Jutrzejszy wieczór będzie fantastyczny dla każdego z nas.
— Jesteśmy podekscytowani, ale jednocześnie próbujemy przygotować zespół, skupić się na rozgrywce, poznać wszystkich zawodników i wszystkich pracowników klubu. Nie ukrywam jednak, że nie mogę się doczekać jutra.
Czy byłeś już kiedyś na meczu Ligi Mistrzów?
— Nie potrafię sobie przypomnieć, wydaje mi się, że nie. To dobry moment, żeby to zmienić, czemu nie.
Nie lada debiut...
— Gdziekolwiek byśmy nie rozpoczęli, byłby to nie lada debiut. Z całym szacunkiem do wszystkiego, co stało się w tym klubie, z ambicjami tego klubu, z tym gdzie jesteśmy pod kątem rywalizacji i co chcemy osiągać – gdziekolwiek zaczniemy będzie to fantastyczne, dlaczego więc nie zacząć w Lidze Mistrzów?
Jak minęło ci ostatnie dziewięć dni, jak chcesz żeby poznali Cię zawodnicy i kibice?
— Powiedziałeś dziewięć dni, ja to odczułem jak dziewięć tygodni, albo miesięcy! Ale muszę przyznać, że minęły znakomicie. Piękno futbolu i życia polega na tym, że nie wiesz co czeka na ciebie za rogiem, a rzeczy potrafią dziać się bardzo szybko.
— Odbyliśmy z właścicielami bardzo intensywną rozmowę i szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to dobrzy, inteligentni ludzie. Osiągnęli wielki sukces poza futbolem, a teraz chcą go osiągnąć również na tej płaszczyźnie. Przedstawili mi bardzo ekscytujące pomysły i projekty odnośnie popchnięcia klubu do przodu. Rozmowy były bardzo pozytywne.
— Nie będę kłamał, odejście z Brighton, poznawanie ludzi i zawodników w Chelsea to był prawdziwy huragan. Do tej pory mam jednak bardzo pozytywne odczucia. Odniosłem o tym wszystkim dobre pierwsze wrażenie i nie mogę się doczekać startu.
Czy istnieją dla ciebie ryzyka związane z tym ruchem?
— Ryzyka… wiesz, kiedy przechodzisz przez ulicę przed stadionem też ryzykujesz. Tak wygląda życie, nikt nie wie co niesie przyszłość.
— Wyjechałem z Anglii kiedy miałem 30 lat i zatrudniłem się w klubie, który przez ostatnie pięć lat co roku zwalniał swojego trenera. Poszedłem do czwartej ligi szwedzkiej, zostawiłem pewną pracę i biznes mojej żony dla tej szansy.
— Zawsze byłem ostrożny z moją karierą – nie porywałem się na pierwszą lepszą okazję. Zawsze próbowałem zrozumieć z czym mam do czynienia i czy jest to dla mnie odpowiedni moment na następne wyzwanie, myślę że tak wygląda po prostu życie.
— To wszystko polega na wychodzeniu ze swojej strefy komfortu, braniu odpowiedzialności, wierze, że mamy w sobie o wiele więcej niż widzimy. Nie patrzę na ryzyko w negatywnym świetle, ale wszystko jest niewiadomą, tak wygląda piękno życia.
Jak kadra zareagowała na ciebie w tych pierwszych dniach?
— Ich reakcja była pozytywna. To bardzo szczera i odpowiedzialna grupa, byli również tak samo pozytywni poza treningami. Chcą osiągać wiele, grać dobrze, jestem bardzo szczęśliwy mogąc ich prowadzić. Ta grupa ma wiele jakości i nie mogę się doczekać następnych dni i tygodni, kiedy będę poznawał ich coraz lepiej.
Czy jest to frustrujące, że po tym meczu nie zagracie kolejnego aż do października?
— Nie, wiedzieliśmy o tym. Nie możemy nic z tym zrobić, nie mamy na to wpływu. To część spraw, które mają większe znaczenie. Jest jak jest. Zawsze wychodziłem z założenia, żeby przejmować się tylko tymi rzeczami, na które mamy wpływ. Ten czas przyda się, by przygotować zespół jak najlepiej, zapoznać się z pracą i piłkarzami, póki ich tu mamy.
Ostatni czwartek był dużym dniem dla każdego. Czy były w tobie mieszanie uczucia? [Śmierć Królowej Elżbiety II i prezentacja jako szkoleniowiec Chelsea]
— To jeden z tych dni, o który za 20, 30, 40 lat zapytamy – gdzie byliśmy, kiedy to się działo? Odpowiedź będzie dla mnie łatwa. Wstrząsający dzień na wielu poziomach, dowiedziałem się, że zostanę trenerem Chelsea. Nie chcę zabrzmieć głupio, ale wydaje mi się, że byłem na ustach wszystkich. Później niestety to wszystko zostało przyćmione przez śmierć Królowej Elżbiety, która była z nami przez całe nasze życia. W takich momentach zaczynasz rozmyślać nad sobą i swoimi wspomnieniami. Miałem w głowie wspomnienia z dzieciństwa, przeżyte razem z mamą i tatą – wiele z nich było związane z Elżbietą II i rodziną królewską. Zaczynasz myśleć – wow, była stałym elementem naszego życia, nagle myśli krążą wokół twojej rodziny.
Twój tytuł to główny trener, widzisz siebie ingerującego w transfery, albo zatrudnianie nowego dyrektora sportowego? Z Brighton do Chelsea przyszedł z tobą również Kyle Macauley.
— Przeważnie zawsze widziałem siebie jako głównego trenera. Moim zadaniem jest pomagać klubowi piłkarskiemu, zawsze wychodziłem z takiego założenia. Miałem szczęście mieć szansę na budowanie klubu piłkarskiego w Szwecji.
— Nauczyłem się tam, że klub zawsze jest najważniejszy. Jesteśmy tu po to, żeby mu służyć i dawać z siebie wszystko co najlepsze. Oni dają nam dyrektywę, a my staramy się im pomóc.
— Kyle jest jednym z członków mojego personelu, współpracuje ze mną od 10 lat. Jest bardzo ważny w sprawach rekrutacji. Wiele ważnych rozmów między nami, a zarządem może być prowadzone przez niego. Zna mnie bardzo dobrze i doskonale wie jak chcę grać. Zna tę kulturę, otoczenie. Jak możecie sobie wyobrazić, takie rozmowy są zazwyczaj czasochłonne, więc Kyle jest dla mnie bardzo ważny.
— To nie znaczy, że nie chcę pomagać klubowi pod kątem podejmowania decyzji odnośnie transferów, ale moim głównym zadaniem jest pomagać zawodnikom, którzy już tu są. Moim zadaniem jest pomoc w ich rozwoju i stworzenie zespołu, z którego nasi kibice będą dumni.
Więź z kibicami jest ważna. Jaka jest twoja główna misja jako głównego trenera Chelsea?
— Od zawsze powtarzałem, że więź pomiędzy kibicami i zespołem jest najważniejszą rzeczą. Jestem głównym trenerem i członkiem tego zespołu, ważnym zresztą, ale nie ważniejszym od kogokolwiek innego. Chciałbym ich wsparcia. Wszystko co do tej pory usłyszałem pozwala mi wierzyć, że je otrzymam, jestem im za to bardzo wdzięczny.
— Jeżeli chodzi o to, co mogę obiecać. Gramy w grę, która jest niemożliwa do kontrolowania, ale obiecuję, że dam od siebie wszystko każdego dnia. To wielka odpowiedzialność. Zespół, który chcę widzieć to taki zbalansowany pomiędzy atakiem i defensywą, skromny i pełen szacunku. Chcę widzieć zespół, który walczy o piłkę, myślę że to ważne. Chcemy bawić kibiców, ale oczywiście również wygrywać.
— Podchodzę do Premier League i do wszystkich przeciwników z szacunkiem. Jest dużo zespołów, które chcą osiągać to samo co my, my chcemy jednak stworzyć nasz własny zespół z własną tożsamością, która będzie rozpoznawalna. Chcemy, żeby kibice widzieli co chcemy zrobić i to, że każdego dnia walczymy.
Oczywiście jutro rozgrywacie mecz. Jakie są ostatnie wieści odnośnie zespołu?
— Mendy nie zagra, tak samo jak Kante. Wszyscy inni są zdrowi. Mendy spisywał się dobrze, ale doskwierało mu jego kolano. Myślę, że nie jest to długa przerwa, chcemy mu dać trochę odpoczynku.
Czy rozmawiałeś ze swoją rodziną, po tym jak zgłosił się po ciebie zarząd Chelsea?
— Z moją najbliższą rodziną: żoną i dziećmi. Moje dzieci mają odpowiednio 12 i 7 lat, więc nie zagłębiałem ich aż tak bardzo. Moja ukochana żona jest ze mną w mojej przygodzie od samego początku, więc ważnym było dla mnie, by z nią porozmawiać.
— Potem nadszedł czas na rozmowę z moim sztabem i właścicielami, musieliśmy podjąć decyzję. To było bardzo intensywne, było dużo rozmów. Na sam koniec miałem jednak dobre, ludzkie odczucia. Nasi właściciele to dobrzy i inteligentni ludzie, którzy doskonale wiedzą co chcą osiągnąć, myślą długoterminowo i mają plany na przyszłość, to ekscytujące. Byliśmy zadowoleni z rozmów z, nie ma co się oszukiwać, dobrym klubem.
— Tak jak mówiłem, to była zbyt wielka szansa do odrzucenia i czułem że to dobra decyzja. Zawsze będę wdzięczny i pełen szacunku do Brighton, ale Chelsea to fantastyczny klub i to była dla nas fantastyczna okazja.
Jeżeli propozycja nadeszłaby podczas ery Romana Abramowicza, byłbyś mniej skłonny do zaakceptowania jej?
— Nie lubię gdybać. To nie jest w porządku ani dla obecnych właścicieli, ani dla poprzednich, żeby ich porównywać. Było jak było, historia Chelsea pod wodzą poprzedniego właściciela była wspaniała i mam do tego szacunek. Naszym zadaniem jest stworzenie własnej historii i własnej ścieżki, na tym się właśnie skupimy.
Czy kiedy opuściłeś Szwecję, twoim celem było wrócić na najwyższy poziom w Anglii, czy to wszystko wydawało się zbyt odległe do obmyślania?
— Kiedy opuszczałem Anglię pracowałem w dziewiątej lidze angielskiej. Przeniosłem się do czwartej szwedzkiej. W odniesieniu do tego gdzie jestem teraz - jest dół, później masa poziomów i później byłem ja.
— Nie miałem więc żadnego planu na to, że będzie siedział teraz przed wami jako trener Chelsea. Szczerze nigdy nad tym nie myślałem.
Czy to jednak była zawsze twoja ambicja?
— Tak, pod kątem ambicji zawsze chcesz sprawdzać się na najwyższym poziomie na jakim tylko możesz. Odpowiedzialność w ciężkiej pracy i robienie odpowiednich kroków są jednak moim zdaniem ważniejsze od ambicji.
— Nie było żadnego wielkiego planu. Byłem po prostu skupiony na dawaniu z siebie wszystkiego każdemu klubowi w którym byłem. Zawsze biorę na siebie odpowiedzialność, analizuję swoje błędy, staram iść do przodu. Tak działa życie, nie możesz przewidzieć co będzie, nikt tego nie wie, bo byłoby to za piękne.
Mocna więź z piłkarzami i zarządzanie ludźmi są jednymi z twoich atutów, jak zamierzasz je wykorzystać w Chelsea?
— To zabrzmi dziwnie, ale podchodzę do tego tak jak w każdym innym klubie. Wiem, że to inne środowisko i kontekst, ale to cały czas praca z ludźmi. Chodzi o zrozumienie, traktowanie ich z szacunkiem, wyrażanie się tak jasno, jak tylko mogę, budowanie relacji. Tak to wygląda.
— Istnieją przekonania, że topowi zawodnicy są tacy i owacy. Uwierzcie, z mojego doświadczenia wiem, że wszyscy ludzie są skomplikowani. Każdy ma swoje ego. Każdy ma swoje uczucia i rzeczy, z którymi się mierzy. To jest w tej pracy coś co lubię i co mnie fascynuje.
Czy widzisz w sobie pioniera dla młodych angielskich trenerów?
— Widzę siebie przede wszystkim jako trenera, niekoniecznie angielskiego, chociaż jestem bardzo wdzięczny mojej rodzinie i historii.
— Jestem wdzięczny za siedem lat, które spędziłem w Szwecji, one ukierunkowały mnie jako trenera i człowieka. Wyjeżdżałem stąd, kiedy miałem 30 lat, teraz mam 47. Przez te 17 lat edukowałem się jak tylko mogłem. Podjąłem wiele kroków do przodu, próbowałem się na wielu poziomach. Myślę, że to wszystko wyszło na dobre.
— W trenowaniu nie ważne skąd pochodzisz, zawsze musisz podejmować odpowiedzialność i wierzyć, że możesz być kimś więcej niż jesteś teraz. Chodzi o to, żeby pomagać klubowi i dawać z siebie wszystko co tylko możesz. Jeśli te słowa przydadzą się innym angielskim trenerom to świetnie, ja jestem odpowiedzialny jedynie za siebie i swoją rodzinę.
Co twoim zdaniem będzie sukcesem w tym sezonie?
— Na razie myślami jestem już na jutrzejszym meczu, od tego zaczniemy! Musimy konkurować, tak po prostu jest. Mam dużo szacunku dla Premier Leauge, Ligi Mistrzów i innych rozgrywek, ale my jesteśmy Chelsea. Tutaj nikt nic nie ma zagwarantowane.
— Tak jak wiemy, same zasoby nie wystarczą. Chodzi o więź z naszymi kibicami, o ich zrozumienie wobec naszego zespołu i tego co chcemy tu osiągnąć. Chodzi o codzienną pracę w Cobham, zrozumienie jak chcemy grać. Sukcesem będzie nieustanna poprawa i walczenie o zwycięstwa.
- Źródło: football.london
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.
Spoko gosc. I umie rozmawiac. Juz nie moge sie doczekac gry naszego klubu pod wodza tego Pana.
Zapowiada się na prawdę dobrze, byłem pod wrażeniem gry Brighton na początku sezonu, liczę na udany debiut nowego szkoleniowca.
Widzę świetlaną przyszłość dla Chelsea u boku Portera powodzenia wodzu !!!
*Pottera